Świadectwa historii KL Stutthof na nowych wystawach. Od tragedii nieznanych ofiar po losy terenu byłego obozu

W pierwszym tygodniu września miały miejsce obchody 81. rocznicy pierwszego transportu więźniów do obozu Stutthof. Podczas uroczystości odsłonięte trzy czasowe ekspozycje: „Znani – nieznani. Historie ludzi w numerach zapisane”, „Stutthof 8/9 maja 1945 r. Historia i pamięć” – przygotowane przez zespół Muzeum, oraz „Hale DAW – prace dyplomowe studentów Politechniki Warszawskiej”.


Wystawa „Znani – nieznani. Historie ludzi w numerach zapisane. Odtąd nazwiska nasze przestały istnieć – staliśmy się tylko numerami” ukazuje sylwetki byłych więźniów KL Stutthof osadzonych w latach 1939–1944. Inspiracją do niej były materiały otrzymywane od rodzin byłych więźniów – zarówno kopie, ale też i bezcenne oryginały.

– Każdy więzień po przybyciu do obozu i zewidencjonowaniu w obozowej kartotece, otrzymywał numer i tym samym tracił swoje imię i nazwisko. Jednak pod każdym numerem krył się człowiek, który przed aresztowaniem i osadzeniem w obozie koncentracyjnym prowadził normalne życie, miał rodzinę, pracę – mówi Katarzyna Krawczyk, rzecznik prasowy Muzeum.

– W znajdujących się w archiwum muzeum dokumentach obozowych są jedynie suche dane osobowe aresztowanej osoby i rzadziej jej rodziny. Czasami jest możliwe w stanie ustalić jedynie imię i nazwisko numer danej osoby. Dopiero na podstawie innych dokumentów, wspomnień i zdjęć, pochodzących zarówno z okresu przedwojennego, jak i powojennego, pozyskiwanych od rodzin lub innych zainteresowanych historią osób, można uzupełniać wiedzę o więźniach i ich losach, kim byli, czym się zajmowali. I tego podjęli się twórcy wystawy – dodaje rzecznik.

O wystawie opowiedziała nam też jej kuratorka, dr Danuta Drywa.

– Historia przemawia przez dzieje ludzi. Taką przejmującą dla mnie osobiście historią jest los Stefana Sażyńskiego. On sam zginął w trakcie ewakuacji więźniów KL Stutthof, trzej jego synowie zostali rozstrzelani w innych miejscach, a żona przeżyła obóz Ravensbrück, pozostając sama przez długie lata po wojnie – mówi dr Danuta Drywa. – Podobnych historii polskich rodzin w czasie wojny jest znacznie więcej. Wystawa pokazuje, że każdy numer, każde nazwisko w obozowej kartotece to osobna historia, nie tylko danej osoby, ale też jego rodziny i naszego kraju – podkreśla.

WOJNA ZMIENIŁA SIĘ W POKÓJ

Druga wystawa otwarta w ubiegłym tygodniu to „Stutthof 8/9 maja 1945 r. Historia i pamięć”. Ukazuje ona losy ludzi i terenu byłego obozu koncentracyjnego oraz jego najbliższych okolic w ostatnich dniach wojny i początków pokoju. Podejmuje próbę wyjaśnienia, jak te szczególne wydarzenia z maja 1945 roku przetrwały w pamięci świadków, dokumentach, fotografiach, mapach i ocalałych przedmiotach, podkreślając ich niezwykłą różnorodność oraz odmienność ocen, zwykle zależną od narodowości wspominających. Prezentuje powojenne narracje, upamiętnienia i uroczystości, jakie przez dziesięciolecia odbywały się w Muzeum w Sztutowie w związku z zakończeniem wojny i uwolnieniem ostatnich więźniów obozu Stutthof.

– Przygotowanie wystawy oznaczało zmierzenie się z określeniem wpływu wielkich wydarzeń na pozornie niewielki punkt na mapie – mówi dr Tomasz Gliniecki, kurator i jeden z współtwórców wystawy, obok dr. Marcina Owsińskiego. – Ostatnie dni II wojny światowej w Europie i pierwsze chwile pokoju były przecież punktem zwrotnym, który zmienił losy całych państw i dziesiątek milionów zamieszkujących je ludzi. W badaniach przeszłości rozpatruje się je zazwyczaj z dużej perspektywy – geopolityki, podziałów terytorialnych, wędrówek ludności, czy problemów odbudowy. Kiedy jednak patrzy się z tak wysoka, umknąć mogą sprawy niby drobne, acz może najważniejsze, bo skoncentrowane na uczestnikach zdarzeń. Dlatego wraz z dr. Marcinem Owsińskim postanowiliśmy drobiazgowo zbadać proces przemiany wojny w pokój z punktu widzenia ludzi, związanych wówczas ze Stutthofem, zarówno obozem koncentracyjnym, jak i miejscowością – dodaje.

TRUDNO UWIERZYĆ W TO MIEJSCE

„Hale DAW” to z kolei ekspozycja przedstawiająca ciekawe koncepcje zagospodarowania i aranżacji przestrzeni dawnych hal przemysłowych DAW, przygotowane w ramach dyplomów inżynierskich studentów Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.

– Naszym celem było przekształcenie miejsca pracy więźniów KL Stutthof w warsztatach obozowych, w przestrzeń muzealną – mówi Maria Kobiela, jedna z kuratorów wystawy.

Jak podkreśla, ze względu na wartość historyczną obiektu ingerencje w istniejącą strukturę były ograniczone do minimum.

– Zależało nam na zachowaniu jak największej autentyczności i charakteru miejsca wraz z wprowadzeniem wątku autorskiego w sferze architektonicznej i ideowej. Znaleźliśmy się w miejscu, w którego istnienie czasem trudno jest uwierzyć, a jego piętno warunkuje odbiór i poznanie. Nie chcieliśmy tego. W naszych pracach chcieliśmy przypomnieć, że oprócz zła istnieją także dobro i miłość, a wiara w nie, daje nadzieję, którą można odnaleźć nawet w miejscach takich jak to, w którym wydaje się, że zanikła. Odnaleźliśmy ją w czasie, naturze, pamięci i w samym człowieku. Poruszane przez nas wątki były nie tylko ukojeniem podczas pracy i wizyt, ale także stały się głównymi ideami projektowymi – dopowiada Maria Kobiela.

Dwie pierwsze ekspozycje można oglądać do końca roku, zaś wystawę „Hale DAW” – do 16 października.

 

 

Witold Chrzanowski/ako

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj