Fregata trafia tu raz na dziesięć lat. Jako statek muzeum musi mieć potrzebne karty bezpieczeństwa i certyfikaty. Trwa remont Daru Pomorza w Stoczni Remontowej. Cała procedura nieco się wydłużyła ze względu na zakres prac i warunki pogodowe.
– Najpierw dwa tygodnie stał w doku. Później pomalowaliśmy kadłub, naprawiliśmy wszystkie ubytki, zespawaliśmy skorodowane części – mówi Tadeusz Paśnicki, kierownik remontu ds. finansowych Daru Pomorza w Stoczni Remontowej.
– Ostatni remont Daru to rok 2008. Wszystkie naprawy stalowe części podwodnej już za nami. Musieliśmy wyczyścić śrubę napędową, wymienić uszczelnienie rufy. Śruba była pokryta wodorostami, teraz pracujemy głównie na masztach. Sprawdzamy wanty i sailingi. Korozja niektórych elementów jest na tyle duża, że trzeba zdemontować ściągacze od want. Po zespawaniu pomalujemy go i będzie jak nowy – podkreśla Paśnicki.
TRWA KONSERWACJA
Obecnie trwa konserwacja masztów fregaty. Przeglądu fokmasztu (pierwszy maszt od strony dziobu znajdujący się na większości jednostek pływających o napędzie żaglowym – przyp. red.) i krojcmasztu (ostatni, tylny maszt na wielomasztowych statkach o pełnym ożaglowaniu rejowym – przyp. red.) dokonują specjaliści od takielunku Dawid Żebrowski i Filip Sikora. Do kontroli i wymiany są też waterbaksztagi (lina takielunku stałego łącząca bok bukszprytu z burtą statku – przyp. red.) na bukszprycie (drzewce wystające do przodu z dziobu jednostki żaglowej – przyp. red.). Przez kilka dni sprawdzają olinowanie stałe. Największa trudność to ciężar lin i silny mroźny wiatr.
– Mamy nadzieję, że przed świętami Dar stanie ponownie przy Skwerze Kościuszki – podkreśla kierownik fregaty.
Nad wszystkim czuwa stoczniowa straż pożarna, szczególnie, gdy prace prowadzone są pod pokładem Daru. Koszt naprawy fregaty to ponad 900 tys złotych.
Anna Rębas/pOr