„Coś w tych dniach unosiło się w powietrzu”. 40 lat od pielgrzymki Jana Pawła II do Polski

40 lat temu Karol Wojtyła po raz pierwszy odwiedził Polskę jako papież Jan Paweł II. Pielgrzymka wywołała w kraju nieopisany entuzjazm i równie wielkie obawy władz.
Władze Polski Ludowej były pielgrzymce niechętne, jej termin przekładano, piętrzono trudności i stawiano warunki. Ale formalnie zabronić jej nie było można, między innymi dlatego, że Karol Wojtyła miał obywatelstwo polskie.

RYZYKOWNA DECYZJA

Schyłek lat siedemdziesiątych to okres końca dobrobytu gospodarczego, jaki zapewniły zagraniczne kredyty, zaciągnięte przez Edwarda Gierka. W 1979 roku w sklepach brakowało towarów. Zmieniły się też nastroje: tłumiono robotnicze wystąpienia i wyraźne uaktywniła się opozycja.

Władze PRL, odmawiając papieżowi pielgrzymki do ojczyzny, mogły być pewne wybuchu zamieszek. Jednocześnie zdawano sobie sprawę, że wizyta z pewnością wpłynie na osłabienie pozycji rządzących, więc również może doprowadzić do zamieszek. Znano poglądy Jana Pawła II i wiadomo było, jaka będzie treść papieskich kazań.

OBAWY WŁADZ

Państwo bało się wzrostu nastrojów religijnych w całym kraju. Papież był głową Kościoła, globalnej instytucji, mającej wpływ na politykę międzynarodową. Jego obecność mogła pozwolić obywatelom poczuć się bezpieczniej wobec komunistycznego systemu.

Obawiano się również wpływu pielgrzymki na nastroje w armii. Opracowywane co kilka dni meldunki ujawniły, że zainteresowanie wśród wojskowych było duże i wzrastało. Aby jak najbardziej ograniczyć udział żołnierzy w mszach papieskich, w wielu jednostkach wprowadzono oficjalne ograniczenia w udzielaniu urlopów i przepustek. Wszystkie te zabiegi nie przyniosły większego rezultatu. Żołnierze podzielali entuzjazm społeczeństwa.

NIEPRAWDZIWE DANE

Według raportu Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej „na trasie przejazdu papieża z lotniska na Okęciu do katedry przy ul. Świętojańskiej zgromadziło się ok. 120 000–130 000 osób, natomiast podczas przejazdu z ul. Miodowej do Belwederu ok. 20 000 osób. Podczas uroczystości na pl. Zwycięstwa (dzisiejszy pl. Piłsudskiego) przebywało ok. 150 000–170 000 osób”.

Podane liczby niemal na pewno zostały znacznie zaniżone, podobnie jak zafałszowywane były transmisje telewizyjne, z których wycinano widok tłumów, a także relacje prasowe, które w każdej właściwie gazecie podawały tę samą treść, opartą na suchej, czysto faktograficznej relacji korespondentów Polskiej Agencji Prasowej – w zasadzie bez zdjęć.

– Manipulacja była oczywista dla każdego, kto uczestniczył w jednym bodaj spotkaniu z papieżem, a ostrożne szacunki wymieniały liczbę 8–10 mln osób – pisał historyk prof. Andrzej Paczkowski.

Na Okęciu zgotowano Janowi Pawłowi II gorące przyjęcie. Niezrozumienie wywołała nieobecność Edwarda Gierka, tym bardziej, że podczas całej wizyty przeważały kurtuazyjne gesty władz w stronę papieża. Z Gierkiem jednak Jan Paweł II spotkał się wkrótce po powitaniu, w Belwederze.

– I Sekretarz przegrał w tej konfrontacji: był spięty, mówił banały, które wszyscy znali. Zupełnie inaczej wypadł papież, uśmiechnięty, koncentrował na sobie uwagę wszystkich – wspominał historyk, Marcin Zaremba.

HISTORYCZNE SŁOWA

Podczas mszy na pl. Zwycięstwa, Jan Paweł II w kazaniu przemycił wiele dwuznacznych podtekstów, czytelnych dla Polaków. Grał aluzjami i subtelnie wyrażał opinie polityczne. To wówczas padły historyczne dziś słowa: „wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”.

Wymowa tych słów była oczywista dla wszystkich, nie tylko dla Polaków. Korespondenci zagraniczni, których było w Warszawie około tysiąca, doskonale wyłapywali polityczne aluzje. Nie ukrywali też ani liczebności, ani entuzjazmu gromadzących się tłumów.

– Większość zachodnich dyplomatów i korespondentów wyraża opinię, że mimo głoszonej przez Jana Pawła II i episkopat tezy, iż wizyta ma przede wszystkim charakter religijny, zaczyna uwidaczniać się jej duże znaczenie polityczne – skarżyli się urzędnicy MSW.

PORAŻKA WŁADZ

Władze odczuły wtedy gorycz porażki. Formalnie niewiele można było zrobić i pielgrzymka musiała trwać. Odbywało się to jednak pod czujnym okiem kamer z całego świata. Posuwano się więc do drobnych utrudnień: zmniejszano liczbę połączeń kolejowych i autobusowych, wprowadzano okresowe, lokalne blokady, a wszystko po to, by utrudnić wiernym dotarcie na msze. Były to jednak raczej gesty rozpaczy niż realne zagrożenie dla przebiegu papieskiej wizyty. Narastającego entuzjazmu Polaków nie dało się już powściągnąć.

– Mnóstwo moich kolegów umawiało się, organizowało jakoś samochód i grupowo jeździli za papieżem – opowiadał redaktor Adam Ciesielski. – I wcale nie byli jakoś przesadnie religijni. To byli przeważnie naukowcy, w kwestiach wiary ludzie raczej sceptyczni, a jednak ten klimat jakoś ich porwał. Właściwie wszyscy tak reagowali, coś po prostu w tych dniach unosiło się w powietrzu – dodawał.


jr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj