Jak dowiedział się nasz reporter, prokuratura ustaliła, kto prowadził samochód, który w piątek nad ranem rozbił się na słupie na Alei Niepodległości w Sopocie. W wypadku zginęło dwóch mężczyzn, a trzech zostało rannych. Za kierownicą volkswagena siedział 31-latek. Mężczyzna był pijany. Miał 1,5 promila alkoholu we krwi.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: spowodowania śmiertelnego wypadku drogowego w stanie nietrzeźwości oraz niezatrzymania się do policyjnej kontroli. Prokuratura przyjęła, że działania mężczyzny były umyślne, ponieważ oprócz tego, że był pijany, jechał z nadmierną prędkości około 200 km na godzinę.
PRZYZNAŁ SIĘ DO WINY
Jak ustalił nasz reporter, mężczyzna przyznał się do winy i składał wyjaśnienia. Wcześniej był karany. Sąd w Sopocie aresztował go na 3 miesiące. Mężczyzna także został ranny w wypadku, ale już w poniedziałek jego stan zdrowia był na tyle dobry, że prokuratura mogła go przesłuchać. Dwaj jego koledzy zginęli na miejscu, a dwaj pozostali nadal są w ciężkim stanie w szpitalu.
UDERZYŁ W SŁUP
Przypomnijmy, do wypadku doszło w piątek nad ranem na Alei Niepodległości. Volkswagen z dużą prędkością uderzył w słup trakcji trolejbusowej. Prokuratura ustaliła, że chwilę wcześniej uczestnicy wypadku byli na molo w Orłowie. Tam ukradli koło ratunkowe. Później zauważył ich policyjny patrol i próbował zatrzymać do kontroli. Auto z impetem odjechało w kierunku Sopotu. Kilka kilometrów dalej ucieczka skończyła się tragedią.
Podejrzanemu o spowodowanie wypadku grozi 12 lat więzienia. Wszyscy uczestnicy wypadku pochodzą z województwa mazowieckiego.
Grzegorz Armatowski/mkul