Zaśmiecone lasy stanowią coraz większy problem dla leśników z Pomorza. Jak mówi Krzysztof Jakubiszak, leśniczy z Otomina, przez ostatnich 16 miesięcy na sprzątanie porzuconych odpadów wydano półtora miliona złotych.
– Liczba przypadków, gdzie zostały ujawnione takie sytuacje, przekroczyła 300. Jest to bardzo duży wzrost w porównaniu z 2016 i 2017 rokiem – zaznacza Jakubiszak.
KŁOPOTEM SĄ ODPADY O WIĘKSZYCH GABARYTACH
Leśnik wyjaśnia, że problem nie dotyczy pojedynczych śmieci zostawionych przez spacerowiczów, lecz większych odpadów, których nie można zwyczajnie wrzucić do śmietnika.
– Chodzi o opony, materiały budowlane i chemiczne. Z nimi też wiążą się największe koszty – zauważa Jakubiszak.
Odpady trafiają do lasów zazwyczaj późnym wieczorem lub wcześnie rano. – Jeśli chodzi o duże śmieci, są najczęściej wyrzucane wzdłuż dróg publicznych przechodzących przez kompleksy leśne. Nieograniczona jest też pomysłowość podrzucających. Widać jednak światło w tym ciemnym tunelu – mówi Jakubiszak.
Z uwagi na to, że sporo ludzi korzysta z lasu, sygnał o śmieciach dociera do leśników szybko.
LEŚNICY SZUKAJĄ SPRAWCÓW I NAKŁADAJĄ KARY
W co trzecim przypadku leśnikom udało się odnaleźć i ukarać właściciela odpadów. Pomagają w tym tzw. fotopułapki, ale także ślady pozostawione w samych śmieciach. To na przykład dokumenty i faktury. Za wyrzucanie śmieci do lasu grozi grzywna do 5000 złotych lub sprawa w sądzie.
Sebastian Kwiatkowski/am