„Pilot mógłby żyć”. Nieoficjalne ustalenia w sprawie katastrofy Miga-29 w okolicach Pasłęka [POSŁUCHAJ ROZMOWY]

Pilot z Bazy Lotniczej w Malborku nadal mógłby żyć, gdyby nie wadliwie przeprowadzony remont samolotu – tak wynika z ustaleń portalu Onet dotyczących lipcowego wypadku Miga-29. Informacje te nie dziwią eksperta lotniczego, Roberta Zawady, z którym rozmawiał nasz reporter.

Odrzutowy samolot wojskowy rozbił się na początku lipca w okolicach Pasłęka, w katastrofie zginął pilot pochodzący z okolic Pruszcza Gdańskiego. 33-latek nie przeżył, mimo że katapultował się z samolotu.

Według Onetu, zawinić mogły w tej sytuacji Wojskowe Zakłady Lotnicze w Bydgoszczy, które odpowiadały za stan techniczny maszyny i zamontowały wykonaną ze złego materiału część, która jest elementem systemu katapultującego. To pierścień, który – w wyniku eksplozji niewielkiego ładunku wybuchowego zamontowanego w fotelu – uwalnia spadochron, który pozwala następnie pilotowi bezpiecznie opaść na ziemię. W tej sytuacji spadochron się nie otworzył, co doprowadziło do śmierci pilota.

 

OPINIA EKSPERTA

Tymi informacjami zdziwiony nie jest ekspert lotniczy i były pilot Robert Zawada. Jak twierdzi, jedyne co go dziwi to fakt, że… dopiero teraz te informacje ujrzały światło dzienne.

– Środowisko lotnicze wiedziało o tej sprawie od dawna, bo sam, osobiście, próbowałem nagłośnić ten temat. Dobrze, że sprawa wyszła w końcu na jaw. O tym, że przyczyną śmierci była awaria fotela katapultowego i że zawiniły wspomniane pierścienie, środowisko lotnicze wiedziało stosunkowo szybko. Musimy sobie uświadomić, że te fotele były uważane za jedne z najbezpieczniejszych na świecie do czasu, aż przedłużaniem ich resursów nie zajął się WZL Bydgoszcz – mówi Robert Zawada.

Cała rozmowa naszego reportera z ekspertem lotniczym do odsłuchania tutaj:

Sylwester Pięta/jK

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj