Przebiegł 18 maratonów w 18 dni dla kobiety chorej na nowotwór. Pochodzący ze Śląska 20-letni pisarz i biegacz Tomasz Sobania bieg z Zakopanego zakończył w Gdyni. Tu zachęcał do wpłacania pieniędzy na rzecz chorującej Dominiki Hawryluk z Knurowa, żony i matki trójki dzieci, która od półtora roku zmaga się z nowotworem. – To ukoronowanie mojej historii biegowej, która zaczęła się bardzo niewinnie. 4 lata temu biegałem na ostatnią chwilę, żeby zdążyć na pociąg – mówi o początkach Tomasz Sobania.
Tomasz Sobania i Dominika Hawryluk. (Fot. Radio Gdańsk/Rafał Mrowicki)
Tomasz Sobania chciał, żeby jego bieg miał cel. Postanowił, że zorganizuje zbiórkę pieniędzy na leczenie chorej na raka Dominiki i rozpropaguje zbiórkę biegnąc przez Polskę. – Założyłem na stronie zrzutka.pl zbiórkę pod hasłem „Ja biegnę, Ty pomagasz”. Tam można jej pomóc, bardzo do tego zachęcam – mówi Tomasz Sobania, który bardzo dobrze wspomina długą trasę. – To był taki przepiękny i bardzo trudny czas. Z jednej strony marzyłem, żeby to się skończyło, ale też zastanawiałem się, co będę robił, jak ten bieg się skończy. Zauważyłem mnóstwo niesamowitych rzeczy w sobie i w innych ludziach. Dostałem wiele dobra. Ludzie, których nie znałem, załatwiali mi noclegi, załatwiali dla mnie różne rzeczy, biegali razem ze mną. Były momenty trudne, gdy pojawiały się kontuzje. Chwała Bogu, że byłem w stałym kontakcie z fizjoterapeutką. Jakoś zawsze w trudnych momentach znajdowali się ludzie, którzy mi pomagali. Cudem jest to, że dobiegłem. Przyłączyły się do mnie dwie niezwykłe kobiety: Sylwia Jaśkowiec, która była reprezentantką Polski w biegach narciarskich oraz Patrycja Bereznowska, która ukończyła na drugim miejscu najtrudniejszy ultramaraton na świecie. To było jak możliwość zagrania w piłkę z Ronaldinho. Inni ludzie biegli ze mną kawałeczek, zawsze łatwiej mi się biegało, gdy miałem towarzystwo. Zawsze mówiłem, że bieg ma konkretny cel – dodaje.
Biegacz podkreśla, że przez cały czas czuł wsparcie i obecność Boga. – Od pewnego czasu czuję bezwarunkową miłość Boga do mnie. Bóg, który wszystko stworzył, chce ze mną współpracować. Gdy pisałem moje 3 książki, to było wiele momentów, gdy myślałem, że jestem w sytuacji bez wyjścia, a jednak znajdowałem na to sposoby. Pragnąłem podróżować i dotarłem na Światowe Dni Młodzieży do Panamy, skąd wracałem potem Darem Młodzieży – mówi biegacz.
Po Dominice Hawryluk nie widać smutku ani trudów walki z chorobą. Widać optymizm i chęć wyzdrowienia. – Złe stany były na samym początku. Boli mnie, że lekarze nie interesowali się, czy potrzebna jest pomoc psychologiczna, zapytano mnie o to dopiero po pół roku, gdy już sobie poradziłam. Dużo mi dały książki, znajomi, rodzina, a przede wszystkim moje dzieci. One dają dużą motywację do walki, a gdy ma się przy ramieniu męża, rodzinę, przyjaciół, to motywacja jest ogromna – podkreśla.
W pomoc dla Dominiki zaangażowali się członkowie rady rodziców ze szkoły podstawowej, do której chodzi jej córka. Najpierw zorganizowano charytatywny kiermasz w szkole. Jeden z członków rady jest właścicielem fundacji, która współpracuje z Tomaszem Sobanią. – Po tym kiermaszu odezwała się do mnie wychowawczyni z zapytaniem, czy nie miałabym nic przeciwko, żeby Tomasz zorganizował dla mnie taki bieg charytatywny. To jest bardzo motywujące. Bo jeżeli ktoś robi coś dla drugiej osoby, to wiem, że we mnie wierzy. Jeżeli on przebiegł dla mnie te 750 km, to muszę pokazać mu, że mogę wygrać z tym rakiem. I wygram! Dla moich dzieci, męża, rodziców, rodziny i przyjaciół – mówi Dominika Hawryluk.