Jarmark św. Dominika dobiega końca. Jakie były hity i kity 758. odsłony wydarzenia? [ZDJĘCIA]

758. Jarmark św. Dominika kończy się w niedzielę. Wydarzenie zgromadziło ogrom turystów z całego świata. Jak co roku, na różnych stoiskach można było dostrzec zmiany odzwierciedlające ducha czas lub spojrzeć w przeszłość, zastanawiając się nad losem dawnych właścicieli starych przedmiotów. Pojawił się też kicz, który potrafił przyćmić t,o co oryginalne i ciekawe. Co skradło serca odwiedzającym jarmark, a co sprawiło, że być może za rok już nie wrócą?

DUCH PRZESZŁOŚCI

Niezaprzeczalnie (tak twierdziło wielu turystów), hitem jarmarku okazała się ulica z „antykami”. Tam można było znaleźć mnóstwo perełek – znaczki pocztowe z  międzywojnia, także te z wizerunkami zwierząt czy znanych postaci, w tym nawet dyktatorów. Ludzi interesowały stare gramofony czy wiekowe meble, które na pewno miały swe miejsce w domach zamożnych mieszczan. Uwagę przykuwała stara niemiecka szafa grająca. Wielu się obok niej zatrzymywało, ale mogli tylko o jej zakupie pomarzyć, bo widniał na niej niewielki napis „SPRZEDANE”. Jednym z najbardziej zadziwiających przedmiotów była także bardzo stara… proteza nogi.

Ze staroci ciekawiły także stare zdjęcia, duże portrety – szczególnie dzieci. Bez wątpienia było w nich coś magnetycznego, ale i przerażającego zarazem. Takie zdjęcia zatrzymują nas na chwilę, zastanawiamy się, kim byli sfotografowani ludzie, dlaczego ich uwiecznione wizerunki trafiły na jarmark. Turyści zafascynowani byli też zaadresowanymi pocztówkami z pozdrowieniami i wspomnieniami ludzi kompletnie obcych.

Duch czasu przejawiał się w powrocie do lat dziewięćdziesiątych XX w. i początku XXI w. Wychodzi na to, że przetajemy wspominać lata 80., a zaczynamy 90. i zerowe. Kupić można było raczej już nieużywane telefony stacjonarne czy popularne kilkanaście lat temu zabawki – np. figurki zwierząt z uwielbianej przez najmłodszych Kinder Niespodzianki.

Wśród staroci znalazły się też zegarki na skórzanych paskach czy zegary ścienne. Większość z nich była nadgryziona zębem czasu. Zaskoczyło nas to, że znalazły się czasomierze stworzone przez światowej sławy projektantów, jak Dior czy Gucci. Właściciel stoiska zapewniał, że to nie są podróbki, ale czy była to prawda? Tego się raczej już nie dowiemy.

RĘKODZIEŁA

Napotkani turyści twierdzili, że najlepsze pamiątki z jarmarku, to te stworzone przez właścicieli kramów. – Jedna pani szyje worki dla dzieci, takie do noszenia do szkoły, gdzieś obok znajduje się biżuteria o nieregularnych kształtach, zrobiona z naturalnych kamieni. Ciekawe są też wyroby z bursztynów. Wydawać by się mogło, że to klasyk, ale ze względu na kształt, czy w połączeniu ze srebrem lub innym materiałem, jest czymś nietypowym – mówili turyści.

Powodzeniem cieszyły się też drewniane mapy. – Były to mapy świata, mórz, oceanów, poszczególnych krajów. To coś innego, wymyślili to młodzi, kreatywni ludzie. Czegoś takiego nie można dostać w każdym sklepie – dodali.

Hitem okazały się też szklane ozdoby – talerze, wazony, figurki, robione przez właścicieli, malowane specjalnymi farbami. Wielu turystów zatrzymywało się również przy lalkach, tworzonych z wielką dokładnością,  ze specjalnej miękkiej włóczki.

Przy jednym stoisku z drewnianymi wyrobami znalazły się nawet gryzaki dla psów – ekologiczne, drewniane, dębowe.

ZWYKŁE „BADZIEWIE”

Znaleźli się też tacy turyści, którzy na jarmark narzekali. Wielu z nich uważało, że z roku na rok jest coraz gorzej. Mówili, że jest za dużo chińszczyzny, mnóstwo niepotrzebnych bubli, które psują ideę wydarzenia.

– Najmniej podobały mi się figurki zrobione z jakiejś kruchej masy, pomalowane w sposób kiczowaty. Dużo też było tandetnych plakietek na drzwi z imionami, różnokolorowych dzwonków wytwarzanych na masową skalę – opowiadali odwiedzający jarmark.

– Mnie nie podoba się to, że zniszczona została ulica Tkacka. A zniszczono ją tym, że kiedyś było tu mnóstwo stoisk z wartościowymi rzeczami, a teraz porozstawiane są stoliki należące do okolicznych barów czy jadłodajni – bulwersowała się turystka.

Stoiska, które nijak nie wpasowywały się ich zdaniem w wizję jarmarku, to także kramy z nożami, do których zakupu zachęcali sprzedawcy już z końca ulicy. Podobnie było z obieraczkami do warzyw, gdzie sprzedawca siedział i przez cały dzień obierał warzywa. Turystów raziły także stoiska z pilotami do telewizorów.

TANDETA WŚRÓD JEDZENIA

Chociaż na jarmarku mogliśmy spróbować wielu przysmaków i ciekawych potraw np. węgierskie langosze, gorące pączki, tajskie lody, to nie zabrakło też rzeczy zwykłych, typowych i bez jakości.

– Nie pasuje mi, że na jarmarku są oscypki. Mimo że jest tu dużo potraw z różnych części kraju i świata, to oscypki powinny zostać w Zakopanem, a nie nad morzem – mówił turysta. Nie zabrakło też mrożonych zapiekanek, niskiej jakości burgerów, frytek prosto z zamrażarki, popularnych i nieciekawych gofrów oraz lodów, które możemy kupić w każdym sklepie.

Oficjalna ceremonia zakończenia jarmarku odbędzie się o 16:00 przed Dworem Artusa, gdzie między innymi po raz ostatni zabrzmi hejnał jarmarku.

Patrycja Oryl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj