Mieszka w śmietniku, a lokatorzy pobliskiego budynku mają kłopot z utrzymaniem porządku na podwórku. Bezdomny uprzykrza życie mieszkańcom jednego z bloków przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku. Nie chce pomocy. Mężczyzna zajmuje wiatę z przerwami od kilku lat. Jest niepełnosprawny i jeździ na wózku. Pod zadaszeniem ma materac ułożony za kontenerami. Wewnątrz wiaty i obok niej zalegają rozsypane śmieci. Mieszkańcy na swój sposób „przywykli”, ale podkreślają, że to kłopotliwe sąsiedztwo.
BEZRADNI SĄSIEDZI
– Tam jest smród, brud i wszystko na zewnątrz powystawiane. Nie można się dostać do kubłów w środku. Ekipa sprzątająca jak przyjeżdża to ten materac zabrudzony wyrzuca. A za parę dni i tak znajomi tego pana znoszą mu z powrotem kartony i inne rzeczy – mówi jeden z mieszkańców.
– Ja mam akurat okno wychodzące na ten śmietnik. Widzę, że przyjeżdżają do niego tutaj różne służby, ale on nie chce pomocy. Teraz kilka dni go nie było, ale wrócił. Przywieźli go. Ma umyty wózek, bo wcześniej był oblepiony i śmierdział – dodaje inny lokator
– W samej wiacie śmietnikowej i poza nią śmieci są porozrzucane. Kiedy przyjeżdża śmieciarka i ekipa sprzątająca to muszą wiele czasu poświęcić na sprzątanie tego śmietnika. Po jednym czy dwóch dniach znowu robi się bałagan – mówi mieszkanka sąsiadującego z wiatą bloku.
NIE CHCE POMOCY
Bezdomny mężczyzna nie stanowi zagrożenia, ale jest trudnym rozmówcą i nie daje sobie pomóc. Jest dobrze znany w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Gdańsku i strażnikom miejskim.
– To podopieczny schroniska przy ulicy Równej. Kiedy przebywa na miejscu ma tam kompleksową opiekę. W cieplejszych okresach opuszcza schronisko. Bazując na swojej wolności osobistej wie, że może je opuścić i do niego wrócić. Wie, że uzyska wsparcie. Zawsze jak opuszcza placówkę udaje się w jedno konkretne miejsce – tam gdzie kiedyś mieszkał. I tam przebywa – tydzień, dwa, czasem dłużej. Potem znowu wraca do placówki. Pan przyjmuje pomoc tylko wtedy, kiedy jest mu bezwzględnie potrzebna, ale tylko z jego perspektywy – mówi Sylwia Ressel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Jak dodaje mężczyźnie nie raz pracownicy socjalni proponowali wyjście na prostą. Z różnych przyczyn jednak tę pomoc odrzuca.
„ZNA SWOJE PRAWA”
To samo mówią gdańscy strażnicy miejscy. Patrol bardzo często dogląda okolicę i miejsce, gdzie przebywa bezdomny.
– Sporadycznie zdarza się, że mężczyzna przyjmuje pomoc od strażników. Jest wtedy przewożony do noclegowni czy do innej placówki, która wspiera osoby bez dachu nad głową. Ten pan doskonale zna swoje prawa. Wie, że do niczego nie możemy go zmusić i tę sytuację wykorzystuje – mówi Wojciech Siółkowski ze Straży Miejskiej w Gdańsku. – Jedyne co możemy zrobić w takiej sytuacji to proponować mu pomoc i liczyć na to, że tę pomoc przyjmie. To wszystko jest jednak kwestią jego dobrej woli – dodaje.
Jak powiedziała Radiu Gdańsk jedna z mieszkanek, wiata, którą zajmuje mężczyzna była już zamykana na kłódkę. Nie stanowiło to jednak przeszkody, by dostać się do środka. Kłódka została kilka razy zniszczona.
Aleksandra Nietopiel/mkul