„300-procentowe przekroczenia norm” i „rakotwórczy benzopiren”. Trójmiejscy aktywiści o jakości powietrza na Pomorzu

powietrze tabela

Jaka jest jakość powietrza na Pomorzu? Lokalni aktywiści biją na alarm: „Normy są przekraczane nawet o 300 procent”. Zupełnie inny obraz tej sytuacji przedstawiają stacje pomiarowe. Kto ma rację? Oficjalne pomiary w Trójmieście wykonuje Agencja Regionalnego Monitoringu Atmosfery Aglomeracji Gdańskiej. ARMAAG dysponuje dziewięcioma stacjami pomiarowymi, rozciągniętymi między Gdańskiem a Gdynią. Aktywiści zaznaczają, że wykonywane przez fundację pomiary są w pełni rzetelne, ale nie uwzględniają dzielnic, w których istnieje faktyczny problem. 

– Ciężko zarzucić, że pomiary, które wykonuje ARMAAG, są robione niewłaściwie, a nawet wręcz przeciwnie. Merytorycznie i jakościowo jest to absolutna klasa. Inną kwestią jest to, czy one odzwierciedlają rzeczywistość. W dzielnicach, których mieszkańcy zauważają problem zanieczyszczenia powietrza, nie występują stacje pomiarowe ARMAAG-u. One są usytuowane w miejscach, które niekoniecznie muszą uwzględniać najgorsze rejony miasta, takie jak Wrzeszcz Dolny, czy Dolne Miasto – komentuje Tomasz Janiszewski z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej.

INNE CZUJNIKI

Pomorscy aktywiści monitorują jakość powietrza głównie za pomocą czujników „airly”. Jest to sieć sensorów ufundowana przez pomorskie firmy i organizacje. W naszym regionie jest kilkadziesiąt takich czujników. Są zlokalizowane głównie w dzielnicach o starej zabudowie, gdzie powszechnym sposobem ogrzewania jest palenie w piecach – główne źródło zanieczyszczeń powietrza. Działacze zdają sobie sprawę z tego, że sieć sensorów jest na znacznie niższym poziomie merytorycznym od oficjalnych stacji pomiarowych. Jednak – jak mówią – „chodzi o monitorowanie pewnej tendencji”.

Innego zdania jest dyrektor ARMAAG-u Krystyna Szymańska. Według niej czujniki, z których korzystają aktywiści, są niereferencyjne. – Technologia idzie do przodu, więc każdy może kupić sobie czujnik za 50 dolarów, czy 1000 złotych i mówić, że on mierzy. Ale to nie jest pomiar, to jest wskaźnik jakiegoś stanu na parę metrów wokół czujnika – komentuje.

„ABSURDALNA NORMA POLSKA”

Tomasz Janiszewski zwraca uwagę na to, że problemem są także polskie, zawyżone normy. – Często ARMAAG czy oficjalne pomiary miasta pokazują „stan zadowalający” powietrza, gdy mamy 300-procentowe przekroczenia. Cały czas wracamy do problemu normy polskiej, która jest absurdalna, absurdalnie wysoka. Gdy w Paryżu, Berlinie czy innych stolicach europejskich bije się na alarm, u nas te pomiary są pokazywane jako dobre lub zadowalające – dodaje działacz.

Polska na tle Europy słynie z dość „tolerancyjnych” norm. W przypadku pyłku PM10 poziom alarmowy wynosi 300 mikrogramów na metr sześcienny. Dla porównania w Belgii stan alarmowy ogłasza się już przy 70 mikrogramach. Podobnie jest w innych państwa członkowskich UE.

RAKOTWÓRCZY BENZOPIREN

Tomasz Janiszewski zaznacza, że o ile duże miasta prędzej czy później poradzą sobie ze „smogowym” problemem, to jest on prawie niezauważany i bagatelizowany w mniejszych miejscowościach. A te pomorskie są w polskiej niechlubnej czołówce. Głównie ze względu na stężenie rakotwórczego benzopirenu. Najgorzej sytuacja wygląda w Wejherowie i Kościerzynie.

Niemal codziennie z problemem zmaga się Artur Cierzniewski, aktywista prowadzący stronę „Czyste powietrze dla Wejherowian”. – Tutaj problem trwa od lat. W okresie grzewczym poziom szkodliwego benzopirenu w mieście przekroczony jest nawet siedmiokrotnie. To, czym oddychamy, jest gorsze od powietrza w Katowicach. To dane z 2016 roku, ale sytuacja raczej nie uległa poprawie, a pogorszeniu – alarmuje.

