Problem dotyczy mieszkańców Górek Wschodnich, którzy – jak mówią – regularnie zmagają się z awariami, do jakich dochodzi przy skrzyżowaniu ulic Nadwiślańskiej i Ornitologów. W ciągu ostatnich pięciu lat aż 15 razy byli bez wody. Do ostatnich rozszczelnień dochodziło w miniony wtorek a wcześniej dwa tygodnie temu. -Mamy dość – mówią lokatorzy.
– Nagle nie masz wody, nawet nie wiesz kiedy. Ani wyprać, ani ugotować. Ludzie latają na Księżyc, chcą latać na Marsa, a tu wody zwykłej nie można naprawić – żalą się mieszkańcy. Problem dotyczy także pobliskich restauracji, które zwłaszcza w sezonie muszą się zamykać – podkreślają ich właściciele.
PROZAICZNA PRZYCZYNA
Przemysław Korzeniowski, radny dzielnicy, uważa, że przyczyna awarii jest prozaiczna i wiąże się ze stabilnością gruntu.
– Piasek się wypłukuje i każda awaria powoduje następną. Dziwne, że nikomu nie przyszło do głowy, by wymienić całą sekcję rury. Za pieniądze, które trzeba było przeznaczyć na naprawy, można by to już z powodzeniem zrobić – uważa.
Mieszkańcy czekają, by ich problem wreszcie trwale rozwiązano (fot. Radio Gdańsk/Sebastian Kwiatkowski)
Liczbę 15 interwencji w pięć lat potwierdza Michał Gac ze spółki Saur Neptun Gdańsk, która siecią zarządza. Jak jednak tłumaczy, wizyty ekip technicznych dotyczyły różnych prac, także między innymi zasuw, przyłączy, zdrojów i płukania rur.
– Nie można wszystkiego zrzucać na to, że działamy tylko w jednym miejscu i przy jednej sprawie. To, że sumarycznie wychodzi taka liczba interwencji nie świadczy o tym, że coś wykonujemy niewłaściwie lub niezgodnie ze sztuką – dodaje.
„ROZMAWIAMY Z MIESZKAŃCAMI”
O problemie wie właściciel sieci, czyli Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna. Jak mówi Agnieszka Klugmann, rzecznik GIWK, zmiana 50-letniego już przewodu wodociągowego jest uwzględniona w planach inwestycyjnych.
– Musimy pamiętać, że to proces. Mamy zgłoszenia. Rozmawiamy z mieszkańcami i im to uświadamiamy. Na inwestycję wartą miliony złotych trzeba będzie poczekać około trzech lat – uważa rzecznik.
Podkreśla przy tym, że sytuacja nie jest na tyle poważna by wykonywać dużą i dużo droższą inwestycję w trybie awaryjnym.
Sebastian Kwiatkowski/mrud