Wielkość stref buforowych w gdyńskich autobusach kością niezgody między kierowcami, a Zarządem Komunikacji Miejskiej. Ci pierwsi, w obawie przed zarażeniem się koronawirusem, chcą ich powiększenia, ale ich postulaty są konsekwentnie odrzucane przez władze Gdyni i zarządców ZKM.
– Takie podejście do sprawy prowadzi do eskalacji konfliktu i w efekcie może oznaczać paraliż gdyńskiej komunikacji miejskiej – ostrzegają przedstawiciele załóg trzech komunalnych spółek przewozowych – Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej, Przedsiębiorstwa Komunikacji Autobusowej i Przedsiębiorstwa Komunikacji Trolejbusowej.
Kierowcy gdyńskich autobusów i trolejbusów chcą, aby strefy buforowe między nimi i pasażerami zostały powiększone. W tej chwili wyłączona z użytkowania jest przestrzeń między kabiną, a przednimi drzwiami. Kierowcy chcą, aby włączyć do niej także przednie siedzenia dla pasażerów. Takiej właśnie wielkości strefy obowiązywały w większości gdyńskich pojazdów komunikacji miejskiej wiosną tego roku.
– Dystans między nami, a pasażerami to obecnie raptem kilkadziesiąt centymetrów. Nie ma więc to wiele wspólnego z obowiązującymi przepisami dotyczącymi dystansu społecznego. Oczekujemy przywrócenia rozwiązań z wiosny. Po prostu boimy się o swoje zdrowie. Ani miasto, ani ZKM do naszych wniosków w tej sprawie nie chce się przychylić. Według mnie, dla władz Gdyni, od zdrowia naszego i pasażerów, ważniejsze są jednak kwestie finansowe, gdyż powiększenie stref prawdopodobnie wymusiłoby uruchomienie dodatkowych kursów – mówi, pragnący zachować anonimowość, kierowca zatrudniony w Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej.
STANOWISKO ZKM
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Hubert Kołodziejski, dyrektor ZKM Gdynia. Jak podkreśla, bezpieczeństwo zarówno pracowników komunikacji miejskiej, jak i pasażerów, jest na bieżąco monitorowane.
– Kwestie finansowe nie mają tu większego znaczenia – mówi Hubert Kołodziejski. – W naszej opinii zagwarantowaliśmy kierowcom maksymalne możliwe bezpieczeństwo. Pracują w obudowanych kabinach, strefa buforowa istnieje i jest oznakowana taśmami. Jest również obowiązek wietrzenia pojazdów. Pragnę też zwrócić uwagę, że kierowcy, decyzją władz Gdyni, nie prowadzą w tej chwili sprzedaży biletów, a więc nie wydają też reszty. To kolejny element dbania o ich bezpieczeństwo. Chcę też podkreślić, że kierowcy nie mogą być całkowicie izolowani od pasażerów. Przykładem na to są niepełnosprawni, poruszający się na wózkach inwalidzkich pasażerowie. W takich przypadkach kierowca musi wysiąść z pojazdu, rozłożyć im rampę wjazdową do autobusu, czy trolejbusu, a następnie ją złożyć. Ma więc kontakt z pasażerem niezależnie od wielkości strefy buforowej – dodaje.
KWESTIA BEZPIECZEŃSTWA
Z kolei Stanisław Taube, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w Gdyni i członek Komisji Współdziałania Związków Zawodowych liczy, że w sprawie powiększenia stref buforowych w pojazdach uda się porozumieć z władzami miasta i organizatorem komunikacji miejskiej.
– Mam nadzieję, że się dogadamy. A jeśli nie, to będziemy jako Komisja Współdziałania Związków Zawodowych zastanawiać się, w jaki sposób zrealizować postulaty pracowników – ostrzega Stanisław Taube. – Podkreślę, to nie jest nasze „chciejstwo”, a apel kierowców, którzy chcą bezpiecznie wykonywać swój zawód. Urzędnicy Ratusza i dyrekcja ZKM pozamykali się w budynkach, chronionych przez strażników miejskich. Niektórzy w ogóle nie wychodzą z domu pracując zdalnie, a i tak część z nich zachorowała na koronawirusa. Jednocześnie twierdzą, że podchodzenie pasażerów do kierowców w pojazdach komunikacji miejskiej na odległość zaledwie kilkudziesięciu centymetrów nie jest zagrożeniem dla ich zdrowia. To po prostu śmieszne – dodaje Stanisław Taube.
Na razie nie wiadomo jaką, w przypadku braku porozumienia, formę ewentualnego protestu wybiorą kierowcy. Nieoficjalnie mówi się, że mogą masowo wziąć zwolnienia lekarskie oraz urlopy i w ten sposób sparaliżować funkcjonowanie komunikacji miejskiej w Gdyni.
Marcin Lange/ako