Po wyjściu z wody nie mogli znaleźć ubrań, więc… poszli spać. Postawili w stan gotowości wszystkie służby ratownicze

Przez kilka godzin szukały ich niemal wszystkie służby, a oni w tym czasie spali w hotelu. Po godzinie 1:00 w nocy policja w Sopocie dostała zgłoszenie, że na plaży leżą ubrania, dokumenty i telefon. Istniało podejrzenie, że ich właściciel zaginął w morzu.

Na nogi postawiono policjantów z psem tropiącym, strażaków, ratowników SAR i WOPR oraz wojskowy śmigłowiec. Akcja poszukiwawcza z lądu, wody i powietrza trwała prawie cztery godziny.

KOLEDZY SPOKOJNIE SPALI W HOTELU

– Okazało się, ze rzeczy należą do 20-latka i jego kolegi z Wielkopolski – mówi starszy aspirant Lucyna Rekowska z sopockiej policji. – W trakcie prowadzonych działań poszukiwawczych policjanci za pomocą komunikatora społecznego nawiązali kontakt ze znajomym mężczyzny i ustalili, z kim najprawdopodobniej przyjechał do Sopotu, ale pomimo wielu prób obydwie osoby nie odbierały połączeń telefonicznych. W działania zaangażowano również policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Turku, którzy skontaktowali się z bliskimi poszukiwanych osób. Po godz. 5:00 rano w wyniku intensywnych działań sopoccy policjanci odnaleźli w pokoju hotelowym, znajdującym się w pobliżu sopockiego molo, poszukiwanego 20-letniego mieszkańca powiatu tureckiego i jego kolegę. W rozmowie z funkcjonariuszami mężczyźni przyznali, że kąpali się w morzu. 20-latek oświadczył też, że gdy wyszli z wody w innym miejscu i nie mogli znaleźć swoich rzeczy, to poszli spać – dodaje Rekowska.

Mężczyzna obudzony przez policjantów wrócił na plażę po swoje rzeczy. Za akcję ratunkową zapłaci Skarb Państwa.

Grzegorz Armatowski/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj