Wichury, oberwania chmury, skrajnie wysokie temperatury – polskie miasta coraz częściej zmagają się ze skutkami takich właśnie żywiołów, nierzadko przegrywając tę konfrontację. Nie ulega wątpliwości, że klimat się zmienia – mówią specjaliści. My pytamy, czy nie czas zacząć się do niego dostosowywać?
O wyzwaniach, które stoją przed aglomeracjami Sebastian Kwiatkowski rozmawiał z dr inż. Magdalena Rembeza z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. Naukowiec podkreślała, że miasta odporne są głównym wyzwaniem dla urbanistów w najbliższych latach.
– Dziś aglomeracje nie są przygotowane do zaostrzającego się klimatu: gwałtownych ulew i ekstremalnych upałów, takich jakie były w czerwcu (26 czerwca w Radzyniu temperatura osiągnęła 38,2 stopni – przyp. red). Problemy zaczyna sprawiać między innymi infrastruktura transportowa. Starszej generacji nawierzchnie asfaltowe spływają, szyny wypaczają się lub wystrzeliwują do góry, jak działo się w Bydgoszczy – komentowała.
POTRZEBNA WIĘKSZA ILOŚĆ ZIELENI
– Receptą na takie sytuacje jest większa ilość zieleni i miejsc retencji wody. W hiszpańskim Bilbao torowiska, by nadmiernie się nie nagrzewały, są poprowadzone w szpalerze drzew – opowiada Magdalena Rembeza. – Wystarczy zobaczyć, co się dzieje, kiedy mamy bardziej ulewny deszcz we Wrzeszczu. Myślenie o tej zielonej przestrzeni publicznej jest niezwykle istotne. To choćby zielone ściany jak gdyński Infobox, ale też zielone całe połacie dachów, jak w Lublinie. Miasto odporne, to na świecie pojęcie podstawowe. U nas dopiero wdrażane. Trzeba o nim mówić bardzo często, ponieważ nie mamy dużo czasu, by wpłynąć na to, jak planeta będzie wyglądała w przyszłości – podkreśla naukowiec.
Specjaliści szacują, że do 2050 roku 3/4 ludzkości będzie mieszkała w miastach. Dziś mieszka w nich połowa.
Posłuchaj rozmowy:
Sebastian Kwiatkowski/mim