Święto, które łączy pokolenia. Dzień Osadnika w Nowym Dworze Gdańskim

2.fotografia archiwalna z zasobów Klubu Nowodworskiego

Żuławy to region, w którym po II wojnie światowej nastąpiła niemal całkowita wymiana ludności. Dotychczasowi niemieccy mieszkańcy musieli opuścić swoje gospodarstwa i uciekać na zachód.  Zastąpili ich Polacy, którzy przybyli tu z wszystkich stron Rzeczypospolitej. Także tych, które na mocy porozumień naszych „sojuszników”, zostały Polsce odebrane po wojnie.


Od kilku lat żuławskich pionierów upamiętnia organizowany w Nowym Dworze Gdańskim Dzień Osadnika. W tym roku święto obchodzone jest online z powodu koronawirusa.

ZASTALI „SPALONĄ ZIEMIĘ”

W 1945 roku przybysze zetknęli się na Żuławach z praktyką „spalonej ziemi”, stosowanej w ostatnich miesiącach zmagań wojennych przez Niemców.

– Żuławy w okresie od stycznia do maja 1945 roku zamieniły się w wielki cmentarz. Zginęły na tym niewielkim obszarze tysiące cywilów i setki żołnierzy. Zginęła też poprzez celowe zalanie wodą prawie cała kultura rolnicza tych ziem, w całkowitej destrukcji znalazły się też w większości zakłady przemysłowe i rzemieślnicze – pisze dr Marcin Owsiński, historyk specjalizujący się w dziejach regionu. – Zniszczono skutecznie połowę zabudowy mieszkalnej i infrastrukturę żuławskich miast i wsi. Wraz z ucieczką i ewakuacją miejscowej ludności niemieckiej oraz zniszczeniem infrastruktury zginęły miejscowe historie, opowieści, dokumenty i tradycja. Zawalił się cały dotychczasowy świat – dodaje.

Taki obraz zastali osadnicy, którzy sami w sobie byli bardzo skomplikowaną i różnorodną mieszaniną postaw, pochodzenia, umiejętności i oczekiwań.

 

 

(Fot. archiwum Klubu Nowodworskiego)

– Dla wszystkich Polaków, którzy zaczęli tu przybywać i się osiedlać po maju 1945 roku, Żuławy z ziemią, klimatem oraz zupełnie inną kulturą rolną, były od początku wielkim wyzwaniem, któremu nie wszyscy podołali – tłumaczy dr Owsiński.

Obraz powojennej pożogi, zatopionych wsi i miast, brak wody pitnej, prądu, leków – właściwie wszystkiego sprawił, że większość (nawet 75 proc.) przybyłych tu osadników ostatecznie wyjechała.

– Zostali ci najwytrwalsi, najtwardsi, najbardziej zdeterminowani. Żyli pracując bardzo ciężko, często w przekonaniu, że są tu „na chwilę” i tęskniąc do swoich danych stron, czasem aż do końca życia – mówi Mariola Mika ze Stowarzyszenia Miłośników Nowego Dworu Gdańskiego – Klubu Nowodworskiego i dodaje: – My współcześni Żuławiacy jesteśmy ich potomkami. Nasi dziadkowie, rodzice nie uczyli nas miłości do tego regionu, bo sami nie byli jej nauczeni. Dopiero od niedawna zaczęliśmy na nowo budować naszą żuławską tożsamość i w tej mieszance kulturowej szukać tego, co nas łączy.

ŚWIĘTO MA SIEDEM LAT

Służyć temu ma właśnie Dzień Osadnika, święto zainicjowane przed siedmioma laty przez Stowarzyszenie Miłośników Nowego Dworu Gdańskiego – Klub Nowodworski.

– Święto ma służyć wszystkim mieszkańcom, jako pretekst do wspólnego pochylenia się nad trudną historią Żuław. Święto wyjątkowe, w trakcie którego Nowy Dwór Gdański i jego mieszkańcy przenoszą się w czasie – mówi Kamila Ziętek, także działaczka Stowarzyszenia.

 

VI Dzień Osadnika - przemarsz

(Fot. archiwum Klubu Nowodworskiego)


Pierwsza edycja Dnia Osadnika odbyła się jako element Nocy Muzeów w 2014 roku.

