Nie żyje Polak, który przebywał w śpiączce w szpitalu w Plymouth. Minister Wawrzyk: „Robiliśmy wszystko żeby pomóc rodakowi”

Zmarł Polak, który od listopada 2020 r. przebywał w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth – potwierdziła we wtorek rodzina mężczyzny. Sprawa jego podłączenia do aparatury podtrzymującej życie była przedmiotem wielu kontrowersji i budziła oburzenie polskich lekarzy.

W poniedziałek wieczorem szpital w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii informował rodzinę, że stan mężczyzny – którego personalia z uwagi na dobro rodziny nie mogą być publikowane – znacząco się pogorszył.

Mieszkający od kilkunastu lat w Wielkiej Brytanii obywatel Polski w średnim wieku trafił do szpitala w Plymouth po ataku serca w dniu 6 listopada 2020 r., w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a jego mózg był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. 

SKARGA DO TRYBUNAŁU

Przeciwna odłączeniu mężczyzny od aparatury część rodziny złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Została ona jednak odrzucona. Polskie Ministerstwo Sprawiedliwości wystąpiło wtedy do Wielkiej Brytanii z wnioskiem w tej sprawie, a resort zwrócił się do brytyjskiego Ministerstwa Zdrowia o ponowne podłączenie Polaka do urządzeń zapewniających mu karmienie i nawadnianie. Do sprawy włączyło się też Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Kancelaria Prezydenta. Gotowość przejęcia pacjenta zgłosiła klinika Budzik.

BIERNA EUTANAZJA

Kilka dni temu sytuację, gdy Polak jeszcze żył, na naszej antenie komentował dr Filip Furman, dyrektor Centrum Nauk Społecznych i Bioetyki Instytutu Ordo Iuris.

    – Niestety, brytyjskie sądy zajmują nieugięte stanowisko o przeprowadzeniu biernej eutanazji, tzn. poprzez zagłodzenie człowieka – mówił na naszej antenie dr Filip Furman, dyrektor Centrum Nauk Społecznych i Bioetyki Instytutu Ordo Iuris. – Do tej pory sytuacja wyglądała w ten sposób, że odwołania do sądów Wielkiej Brytanii nie przyniosły rezultatu. Rodzina odwoływała się także do europejskiego Trybunału Praw Człowieka, co również nie przyniosło oczekiwanych skutków. My, w imieniu rodziny, wnieśliśmy wniosek do komitetu ds. Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ, ponieważ uważamy, że takie postępowanie, które ma miejsce w Wielkiej Brytanii, łamie szereg przepisów – m.in. to o prawie do życia – stwierdził dr Furman.

    Podobne głosy słychać wśród polskich lekarzy, którzy komentują sprawę śmierci Polaka z Plymonth.

    – To, z czym mieliśmy do czynienia, to niedanie szansy pacjentowi – stwierdził w TVP Info były wiceminister nauki prof. Wojciech Maksymowicz na antenie TVP. Profesor okoliczności śmierci mężczyzny nazwał „barbarzyńskim morderstwem”.

    STANOWISKO SZPITALA

    Początkowo mężczyzna znajdował się w śpiączce, a według szpitala miał on niewielką szansę na przejście w stan świadomości.

    W związku z tym szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne temu jednak były mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.

    OGROMNA TRAGEDIA

    – Robiliśmy wszystko, żeby pomóc naszemu rodakowi, niestety nasze starania nie zostały zwieńczone powodzeniem – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk po informacji o śmierci Polaka, który przebywał w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth.

    Wiceminister podkreślił, że zarówno „konsul i centrale MSZ” były zaangażowane w pomoc Polakowi. – Niestety dziś dostaliśmy najgorszych z możliwych informacji. To dla nas wszystkich jest ogromna tragedia – dla tych wszystkich osób, które w ambasadzie w Londynie i tu na miejscu robiły wszystko do ostatniej chwili, aby naszemu rodakowi pomóc – powiedział.

    DWA STANOWISKA W TEJ SPRAWIE

    Minister spraw zagranicznych złożył też wyrazy współczucia i kondolencje rodzinie zmarłego. Zapewnił, że Polacy za granicą nadal mogą liczyć na wsparcie służb konsularnych Polski.

    Żona mężczyzny uważała, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu w takim stanie, a druga część rodziny argumentowała, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.

     

     

    PAP/pb

    Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj