22 marca mija 81 rocznica zamordowania w lesie nieopodal KL Stutthof 67 Polaków, którzy po wybuchu wojny trafili do tego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Była to już druga egzekucja działaczy polonijnych z Wolnego Miasta Gdańska. Do pierwszej doszło 11 stycznia 1940 roku.
W poniedziałek, w rocznicę bestialskiego mordu dokonanego przez Niemców, pracownicy muzeum Stutthof w Sztutowie złożą o godz. 10:00 kwiaty w Stegnie w miejscu upamiętnienia tego tragicznego wydarzenia.
Uroczystość z powodu koronawirusa nie będzie miała charakteru powszechnego, ale pracownicy i dyrekcja muzeum apelują do wszystkich o chwilę zadumy nad tragicznymi losami Polski i Polaków w czasie II wojny światowej.
WAŻNA DATA
Oddział gdański Instytutu Pamięci Narodowej od lat bada i upamiętnia losy gdańskiej Polonii, w tym też tych, którzy zostali osadzeni w Stutthofie.
– Dla Gdańska i dla wszystkich gdańszczan dzień 22 marca to najważniejsza obok 1 września rocznica, związana z II wojną światową. Zagłada polskich elit z Wolnego Miasta Gdańska rozpoczęła się 1 września, równocześnie z trwaniem bohaterskiej batalii na Westerplatte. Jednak w tym samym czasie trwała także inna, ludobójcza wojna. Gdy pierwszego dnia zginął na ul. Dyrekcyjnej harcmistrz Jan Ożdżyński, gdy o świcie wywlekani byli przez Niemców z domów polscy kapłani, przyszli męczennicy, czyli ks. Górecki, ks. Rogaczewski i ks. Komorowski, gdy ginęli i mordowani byli pierwsi obrońcy poczty, rozpoczęło się już to, co zdominowało całą II wojnę światową i tragiczny polski los. Masowe mordowanie Polaków za to, że kochali Polskę, że cenili i kultywowali polskie wartości i tradycje – podkreślił prof. Mirosław Golon, dyrektor IPN Gdańsk.
CODZIENNIE WALCZYLI O ŻYCIE
– Dla gdańszczan-Polaków przez całą II wojnę światową każdy dzień był dniem dramatów. Dniem śmierci lub więzienia. 22 marca 1940 roku, gdy zamordowano 67 bohaterów, poprzedzony masową egzekucją 22 gdańszczan z 11 stycznia 1940 roku, zawsze powinien zostać w naszej pamięci. Wspaniałych synów utraciła wtedy nasza ojczyzna. Tak wiele mogli dla niej jeszcze zrobić – dodał prof. Mirosław Golon.
Witold Chrzanowski/pb