– Członkowie Samodzielnej Grupy Odtworzeniowej „Pomorze”, Maciej Makowski i Maciej Stupkiewicz, zaproponowali nam wtedy przygotowanie rekonstrukcji historycznej, pokazującej wycofanie się wojsk niemieckich i wkroczenie oddziałów sowieckich na Żuławy w 1945 roku. Wtedy też zrodził się pomysł, aby oprócz działań militarnych pokazać, co działo się z ludnością cywilną w tym czasie. Dzięki zgromadzonym przez nas wywiadom z pierwszymi, powojennymi osadnikami, znaliśmy wiele wyjątkowych i niesamowitych ludzkich historii. Odzew był tak pozytywny, że sekretarz naszego stowarzyszenia, Marzena Bernacka-Basek, wpadła na pomysł, aby Dzień Osadnika stał się samodzielnym świętem – opowiada Kamila Ziętek.

Jednym z najważniejszych, stałych elementów Dnia Osadnika jest przemarsz uczestników wydarzenia, ulicami miasta. Rozpoczyna się on na stacji Żuławskiej Kolei Dojazdowej w Nowym Dworze Gdańskim, gdzie rekonstruktorzy z Samodzielnej Grupy Odtworzeniowej „Pomorze”, wraz z przebranymi w stroje z epoki mieszkańcami, inscenizują przybycie na Żuławy osadników.

TAK RODZI SIĘ TRADYCJA

– Szczególnie cieszy fakt, że w tej żywej lekcji historii, co roku aktywnie uczestniczy coraz więcej osób. W trakcie przemarszu składane są także kwiaty pod pomnikiem Żuławskich Pionierów. To moment, w którym uczestnicy święta wspominają swoich przodków, rodziców, dziadków, którzy po II wojnie światowej wykazali się ogromną odwagą, determinacją i włożyli mnóstwo wysiłku w przywrócenie tego skrawka ziemi do życia. Innym ważnym elementem jest również osadniczy poczęstunek. Gospodynie – córki żuławskich osadników serwują co roku przysmaki z dawnych lat. Jest prosto, swojsko i bardzo smacznie. Oprócz elementów zabawy, każdej edycji nowodworskiego święta towarzyszą wykłady historyczne, które podkreślają edukacyjny wymiar wydarzenia – dopowiada Mariola Mika.

 

3.fotografia archiwalna z zasobów Klubu Nowodworskiego

(Fot. archiwum Klubu Nowodworskiego)

W 2018 roku odbył się pierwszy, tematyczny Dzień Osadnika. Organizatorów zainspirowały do tego wspomnienia Józefa Liguzy, jednego z żuławskich osadników, któremu obiecano większy areał, gdy okaże metrykę ślubu. Dlatego stałe elementy naszego święta, zostały wzbogacone o zwyczaje i obrzędy ślubno-weselne.

– Ten pomysł tak bardzo spodobał się naszym uczestnikom, że i w kolejnym roku przygotowaliśmy dla nich coś wyjątkowego. Zaprosiliśmy ich z kolei na Dożynki. Nie zabrakło kolorowego korowodu dożynkowego, kapeli i tańców. Do Nowego Dworu Gdańskiego na chwilę powróciły wojenne i powojenne tanga, poleczki i ludowe przyśpiewki w znakomitym wykonaniu lokalnych artystów z Żuławskiego Ośrodka Kultury i Krainy Otwartej Sztuki „KOS” – mówi Mariola Mika. 

NIESTRASZNA PANDEMIA

Z uwagi na trwającą pandemię, w tym roku zmienia się dotychczasowa forma Dnia Osadnika. Ale nie zmieni się to co najważniejsze – wspólna pamięć o przodkach, którzy odważyli się, tuż po wojnie przyjechać na Żuławy i przywrócić je do życia.

– Zgodnie z nałożonymi obostrzeniami musimy zrezygnować ze wspólnego przemarszu i spotkania Żuławiaków. Zapraszamy mieszkańców, by wspólnie z rodzinami, znajomymi, w szkołach czy zakładach pracy przebrali się w osadnicze stroje, zrobili sobie zdjęcie, a fotografię wrzucili do wspólnej galerii lub przesłali do nas mailem na adres: biuro@zph.org.pl. Na zdjęcia mieszkańców czekamy do 9 października – mówią organizatorki Dnia Osadnika.
 

Witold Chrzanowski/ako

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj