Sytuacja powtarza się między innymi przy ulicy Pilotów, a problem narasta zimą, kiedy do budynków dostają się osoby bezdomne. I to właśnie zdaniem mieszkańców jest głównym źródłem problemu.
Mimo że przy wejściu do klatek schodowych wiszą informacje o niewpuszczaniu obcych, ci i tak znajdują sposób, by dostać się do środka. Niektórzy obserwują jak ktoś wchodzi i czekają, by się na wejście załapać, czasem też dzwonią domofonem, zdarza się że wpuszczają ich sami mieszkańcy.
– Osoby bezdomne to duży problem. Zostawiają śmieci i zanieczyszczają klatki odchodami. Panie dozorczynie, które dbają tutaj o czystość, mają niekiedy tragiczne wręcz warunki do sprzątania i czasem dzień w dzień muszą sprzątać po tych osobach. Mamy niestety też sąsiadkę, która podkarmia te osoby i one tutaj się zadomowiły – mówi Agnieszka Wierzbicka, przewodnicząca Rady Dzielnicy Zaspa Młyniec i mieszkanka jednego z feralnych bloków. Jak dodaje, rozmowy z bezdomnymi nie przynoszą żadnych efektów, a one same nie chcą dać sobie pomóc. – Prowadziliśmy wielokrotnie takie rozmowy. W tej chwili mieszkańcy starają się pilnować, schodzimy schodami, by wypraszać takie osoby i zabezpieczać klatkę przed dewastacją – dodaje Wierzbicka.
„PROBLEM NIE TKWI W BEZDOMNOŚCI”
– Problem sam w sobie nie tkwi w bezdomności – mówi z kolei jeden z mieszkańców sąsiedniego bloku. – Ci ludzie sami szukają sobie jakiegoś schronienia. To jest jednak kwestia tego, by potrafili uszanować cudzą własność. Jeśli chcą się ogrzać, pewnie nikt z lokatorów nie patrzył by na to tak wrogo. To kwestia tego, by zostawili po sobie porządek. – Takie sytuacje narastają zimą, ale można powiedzieć że to cykliczny problem – dodaje. Zauważa też, że samym mieszkańcom zdarza się nie utrzymywać porządku przez wystawianie różnych rzeczy na klatkę, czasem stwarzają też zagrożenie pożarowe.
SPORO ZGŁOSZEŃ
Straż Miejska w Gdańsku przyznaje, że interwencje w sprawie osób bezdomnych w okresie jesienno-zimowym są bardzo częste. Od września strażnicy odebrali ponad 500 zgłoszeń także z Przymorza, Zaspy, Stogów, Piecek Migowa czy Śródmieścia. – Jeżeli strażnicy jadą do takiego zgłoszenia to oczywiście rozmawiają z osoba bezdomną, próbują jej pomóc, podpowiadają gdzie może szukać wsparcia. Problem polega na tym, że te osoby najczęściej tej pomocy po prostu nie chcą, a do jej przyjęcia nie można ich zmusić – mówi Marta Drzewiecka, rzeczniczka Straży Miejskiej w Gdańsku.
Spółdzielnia Mieszkaniowa i Straż Miejska oprócz doraźnej interwencji nie mogą nic zrobić. Osoby postronne prędzej czy później wracają w te same miejsca. Zdarza się, że po straż czy na policję dzwonią dzieci, które boją się wejść na klatkę czy wrócić do domu, podczas gdy rodzice są jeszcze w pracy.
Aleksandra Nietopiel/mim