Proces Anny Kołakowskiej warunkowo umorzony. „Mamy nie ważyć się bronić wartości”

Warunkowym umorzeniem postępowania na okres próby jednego roku zakończył się długoletni proces Anny Kołakowskiej. Radna oskarżona była o napaść na policjantów podczas gdańskiego marszu równości w 2016 roku.

Sędzia zdecydował o warunkowym umorzeniu w środę. Anna Kołakowska uważa, że decyzja jest niesprawiedliwa i zamierza apelować:

– Sąd umarza warunkowo postępowanie na okres roku, ja i córka mamy zapłacić po 2 tys. zł grzywny. Warunkowo, to znaczy, że mamy więcej nie ważyć się bronić wartości, bo wszystko będzie się toczyło na nowo. My oczywiście składamy apelację, bo nie godzimy się na to, by sąd, jako podstawę osądzenia naszego postępowania, brał kłamliwe zeznania policjantów, nie uwzględniał zeznań świadków obrony, ludzi poważnych, wykształconych, często zasłużonych. Przede wszystkim, co dla nas najważniejsze, nie uwzględnił materiału filmowego, który dołączyliśmy do akt. Ten materiał jest powszechnie znany, bo był prezentowany w telewizji, w mediach społecznościowych. Mówimy o materiałach filmowych, które pokazywały moment aresztowania mojej córki i zetknięcia się mnie, jej i mojego męża z policją.

Radna mówi, że część materiałów dowodowych, w tym ważne dla jej linii obrony filmy, znikały z akt sprawy, co wymagało interwencji jej adwokata i pozyskiwania dowodów z wcześniejszego postępowania przeciwko policji, które toczyło się po zajściach w trakcie marszu równości w roku 2016, i które ostatecznie zostało umorzone.

„JESTEM ZSZOKOWANY”

Do sprawy odniósł się Robert Kwiatek, dawny opozycjonista, fotoreporter i działacz Federacji Młodzieży Walczącej.

– Sąd, który powinien być ślepy na różne czynniki zewnętrzne, był ślepy chyba tylko na argumenty ludzi, którzy je przedstawiali, broniąc się. Najbardziej bulwersujące jest to, że znikały nagrania, a nawet informacje z prokuratury. To jest jak za najgorszych czasów komuny. Nie wyobrażałem sobie, że możemy dojść do takiego etapu w wolnej Polsce. Rozumiem, że sądy nie są do końca sprawiedliwe, że nie zawsze mogą wszystko odpowiednio ocenić, ale to złamanie prawa do obrony, niesłuchanie argumentów, nie patrzenie na filmy, trzymanie się tylko jednej wersji, która została przez kogoś napisana i wydanie takiego wyroku. Ja jestem zszokowany.

Próbowaliśmy w piątek skontaktować się z rzecznikiem Sądu Okręgowego w Gdańsku, by odniósł się do pozyskanych przez nas wypowiedzi.

 

Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj