Woda w Bałtyku nieco opadła i odsłoniła zniszczenia, spowodowane trwającym w ostatnich dniach sztormem. W Stegnie niemal całkowicie zniszczona została plaża. Obecnie w niektórych miejscach jej szerokość nie przekracza 20-25 metrów, podczas gdy jeszcze przed sztormem w wielu miejscach było to ok. 50-60. To, jak daleko docierały fale, widać po zniszczonych wałach, na których rosły drzewa. Wiele z nich zostało podmytych i spadło na plażę. Zresztą na plaże trudno nawet zejść, ponieważ podmyte są wejścia. Co więcej, zablokowane są tysiącami śmieci, które morze wyrzuciło na brzeg.
– To, co widzimy na plaży, to jest obraz nędzy i rozpaczy. Myślę że przez 2-3 miesiące będziemy musieli odtwarzać to, co morze nam zabrało. Na szczęście Urząd Morski przystąpił już do porządkowania terenu. W pierwszej kolejności trzeba będzie naprawiać wejścia na plażę, które w wielu miejscach zostały całkowicie zniszczone. Apeluję do mieszkańców i turystów, aby nie korzystali też z tej infrastruktury, która na pierwszy rzut oka wydaje się niezniszczona, ponieważ tak naprawdę nie wiadomo jeszcze, w jakim ona dokładnie stanie technicznym się znajduje – mówi zastępca wójta gminy Stegna Tomasz Gajewski.
Sztorm na Bałtyku to nie tylko zniszczone plaże i nabrzeża. To także okres martwy dla części rybaków. Ci, którzy swoje łodzie i małe kutry wyciągają na brzeg, nie mogą przy dużej fali wypłynąć na morze. Dotyczy to na przykład rybaków z morskiej części Mierzei Wiślanej, gdzie nie ma portów, które to wypłynięcie by umożliwiały.
– Nasze łodzie są typowo plażowe i one potrzebują w miarę spokojnej wody przy brzegu, aby przy pomocy wyciągarek przeciągnąć je na wodę. Teraz mamy przy brzegu wysoką falę, więc jesteśmy unieruchomieni i nie możemy pracować. A szkoda, bo to czas, gdy możemy łowić dorsza, troć, śledzia czy flądrę. To jednak niemożliwe przez pogodę. Zresztą, już pomijając pogodę, trzeba też zwrócić uwagę, że tych ryb jest w Bałtyku coraz mniej – mówi pan Wojciech, rybak ze Stegny.
Rybacy przez wysoką falę nie mogą wypłynąć na morze, ale ta wysoka fala jest szansą dla tych, którzy liczą na inny udany połów – połów bursztynu. Poszukiwaczy bałtyckiego złota nie brakuje między innymi na plażach Mierzei Wiślanej. Zimowy sztorm to coś, na co czekają przez cały rok.
– Morze jest jeszcze dość mocno rozbujane, więc dobrze by było, aby ta fala jeszcze nieco się uspokoiła, ale i tak można już poszukiwać bursztynu. Najlepiej sprawdzać miejsca, w których woda wyrzuca na brzeg różnego rodzaju śmieci. Jeśli ktoś ma wodery i kaszorek – to rodzaj podbieraka – to może wejść do wody i szukać bursztynu w miejscach, w których unoszą się śmieci. Szczególnie w nocy przyda się do tego latarka na ultrafiolet, dzięki której bursztyn dosłownie świeci się. Na plaży też jednak można znaleźć skarby – zachęca pan Mariusz ze Sztutowa.
Sylwester Pięta/mk