Kierownik kościerskiego schroniska dla zwierząt bił psy pałką? Sprawą zajęła się prokuratura, wciąż na jaw wychodzą nowe fakty [SOS REPORTERZY]

Wracamy do tematu, który ujawniło Radio Gdańsk. Byli pracownicy i wolontariusze schroniska dla zwierząt w Kościerzynie twierdzą, że kierownik placówki znęcał się nad psami. To były policjant z kościerskiej komendy. Zwierzęta miały być kopane i bite między innymi policyjną pałką.

Dotarliśmy do kolejnych świadków tych drastycznych wydarzeń, którzy twierdzą, że fundacja „Animalsi” prowadząca placówkę oraz OTOZ Animals nie reagowała na ich sygnały o nieprawidłowościach.

„KOPNĄŁ PSA JAK PIŁKĘ”

– Byłam świadkiem, jak pan Rafał, chcąc pomóc mi wprowadzić psa do kojca, kopnął go jak piłkę. Ta sytuacja otworzyła mi oczy i zaczęłam interesować się tym tematem. Inni wolontariusze i pracownicy byli świadkami używania policyjnej pałki czy bicia psów trzonkiem miotły. To karygodne zachowania. W moim odczuciu pan Rafał traktował zwierzęta jak rzeczy – tłumaczy wolontariuszka schroniska.

– Po incydencie, który zobaczyłam, zadzwoniłam do prezes fundacji OTOZ Animals Ewy Gebert. Nie przedstawiłam się z wiadomych powodów, ponieważ pan Rafał jest osobą, której można się bać. Pani Ewa po rozmowie powiedziała, że musimy się spotkać. Dzień przed umówionym terminem zadzwoniłam i usłyszałam od pani prezes, że się już ze mną nie spotka, bo wcześniej rozmawiałam z panem Rafałem i ponownie wybuchł konflikt. Powiedziałam jej wszystko, co wiem. Pani Ewa nie dopuszczała tego do siebie. Powiedziała, że jeśli mamy jakieś dowody, to musimy działać. Wystosowaliśmy więc pismo do zarządu oraz OTOZ-u – dodaje.

SYGNAŁY BYŁY, CO Z REAKCJĄ?

Pierwsze sygnały dotyczące wątpliwych zachowań kierownika miały być wysyłane do prezes OTOZ Animals krótko po objęciu przez stanowiska przez kierownika. Były one kierowane w osobistych rozmowach, SMS-ach i mailach. Aktualne oskarżenia są jednak poważniejsze.

Pismo zostało podpisane przez 11 pracowników i wolontariuszy. Twierdzą oni, że reakcją na doniesienie było straszenie sądem oraz wypowiedzenie w trybie natychmiastowej umowy wolontariackiej.

– Liczyliśmy, że organizacja, której jednym ze statutowych celów jest wykrywanie i ściganie przestępstw wynikających z nieprzestrzegania ustawy o ochronie zwierząt, zajmie się tą sprawą należycie. Niestety, wszelkie doniesienia nie tylko były bagatelizowane, ale do zgłaszających wysyłano pisma przedsądowe z żądaniem zaprzestania naruszeń dobrego imienia fundacji – przyznają.

ZWIERZĘTA GŁOSU NIE MAJĄ

Dodają też, że fundacja mogła chronić kierownika schroniska i zarzucają jej stronniczość. Ostatecznie zawiadomiono organy ścigania.

– Zwierzęta za nas się nie wypowiedzą. Jeśli my byśmy tego nie przerwali, to ta sytuacja mogłaby trwać i trwać – mówią.

ODPOWIEDŹ PREZES OTOZ ANIMALS

Ewa Gebert, prezes OTOZ Animals odpiera zarzuty byłych pracowników i wolontariuszy.

– To absolutnie nie jest prawda. Dostaliśmy pismo z anonimowego maila, na którego błyskawicznie odpisałam. Były tam wymienione nazwiska, ale nie zostało podpisane. Po otrzymaniu tego pisma pojechałam jednak do schroniska i sprawdziłam wszystko dokładnie. Zrobiłam to, co mogłam. Bez dowodów i podpisanych oświadczeń nie mogę złożyć sprawy na policję. Bardzo się cieszę, że zajęła się tym prokuratura, która obiektywnie stwierdzi, co się stało. Jeżeli dochodziło do znęcania się nad zwierzętami, to odpowiedzialne osoby powinny zostać ukarane – odpowiada Ewa Gebert.

SKĄD WIĘC PISMA?

Osoby jednak nie były anonimowe, gdyż niektóre dostały wezwania przedsądowe podpisane przez adwokatów.

„Działając w imieniu mojego mocodawcy, ogólnopolskiego towarzystwa ochrony zwierząt OTOZ Animals wzywam do niezwłocznego zaniechania naruszeń dóbr osobistych w postaci dobrego imienia oraz czci. Przede wszystkim wzywam pana, aby zaprzestał pan rozpowszechniania wśród osób trzecich oraz w mediach społecznościowych, w szczególności na portalu społecznościowym Facebook nieprawdziwych informacji szkalujących wyżej wymieniony podmiot”.

– Takie pismo otrzymał były pracownik, który został zwolniony przez kierownika schroniska. Pisał on o tym, że w placówce jest zła opieka weterynaryjna, dochodzi do znęcania się nad zwierzętami w ambulatorium, co jest absolutnie niezgodne z prawdą. Prokuratura zajmuje się tą sprawą i czekamy na decyzję – wyjaśnia prezes OTOZ Animals.

SPRAWA W PROKURATURZE

Kierownik schroniska został zawieszony, a śledztwo w tej sprawie przejęła Prokuratura Rejonowa w Sopocie. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do trzech lat pozbawienia wolności.

Posłuchaj materiału dziennikarza Radia Gdańsk:

Czekamy na Państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.

 

Grzegorz Armatowski/pb/raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj