Powód do wstydu czy zabezpieczenie przed wiatrem? Parawany wróciły na polskie plaże

Parawany towarzyszą Polakom od lat i co roku w okresie letnim budzą wiele kontrowersji. Jedni się śmieją, inni nie widzą w nich nic złego. Popularny „parawaning” stał się już niemal polskim znakiem rozpoznawczym. My postanowiliśmy poszukać jego plusów i minusów. Historie o Polakach biegnących skoro świt na plażę w celu odgrodzenia się parawanem stały się legendą. Rzeczywiście cenimy sobie prywatność i lubimy wyodrębnić swoją przestrzeń. Pytanie tylko, dlaczego następuje to kosztem innych? Po co np. 3-osobowej rodzinie miejsce na plaży o metrażu M-2?

TAKI MAMY KLIMAT

Grodzenie się parawanami ma też swoje dobre strony. Nie da się ukryć, że nad Bałtykiem wieje zdecydowanie mocniej niż w południowej części Europy. Mimo upalnej pogody, silnie wiejący wiatr potrafi być prawdziwym utrapieniem dla plażowiczów. Osłona parawanem gwarantuje pewną ochronę, dzięki czemu możemy cieszyć się słońcem. Ponadto parawany chronią przed „ludzkimi burzami piaskowymi”. Biegające dzieci, miłośnicy siatkówki plażowej i beach soccera to tylko niektóre przykłady zasypywania ręcznika na plaży.

DWIE STRONY MEDALU

W przypadku małych dzieci, rozstawienie parawanowej „zagrody” może być zbawieniem, ale też prawdziwym przekleństwem. Parawan wyznacza obszar, w którym małe dziecko może się bawić, będąc jednocześnie na oku rodziców. Z drugiej strony, chwila nieuwagi i mały berbeć znika swoim opiekunom sprzed nosa, ruszając na „podbój świata”. Ciąg rozstawionych parawanów znacznie ogranicza widoczność, a odnalezienie swojej pociechy w takim momencie może okazać się niewykonalne.

UTRUDNIENIE DLA RATOWNIKÓW

Problem parawanów dotyczy również ratowników. Złe przepierzenie nie tylko ogranicza widoczność, ale także zakłóca przebieg ciągów komunikacyjnych ratownikom. Ci zaś apelują o rozsądne rozstawianie się ze swoimi parawanami.

– Niestety parawany utrudniają pracę ratownikom oraz rodzicom pilnującym dzieci. Znacznie ograniczają widoczność. Małe dzieci gubią się, bo po prostu tracą orientację na plaży. Ich wzrost często pokrywa się z wymiarami parawanów. Dlatego najlepiej by było, jakby były stawiane z daleka od wież strażniczych, wody, a także alejek wejściowych na plaże – mówi Michał Skibiński, ratownik WOPR z kąpieliska w Brzeźnie.

„WSZYSTKO W GRANICACH ROZSĄDKU”

Sami plażowicze różnie podchodzą do tematu parawanów. Jedni chwalą sobie ten rodzaj ogrodzenia, inni traktują go jako obciach i objaw polskiej ksenofobii i kompleksów. Byli również tacy, którzy podchodzili do tematu bardzo neutralnie.

– Parawan przy małym dziecku jest potrzebny. Jednakże jeżeli ktoś się grodzi na dużym obszarze to nie dajmy się zwariować.

– Ten problem występuje już od jakiegoś czasu. Ludzie się grodzą i chcą mieć swój kawałek terenu. Taką mamy mentalność.

– Kiedy nie ma wiatru, to myślę, że są niepotrzebne. Zasłaniają widoki na morze, a także utrudniają pilnowanie dzieci.

– Teren wydzielony przez parawan jest potrzebny w przypadku małych dzieci. Jest to miejsce przeznaczone dla nich do zabawy. Nikomu nie zabieram kawałka plaży, jeżeli ktoś mnie poprosi o zwinięcie parawanu, to to zrobię. Nie mam z tym najmniejszego problemu.

– Zazwyczaj wybieramy te miejsca, gdzie parawanów jest mniej. Utrudniają dostanie się do wody, ograniczają widoczność. Jednak myślę, że to nie tylko kwestia parawanów. Kawałek plaży można zająć zarówno kocami, jak i ręcznikami. Mamy takie przyzwyczajenia. Parawany były w Polsce od zawsze – mówili plażowicze w Trójmieście.

mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj