Agresywny pies atakuje mieszkańców ulicy Legionów Polskich w Słupsku. Do niebezpiecznych incydentów dochodziło już wiele razy. Owczarek niemiecki rzucał się na dorosłych, nastolatkę, ostatnio zagryzł innego psa. Zwierzę trzymane jest na terenie prywatnej posesji, ale wielokrotnie udawało mu się uciec. Mieszkańcy ulicy Legionów Polskich mają dość życia w strachu przed kolejnym atakiem niebezpiecznego owczarka. Twierdzą, że zwierzę wielokrotnie atakowało dorosłych i dzieci, ale początkowo nie zgłaszali sprawy na policję, aby nie powodować sąsiedzkich konfliktów. Sytuacja zmieniła się, gdy pod koniec czerwca owczarek kolejny raz wydostał się z posesji i znowu zaatakował, tym razem dużo mniejszego od siebie psa.
NIEBEZPIECZNY PIES
– Mój piesek musiał w tak bestialskich warunkach zginąć. On dosłownie był zjedzony żywcem, na naszych oczach. Nie mogliśmy mu pomóc, bo nikt nie miał odwagi wejść na prywatną posesję, bo on wyrwał mi tego psa i uciekł na swój teren – mówi Aldona Sulikowska.
Słupszczanie podkreślają, że nie mają intencji, aby usypiać groźnego psa, ale chcą go przenieść w miejsce, gdzie będzie pod lepszą i bardziej profesjonalną kontrolą.
– Pies w rękach tego właściciela jest po prostu jak nieodbezpieczony granat. Skoro gryzł na smyczy, wychodził bez kagańca, po wielu pogryzieniach, to stwarza zagrożenie. Gryzł sąsiada w garażu, zaatakował mojego męża na posesji, rzucił się na dziewczynkę. Proszę nas zrozumieć, my kochamy psy, kochamy zwierzęta i nie chcemy uśpienia tego owczarka, ale jest tyle fundacji, które mogłyby się nim zająć – dodaje Halina Mikolcz.
WŁAŚCICIEL SZUKA ROZWIĄZANIA
Właściciel owczarka podkreśla, że panuje nad swoim psem. Przyznaje jednocześnie, że od pewnego czasu zwierzę jest agresywne i atakowało sąsiadów oraz ich zwierzęta. Pan Wiesław szuka rozwiązania problemu u weterynarza i behawiorysty. Zapewnia jednocześnie swoich sąsiadów, że nie dopuści do kolejnych niebezpiecznych zdarzeń.
– Robię, co mogę, aby temu psu pomóc. Nie chcę go usypiać, ale jeśli mi specjaliści potwierdzą, że nie mam innego wyjścia, to będę się nad tym zastanawiał. Teraz zabezpieczam wszystko, jak pan widzi, również płot, aby taki incydent się nie powtórzył. Boję się nawet psa wyprowadzać. Raz wyszliśmy na ogródek, to był w kagańcu i na smyczy – twierdzi właściciel psa.
Mężczyzna przyznaje jednocześnie, że nie chce prowokować sąsiadów i psa wyprowadza na spacer jedynie nocą. – My nie możemy żyć ze świadomością, że takie agresywne zwierzę mieszka dwa domy dalej. Tak się nie da żyć – dodaje inna sąsiadka.
PROSILI O POMOC POLICJĘ
Mieszkańcy ulicy Legionów Polskich podkreślają, że wielokrotnie prosili o pomoc policję, ale z minimalnym skutkiem. Dlatego w trosce o własne bezpieczeństwo, powołali straż sąsiedzką. Wyznaczono nocne dyżury, aby nadzorować posesję z agresywnym owczarkiem.
– My doskonale wiemy, w czym jest problem. Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku, kiedy się dowiedzieli, od razu rozpoczęli działania, aby wyjaśnić, co się wydarzyło i przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom tej ulicy – mówi Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej komendy. Na pewno będziemy w tym problemie bardzo mocno uczestniczyć. Dzielnicowy jest w regularnym kontakcie z tymi mieszkańcami – dodaje rzecznik.
O sytuację z agresywnym owczarkiem Radio Gdańsk pytało również władze Słupska. Prezydent miasta Robert Biedroń podkreślał, że wie o incydentach na Legionów Polskich i zwierzę jest pod opieką weterynarza oraz behawiorysty. Władze Słupska przyznają jednocześnie, że w oparciu o obecne przepisy, łatwiej jest interweniować, gdy człowiek znęca się nad zwierzęciem, niż gdy zwierzę atakuje ludzi.
Właściciel owczarka był dwukrotnie karany sądownie za niewłaściwą opiekę nad swoim psem.
Paweł Drożdż/pOr