 

INNE SPOJRZENIE Z RATUSZA

W październiku bieżącego roku Urząd Miasta Wejherowa kupił i zainstalował w mieście 6 nowych, profesjonalnych stacji pomiarowych. Na swojej stronie internetowej przygotował mapę, na której widać ikonki: uśmiechnięte buzie, gdy powietrze jest czyste i smutne, gdy zanieczyszczenie przekracza normy.

Zdaniem Artura Cierzniewskiego, to manipulacja i wprowadzanie mieszańców w błąd. – W momencie kiedy widzimy zielone, uśmiechnięte buźki, normy krajowe są podwójnie przekroczone – mówi nam wejherowski aktywista.

 

buzki z strony miastaScreenshot ze strony Urzędu Miejskiego w Wejherowie 

Tymczasem władze Wejherowa wyjaśniają, jak odczytywać komunikaty z urządzeń. „Jak ocenić wyniki bieżących pomiarów jakości powietrza?”, czytamy w instrukcji na stronie Urzędu Miasta. W wyjaśnieniu ratusz sugeruje, by nie porównywać pomiarów bieżących z dopuszczalnymi średnimi stężeniami dobowymi lub rocznymi. Zdaniem władz miasta „takie działanie nie ma sensu”.

Artur Cierzniewski na swoim facebookowym profilu przekonuje jednak, że porównywanie tych wartości jest dobrą praktyką. – Ma sens jak najbardziej, bo od razu wiadomo, jakie jest zanieczyszczenie powietrza w danej chwili i przeciętnemu mieszkańcowi więcej mówi np. 500 proc. dopuszczalnej normy niż 250 µg/m3 i od razu wiadomo, że oddychanie tak zanieczyszczonym powietrzem niesie zagrożenie dla zdrowia.

Beata Rutkiewicz, zastępca prezydenta Wejherowa, mówi, że pomimo złego stanu powietrza w niektórych godzinach, w ciągu doby „sytuacja się normuje” i „ważne są średnie wskazania”. Dodaje też, że system informowania o stanie powietrza jest w fazie testowej.

BRAK ŚWIADOMOŚCI LUDZI, SŁABA JAKOŚĆ PALIW

– Powodem problemu jest brak świadomości wśród ludzi. Mieszkańcy swoje domy ogrzewają opałem bardzo złej jakości, a często nawet śmieciami – mówi Beata Rutkiewicz. – Te działania rozpoczęliśmy już 10 lat temu, wtedy kiedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, jak wielki to jest problem. Nie mieliśmy zrozumienia w społeczności, jeśli chodzi o wymianę pieców – dodaje.

Jednak władze Wejherowa deklarują walkę o lepszą jakość powietrza. – Będziemy dalej wspierać naszych mieszkańców, będziemy pomagać w składaniu wniosków do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, będziemy informować o zagrożeniach i będziemy też kontrolować. To może nie zawsze wzbudzać aprobatę mieszkańców, ale nie robimy tego dla siebie, tylko dla całej społeczności Wejherowa – podkreśla Rutkiewicz.

– Z konkretnych planów – dalsza termomodernizacja budynków komunalnych, wymiana systemów grzewczych w budynkach komunalnych, dalsza praca nad uchwałą, na mocy której można będzie dofinansowywać wszystkie wspólnoty mieszkaniowe, w których mamy chociaż jeden lokal będący własnością gminy – mówi nam wiceprezydent Wejherowa.

KIERUNEK: GAZ I ELEKTRYCZNOŚĆ

Zdaniem dyrektor ARMAAG-u czynnikiem, który w znaczny sposób pogarsza jakość powietrza, jest duża liczba samochodów. Zwłaszcza tych, które nie spełniają obowiązujących norm. – Te spaliny gdzieś muszą się ulatniać – mówi Krystyna Szymańska. Szacuje się, że w Polsce spośród tzw. dieseli 40 procent samochodów ma powyżej 10 lat. Dyrektor ARMAAG-u dodaje, że co najmniej połowa z nich ma wymontowane katalizatory spalin.

– Jest jedna rada. Stosować tylko takie paliwa, które jak najmniej emitują, jeździć samochodami, które jak najmniej emitują. Czyli wszystko zmierza w kierunku gazu i elektryczności – podsumowuje Krystyna Szymańska. 

 

Posłuchaj materiału naszych reporterów: 

 

 

Maksymilian Mróz/Arkadiusz Zawiślak 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj