Trzcina z Zalewu Wiślanego należy do najlepszych w Europie. Po trzech latach przerwy udało się przeprowadzić żniwa

gvjvgj

Na Zalewie Wiślanym kończą się powoli żniwa trzciny. Jest to bardzo poszukiwany na całym świecie surowiec służący do wykonywania ekologicznych strzech dachowych. Trzcina z Zalewu należy do najlepszych w Europie.

–  Jest bardzo bogata w krzem, a to powoduje, że może długo leżeć na dachu. Świetnie się trzyma i dobrze prezentuje – wyjaśnił Ryszard Zagalski, który zajmuje się zbiorem trzciny od ponad 40 lat.

ZBIORY PO DŁUGIEJ PRZERWIE

Tegoroczne żniwa na Zalewie Wiślanym są pierwsze po trzech latach przerwy, gdy z powodu niesprzyjającej pogody – przede wszystkim braku mrozów, trzeba było je zawiesić.

– Sezon 2019-2020 był szczególnie niekorzystny. Zalew Wiślany był całkowicie pozbawiony lodu, a to właśnie lód i niskie temperatury są niezbędne do tego, by trzcina dojrzała i nadawała się na pokrycie dachu. W dodatku wysoki poziom wody w akwenie uniemożliwił w dużej mierze nawet oczyszczenie zalewu z dwu-trzyletniej trzciny, która nie nadaje się już do celów budowlanych – tłumaczył Ryszard Zagalski.

Z tegorocznego, kończącego się właśnie sezonu nasz rozmówca jest zadowolony, choć wyniki zbiorów będą na pewno niższe od tych sprzed kilkunastu lat, gdy zbierano nawet 250 tysięcy wiązek trzciny. Jak przewiduje Zagalski, tegoroczny sezon zakończy się zbiorem około 80 tysięcy wiązek.

(Fot. Radio Gdańsk/Witold Chrzanowski)

KIEDYŚ SYMBOL ZACOFANIA. TERAZ – ŚWIADECTWO NOWOCZESNOŚCI

Żniwa potrwają jeszcze najwyżej trzy tygodnie – do połowy marca. Wtedy ptaki rozpoczną przygotowania do okresu lęgowego.

– Zawsze ściśle przestrzegamy tej daty. Pracujemy przecież na terenie obszaru Natura 2000 i obowiązują nas ostre regulacje z tym związane. Chodzi tu o wielkości pozyskanej trzciny, czasu żniw i sposobu ich przeprowadzania. Żaden z tych elementów nie może naruszać ekosystemu – mówił Ryszard Zagalski.

Trzcina strzechowa to przede wszystkim przedmiot eksportu, choć i w Polsce popyt na ten towar stopniowo rośnie. – Zainteresowanie trzciną na naszym rynku krajowym pojawiło się 20 lat temu. Przedsiębiorcy zapragnęli mieć dachy trzcinowe na restauracjach, skansenach, gospodarstwach agroturystycznych, budynkach gospodarczych czy domkach letniskowych – stwierdził Zagalski.

W okresie PRL trzcina na dachach była synonimem biedy i zacofania. Teraz staje się powoli symbolem nowoczesności i zdrowego stylu życia.


Witold Chrzanowski/ap

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj