Sprowadzali luksusowe auta, rejestrowali je jako uszkodzone. Dziewięć osób oskarżonych

Dziewięć osób stanie przed sądem w związku z oszustwami podatkowymi przy sprowadzaniu i sprzedaży samochodów. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Wyliczyła, że Skarb Państwa na przestępczej działalności grupy stracił minimum 4 miliony złotych.  W styczniu 2019 roku na terenie Poznania zarejestrowano spółkę, której prezesem został obywatel Białorusi. Zajmowała się sprowadzaniem samochodów z zagranicy, ich rejestracją i sprzedażą w Polsce. Z dokumentów stanowiących podstawę do rejestracji pojazdów wynikało, że były one zdekompletowane i uszkodzone. Tym samym ich wartość spadła o 70 proc. i dzięki temu płacono mniejszy podatek akcyzowy.

SZYBKO POPSUTE, SZYBKO NAPRAWIONE

W rzeczywistości spółka sprowadzała luksusowe samochody o dużej wartości. W jednym z warsztatów rozkręcano je, a po wykonaniu opinii rzeczoznawcy przywracano do pierwotnego stanu.

– Ponadto oskarżeni sprowadzali do Polski z Niemiec luksusowe samochody osobowe, na które wystawione były poświadczające nieprawdę dokumenty wskazujące, że są to pojazdy ciężarowe lub specjalne. Również dokumenty w postaci zaświadczeń o dokonaniu zmian konstrukcyjnych pojazdu oraz zaświadczeń o przeprowadzanych badaniach technicznych były podrabiane i potwierdzały czynności, których w rzeczywistości nie przeprowadzono. Sprowadzane do Polski pojazdy wskazywane jako ciężarowe, faktycznie były samochodami osobowymi. W ten sposób unikano akcyzy, która jest naliczana w przypadku sprowadzania na polski obszar celny pojazdów osobowych. Oskarżeni dopuszczali się także przestępstw karno-skarbowych, wystawiali nierzetelne faktury VAT, służące do rejestracji pojazdów, nieodzwierciedlające rzeczywistych operacji sprzedaży i zakupu towarów. W ten sposób unikali uiszczania podatku od towarów i usług lub uzyskiwali nienależny zwrot podatku – wyjaśnia prokurator Marzena Muklewicz z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

PREZES-SŁUP

Jak ustalili śledczy, prezes spółki, obywatel Białorusi, był jedynie tzw. „słupem”. W rzeczywistości wszystkim zajmowali się dwaj mieszkańcy Trójmiasta, a pomagało im siedem osób.

Wszyscy usłyszeli zarzuty oszustwa, podrabiania dokumentów oraz wyłudzania poświadczenia nieprawdy, a także paserstwa. Oskarżonym grożą wysokie grzywny i 10 lat więzienia.

Grzegorz Armatowski
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj