Gorąca debata w Radiu Gdańsk o sytuacji polskich nauczycieli. Czy dojdzie do strajku?

Jaka przyszłość czeka polską oświatę? Czy uda się uniknąć strajku i jak wpłynie on na terminy egzaminów? Na ten temat w studiu Radia Gdańsk debatowali związkowcy, samorządowcy oraz pomorska kurator oświaty. Rozmowę prowadzili Beata Gwoździewicz i Jarosław Popek. Uczestnikami debaty byli: Monika Kończyk – Pomorska Kurator Oświaty, Elżbieta Markowska – przewodnicząca Okręgu Pomorskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego i Anna Kocik – zastępca przewodniczącego Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, a także Bogusława Engelbrecht, wójt gminy Linia oraz Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni. Rozmowę obserwowali nauczyciele z pomorskich szkół.

– Do zorganizowania spotkania skłoniła nas napięta sytuacja w oświacie. Wszyscy chcemy, by nauczyciele mogli godnie żyć i uczyć nasze dzieci oraz by te mogły się spokojnie uczyć. Nie wszyscy zgadzają się jednak co do wysokości podwyżek. Czy możliwe jest porozumienie? – pytała Beata Gwoździewicz.

ILE DZIŚ ZARABIA NAUCZYCIEL?

Nauczyciele przysłuchujący się debacie zgodnie przyznali, że na ich konta trafiają kwoty zdecydowanie niższe, niż wynosi średnia krajowa. Wyliczenie konkretnych zarobków okazuje się jednak skomplikowaną kwestią.

– Nauczyciele otrzymują od 1000 do 1200 zł mniej niż średnie wynagrodzenie w strefie budżetowej – wyjaśnia Elżbieta Markowska.

– W zależności od stopnia awansu – nauczyciel stażysta otrzymuje niepełne 1800 zł, a nauczyciel dyplomowany po 30 latach pracy nie otrzymuje nawet 3000 tys. złotych netto – dopowiadała Anna Kocik.

– Schemat wynagradzania nauczycieli jest skomplikowany, jak w żadnej innej branży. Zbudowany jest na czterech filarach – po pierwsze, wynagrodzenie minimalne – ustalane na poziomie rządu. Po drugie, wynagrodzenie wynikające z przepisów karty nauczyciela, gdzie podane są kwoty bazowe. Po trzecie, pozostające w kompetencji jednostek samorządu terytorialnego, a po czwarte, świadczenia i dodatki socjalne. Uważam, że nauczyciele powinni bardzo dobrze zarabiać. Powinno to iść w parze z przejrzystym systemem wynagradzania, ale też być włączone w system jakości pracy i nauczania – podkreślała Monika Kończyk.

– ZNP od 2010 roku z każdym rządem rozmawia na temat struktury wynagrodzenia nauczycieli – ripostowała Markowska. Następnie przedstawiła wyliczenia, ile realnie wynoszą podwyżki płac. – Jeżeli nauczyciel stażysta otrzymał wzrost wynagrodzenia o 121 zł brutto, a więc 83 zł netto. Dniówka nauczyciela stażysty wynosi zatem 3,32 zł netto. Nauczyciel kontraktowy dziennie zarabia 3,48 zł netto, nauczyciel mianowany 3,96 zł netto, a nauczyciel dyplomowany to 4,06 zł netto. To jest wymiar, na jaki ocenia ministerstwo edukacji pracę nauczyciela, odpowiedzialną pracę z uczniem, która pociąga za sobą różnego rodzaju konsekwencje – wyliczała Elżbieta Markowska. Przedstawicielka ZNP podkreślała, że minister Zalewska była przeciwko podniesieniu kwoty na podwyżki dla nauczycieli.

CO MOŻE SAMORZĄD?

O samorządowym punkcie widzenia na szkolnictwo mówili przedstawiciele jednostek różnej wielkości.

– Możemy mówić, że dokładamy się do edukacji. Dotychczas wkład samorządu był na poziomie 40 proc., w 2019 roku teraz będzie wynosić 47 proc. Patrzymy na to, jak centralnie podejmowane decyzje wpływają na nas i niedługo będziemy mogli mówić, że to ministerstwo dorzuca się do samorządu, a nie na odwrót. To świadoma inwestycja – podkreślał wiceprezydent Gdyni.

– Gmina Linia dokłada do wynagrodzeń ponad milion złotych. Ponad 60 proc. zatrudnionych u nas pedagogów to nauczyciele dyplomowani. Nie chcemy oszczędzać na oświacie, zbieramy przede wszystkim na wynagrodzenia, nie mówiąc o dostosowaniu szkół po reformie – argumentowała wójt gminy Linia.

– Każdy świadomy samorząd w Polsce inwestuje w oświatę. W imieniu Gdyni nie widzę najmniejszych problemów, byśmy jako miasto na prawach powiatu wzięli całkowitą odpowiedzialność za edukację, łącznie z finansowaniem. Jako samorządowcy chcemy jednak mieć realny wpływ na to, jak kształtowane są przepisy w tym obszarze – zadeklarował Bartosz Bartoszewicz.

CZY MUSI DOJŚĆ DO STRAJKU?

Widmo ogólnopolskiego strajku nauczycieli jest coraz bardziej realne. Czy z punktu widzenia związkowców jest to jedyne wyjście z tej sytuacji? Co z przewidzianymi na kwiecień egzaminami?

– Mamy 98,38 proc. szkół i placówek w województwie pomorskim objętych sporem zbiorowym. To oznacza, że nauczyciele podjęli decyzję o strajku. Uczniami będą opiekowali się ci pedagodzy, którzy nie zdecydują się na przystąpienie do niego. Ale jeżeli nauczyciele, egzaminatorzy nie będą w komisjach egzaminacyjnych, bo będą strajkować, to egzamin gimnazjalny się nie odbędzie. O tym wiedzieli wszyscy – i pani kurator, i pani minister, i premier rządu. W sytuacji strajku nie będzie promocji, wystawiania ocen, ani egzaminów. Wiedzieliście od października, że się do tego przygotowujemy – zwróciła się Markowska do kurator Kończyk.

– Wotum nieufności, pikiety, konferencje, petycje – wykorzystaliśmy już wszystkie przewidziane prawem możliwości. Strajk to ostateczność, ale nie mamy już innych opcji – podkreślała Kocik.

– Należy wyważyć żądania do kosztów i strat. Nie wiem, jako nauczyciel, czy rzeczywiście uczeń ma być poszkodowany i gdzie w tym wszystkim dobro ucznia, o którym wszyscy mówimy – zastanawiała się Kończyk.

Poniżej pełen zapis debaty.


Michał Rudnicki

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj