Każda dryfująca zabawka budzi niepokój. I może być przyczyną rozpoczęcia akcji ratunkowej. Służby apelują

Flamingi, żółwie, łabędzie. Zwykłe materace, banany i tradycyjne koła. Dmuchane akcesoria plażowe to praktycznie obowiązkowy element zestawu każdego szanującego się plażowicza. Ale czasami wiatr i fale sprawiają, że gadżet odpływa na taką odległość, że już nie jesteśmy sami w stanie się do niego dostać. I taki samotnie dryfujący dmuchaniec sprawia, że ratownikom zapala się „czerwona lampka”, bo kto wie, czy drzemiący na nim właściciel nie wpadł do wody i nie walczy właśnie o życie?

Jak podają ratownicy WOPR, często zdarza się, że z powodu ujrzenia samotnie dryfującego na wodzie dmuchanego flaminga lub materaca ratownicy rozpoczynają poszukiwania, angażując siły większości swojego zespołu. W takiej sytuacji istnieje bowiem podejrzenie, że właściciel przedmiotu jest bliski utonięcia. W rzeczywistości natomiast może stać bezpiecznie przy brzegu i obserwować, jak jego gadżet się oddala. Jednak jeśli w tym samym czasie ktoś naprawdę będzie potrzebował pomocy, szansa na uratowanie takiej osoby będzie mniejsza.

Z PUNKTU WIDZENIA RATOWNIKA

Jak twierdzi Maciej Dziubich z sopockiego WOPR, w tego typu, czasem zupełnie niepotrzebne, akcje poszukiwawcze, zaangażowani są ratownicy z kąpieliska, służby WOPR-u, policja wodna czy Morskie Służby Poszukiwania i Ratownictwa.

– Ratownik może podejrzewać, że na tej zabawce wcześniej była osoba. Jeśli teraz jej nie ma i zabawka jest pusta, to może oznaczać, że jej właściciel znalazł się pod wodą. Wtedy ratownicy rozpoczynają bardzo dużą akcję poszukiwawczą. Biorą w niej udział wszystkie możliwe służby ratownicze, łącznie ze śmigłowcem. W Sopocie zdarzało się już kilkakrotnie, że ściągaliśmy z dużej odległości od brzegu taką dmuchaną zabawkę. Na szczęście na brzegu ratownik lokalizował właściciela – mówi Maciej Dziubich.

PROŚBA O ZGŁASZANIE ZGUBY

Zdaniem pomorskiego WOPR, każda zabawka, pozostawiona na wodzie, budzi niepokój. Dlatego też ratownicy apelują o informowanie ich, kiedy taka zabawka zostanie zniesiona przez wiatr, by nie rozpoczynać zbędnej akcji ratowniczej.

– Już dwa lata temu ratownicy sopockiego WOPR apelowali do plażowiczów i turystów, aby zgubienie takiej zabawki, porwanie jej przez wodę czy przez wiatr, było zgłaszane ratownikom właśnie po to, aby nie angażować służb do akcji, które w ostateczności mają uratować białego jednorożca czy różowego flaminga i nie wiążą się z zagrożeniem życia – mówi Joanna Szulc z Pomorskiego WOPR w Gdyni.

WOPR prosi o wzmożoną czujność. Szczególnie w sytuacji, gdy z takich zabawek korzysta dziecko. – Zawsze bezpieczniej jest taką zabawkę przyczepić do linki i mieć jej koniec w dłoni. Wtedy nie ryzykujemy, że w momencie gdy pojawi się prąd wsteczny, powieje wiatr, pociecha na takim jednorożcu czy flamingu znajdzie się poza zasięgiem brzegowych służb ratowniczych – dodaje Joanna Szulc.

Gdy zauważymy niebezpieczną sytuacje, należy wezwać pomoc, dzwoniąc pod numer tel. 601 100 100 lub 112. Wybierając się na plażę, warto również ściągnąć aplikację „Ratunek”, która umożliwia zgłoszenie wypadku poprzez kontakt telefoniczny ze służbami ratowniczymi. Nad wodą to GOPR, TOPR, WOPR i MOPR.

 

Marta Włodarczyk/ua/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj