To mogło skończyć się tragedią. Trzy promile alkoholu w wydychanym powietrzu miał kierowca, który spowodował kolizję na obwodnicy Trójmiasta. Mężczyzna wiózł samochodem 14-letniego pasażera i nie miał prawa jazdy.
Do zajścia doszło w pobliżu węzła Szadółki, a sprawcę ujęli świadkowie i straż miejska. 38-latek jechał zadecydowanie za szybko, a siła uderzenia była ogromna – wyjaśnia nadkomisarz Magdalena Ciska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Patrol drogówki, który pojechał na miejsce zdarzenia ustalił, że 38-letni kierowca citroena, jadąc prawym pasem ruchu w kierunku Łodzi, nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, stracił panowanie nad autem i uderzył w bariery energochłonne znajdujące się po prawej stronie jezdni. Następnie odbił się i uderzył w bariery znajdujące się z lewej strony jezdni.
PIJANY, BEZ PRAWA JAZDY
– Podczas zdarzenia od pojazdu odpadła chłodnica, która uderzyła w jadący prawym pasem ruchu hyundai. Nikomu nic poważnego się nie stało. Badanie trzeźwości wykazało, że sprawca zdarzenia był pod wpływem trzech promili alkoholu. Ponadto mężczyzna nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdu, a w aucie przewoził 14-letniego pasażera. Nieodpowiedzialny kierowca przed sądem odpowie za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości i spowodowanie kolizji oraz za jazdę bez uprawnień – tłumaczy Magdalena Ciska.
– Samochodem podróżował ojciec z synem. Z relacji świadków dowiedziałem się, że jechali wężykiem od strony Gdyni. Od mężczyzny wyczuwalna była woń alkoholu. Dziecku leciała krew z ucha, co mogło świadczyć o urazie wewnętrznym głowy – mówi inspektor Piotr Dawidowski.
(Fot. Pomorska Policja)
NAWET DWA LATA ZA KRATKAMI
Mundurowi wezwali służby ratownicze i opatrzyli chłopca. Zabezpieczyli miejsce zdarzenia i pilnowali mężczyzny, który mógł próbować uciec. Decyzją ratowników medycznych chłopak trafił do szpitala.
Nieodpowiedzialny kierowca przed sądem odpowie za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości i spowodowanie kolizji oraz za kierowanie bez uprawnień. Mężczyźnie grożą dwa lata więzienia.
Grzegorz Armatowski/PAP/pb