Prawie dekadę spędził na ulicy, potem pomieszkiwał w schronisku, a od dwóch miesięcy uczy się na nowo żyć w mieszkaniu na gdańskiej Oruni. Pan Zenon pokonał kryzys bezdomności. Pomogło…rysowanie.
Życie pana Zenona to z jednej strony smutna historia człowieka, który żył na marginesie, a z drugiej przykład na to, że można znaleźć drogę do stabilizacji i zacząć wszystko od nowa. To długi i trudny proces, ale nie niemożliwy. – Czy tak, jak jest teraz, jest dobrze? – pytam pana Zenona. – Pewnie – odpowiada.
Ale dobrze wie, że nic nie jest dane na zawsze, że o siebie trzeba walczyć. Codziennie.
Pomagają w tym ludzie z ośrodka i „ekipa moprowców”, jak mówi o nich pan Zenon. Sprawdzają i monitorują, jak sobie radzi. Kiedy się spotkaliśmy w mieszkaniu wspomaganym – o które dla mężczyzny zabiegała fundacja Senior Design ze Szczecina, a pomogła w tym Fundacja Fosa, Urząd Miejski i Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta – zapłacił dopiero drugi czynsz. Wszystko jest więc świeże. Mieszkanie nie jest jeszcze w pełni wyposażone, ale najważniejsze, że jest stół, są sztalugi, przybory do rysowania i malowania.
20 LAT PRZERWY W RYSOWANIU
Rysował od zawsze, ale miał 20 lat przerwy. Wrócił do szkiców w schronisku, kiedy był bezdomny.
Szkicuje i maluje portrety – również znanych mieszkańców miasta, aktorów, tworzy reprodukcje – jak „Dziewczyna z Perłą” Jana Vermeera, czy słynne zdjęcie afgańskiej kobiety z okładki National Geographic – oraz gdańskie panoramy. Szczególny sentyment ma do Parku Oruńskiego, do którego kiedyś uciekał, kiedy życie rodzinne zaczęło mu się walić. Uciekał też w alkohol. A potem zaczęła się jego tułaczka, która trwała ponad osiem lat. Imał się różnych zajęć – głównie na budowach w całym regionie, a że miał fach w rękach, praca szła mu dobrze. Miał nawet epizody pracy przy zabytkach, przy odtwarzaniu starych części elewacji, z którymi inni nie mogli sobie poradzić.
„WTEDY RYSOWAŁEM EMOCJAMI”
Do rysowania wrócił po tym, jak ktoś podsunął mu w schronisku portret bezdomnego kolegi z ośrodka. Pomyślał sobie, że zrobiłby go sto razy lepiej… i zaczął na nowo rysować. W ośrodku pomagali i dostarczali mu niezbędnych przyborów. Jednak ten czas nie był łatwy, stąd wiele prac jest nieskończonych albo wyglądają na skończone, ale są w ujęciu pana Zenona niedopracowane.
– Wtedy rysowałem emocjami, nie zawsze dawałem radę – mówi.
Teraz, kiedy przyznano mu mieszkanie, kiedy wychodzi na prostą, pan Zenon chciałby się ze swojej twórczej pracy utrzymywać. Na razie nie ma pomysłu, jak to zrobić, przyznał, że obawia się, że to nie wyjdzie, że rejestracja działalności go przeraża. Na razie tworzy do szuflady i dla znajomych. Planuje też zagospodarować białe ściany mieszkania. – Ja te obrazy, które tu powstaną, mam już w głowie – podkreśla
Pan Zenon miał swoją wystawę w ramach wernisażu Zdolni z Oruni w Stacji Orunia Gdańskiego Archipelagu Kultury.
Aleksandra Nietopiel