Parkowanie w Sopocie to bolesne doświadczenie. W ciągu weekendu straż miejska wystawia mandaty na 10 tys. zł. I niewiele się zmienia

Sopot rozjechany samochodami. Mieszkańcy skarżą się, że nie mają gdzie parkować, a samochody stojące na chodnikach utrudniają im poruszanie się. Tylko w ubiegły weekend straż miejska wystawiła 72 mandaty na kwotę blisko 10 tys. zł i założyła 49 blokady na koła za złe parkowanie. Upalne dni zachęcają do odwiedzenia kurortu. Przyjezdni starają się znaleźć miejsca parkingowe, nie zawsze zdając sobie sprawę z tego, że utrudniają życie mieszkańcom. Auta bywają parkowane na wąskich chodnikach bocznych uliczek, trawnikach, a nawet na ścieżkach rowerowych. Straż miejska reaguje na wezwania dotyczące zastawianych bram wjazdowych czy zajmowania miejsc na terenach prywatnych.

TRAWNIK TO NIE PARKING

– W 2018 roku nałożono mandatów na ponad 300 tys. zł, co było prawie dwukrotnością mandatów z roku 2017. To wynik konsultacji społecznych z mieszkańcami, którzy wskazują nam szczególnie uciążliwe wykroczenia. Od dwóch lat tematem numer jeden jest nieprawidłowe parkowanie. Jesteśmy odpowiedzialni za przypominanie „niesfornym kierowcom” o przepisach, ale nie my jedyni, robią to też policjanci. – mówi Tomasz Dusza, komendant Straży Miejskiej w Sopocie. – Oprócz mandatów i blokad są dziesiątki zawiadomień, które zostawiamy za wycieraczkami samochodów. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji, kiedy kierowcy parkują na trawnikach. Ustawa – Prawo o ruchu drogowym nie przewiduje zakładania blokad w takich przypadkach. Kierowca ma 14 dni na skontaktowanie się z nami i złożenie wyjaśnień. Jeśli się nie stawi, grozi mu mandat, zdarza się też, że sprawę trzeba skierować do sądu – wyjaśnia.

REKORDOWY WEEKEND

Tylko w ubiegły weekend strażnicy założyli 49 blokad na koła i wypisali mandaty na łączną kwotę 9 590 zł. Odholowano pięć pojazdów. Straż wzbogaciła się w czerwcu o nowe blokady i ma ich obecnie 70, jednak strażnicy podejmują też inne interwencje, dotyczące np. zakłócania porządku czy zaśmiecania miasta. To ogranicza ich możliwości karania kierowców. Strażników jest 28, z czego osiem to dyżurni i operatorzy systemu monitoringu w urzędzie miasta. Na ulicy Bohaterów Monte Cassino pracują 42 kamery, a w całym Sopocie jest ich niemal 170.

W weekendy ruch turystyczny uzupełniają goście z Gdańska i Gdyni oraz miejscowości przylegających do Trójmiasta. Część z nich udaje się przekierować na Eko parking przy Ergo Arenie. To bezpłatny, niestrzeżony, choć objęty monitoringiem, parking przy hali widowiskowo-sportowej na granicy Gdańska i Sopotu. Są tam miejsca dla 700 aut. W założeniu ma to być parking buforowy, który odciąży zatłoczone centrum miasta. Z niego do centrum oraz na plażę można dojechać meleksami. Opłata za przejażdżkę wynosi 3 zł (uczniowie nie płacą).

SOPOT MA MARCHEWKĘ, BRAKUJE MU KIJA

– Niemalże codziennie przejeżdżam obok Ergo Areny i ten parking jest pusty, a meleksy wożą powietrze. Meleksy wożące turystów na plażę i do centrum zostały wprowadzone trzy lata temu na próbę. Wydaje się, że ta próba ciągle trwa. Parking jest pusty, meleksy też, a w centrum miasta nie ma gdzie wetknąć szpilki. Ktoś chyba nie przewidział takiej sytuacji. Być może innymi środkami dałoby się ograniczyć problemy z parkowaniem w dolnym mieście – mówi Krzysztof Iwanow, działacz stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu.

Wiceprezydent Marcin Skwierawski mówi, że z parkingu korzysta około 150-200 kierowców dziennie. Jego zdaniem wynik mógłby być lepszy, ale „zmiana przyzwyczajeń osób przyjeżdżających do Sopotu wymaga czasu”.

Pomóc mogłoby wprowadzenie stref płatnego parkowania, gdzie opłaty w weekendy byłyby odpowiednio wyższe. Na razie miasto ma marchewkę w postaci dużego parkingu, ale nie ma kija.

POTRZEBNE SĄ ZMIANY W PRAWIE?

– Mam nadzieję, że w końcu uda się przekonać parlamentarzystów, że miasta, które mają poniżej 100 tys. mieszkańców, też powinny móc kreować politykę parkingową. Szczególnie miasta turystyczne. Inne problemy z parkowaniem są np. w Gdańsku Oliwie w okolicy biurowców, inne u nas. Tam tłok jest w tygodniu, a nie ma problemów w weekendy. Gdańsk, choć niekoniecznie jest to tam potrzebne, może wprowadzić w weekendy w Oliwie strefę płatnego parkowania. Sopot, najbardziej zatłoczony w soboty i niedziele, nie może zrobić tego nawet w ścisłym centrum – mówi Marcin Skwierawski.

Jako przykład tego, że wprowadzenie opłat wymusza rotację samochodów, wiceprezydent wskazuje parking za urzędem miasta, który w ubiegłym roku stał się parkingiem płatnym (pierwsza godzina jest darmowa). Wcześniej zdarzało się, że petenci nie mieli gdzie postawić samochodów, bo miejsca zajmowały wozy plażowiczów pozostawiane tam na kilka, czasem nawet kilkanaście godzin. Z parkingu korzystali też ludzie jadący SKM do pracy, którzy na dworzec dojeżdżali samochodami, traktując urząd jak węzeł przesiadkowy. Słowa wiceprezydenta mogą też potwierdzić spostrzeżenia mieszkańców, którzy mówią, że mimo braku miejsc parkingowych na ulicach, można znaleźć miejsce w podziemnym parkingu znajdującym się pod Sopot Centrum.

ROZWIĄZANIA? NA HORYZONCIE

Mija kolejny rok, a rozwiązania nadal majaczą na horyzoncie. Pozostaje wystawianie mandatów i odholowywanie pojazdów, które zostawiono na wąskich chodnikach, nie myśląc o tym, że musi nimi przejść np. matka pchająca wózek z dzieckiem.

36-tysięczny Sopot w sezonie odwiedza ponad milion turystów. Szacuje się, że rocznie gości jest ok. 2 mln.

W roku 2018 dyżurni sopockiej Straży Miejskiej odebrali od mieszkańców 3758 osobistych lub telefonicznych zgłoszeń. Liczba podjętych przez strażników interwencji przekroczyła 21 tys. W większości dotyczyły wykroczeń w ruchu drogowym. Strażnicy 867 razy zakładali blokady na koła pojazdów parkujących niezgodnie z przepisami. Wydali 116 dyspozycji do odholowania nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. Od początku roku odholowano ok. 100 samochodów.

Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj