Mariusz Rusiecki na co dzień pracuje jako kierowca gdańskich autobusów. Gdy właściwie kończył swój dzień w pracy, w pojeździe, który prowadził, stracił przytomność jeden z pasażerów. Mężczyznę udało się uratować dzięki szybkiej reakcji kierowcy.
Podczas wykonywania jednego z ostatnich kursów Mariusz Rusiecki usłyszał z głębi pojazdu wołanie, by zatrzymał autobus. Pojazd stanął więc w najbliższej zatoczce, a jego kierowca wyszedł z kabiny i pobiegł w miejsce wskazane przez pasażerów. Na podłodze leżał tam nieprzytomny mężczyzna, który jednak oddychał. Kierowca zadzwonił na numer 112, by wezwać pogotowie.
PRZYSTĄPIŁ DO REANIMACJI
W trakcie rozmowy z dyspozytorem kierowca zauważył, że nieprzytomny pasażer przestał oddychać. Mariusz Rusiecki natychmiast przystąpił do reanimacji, cały czas pozostając w kontakcie z numerem ratunkowym. Prowadził resuscytację nieprzerwanie do czasu, gdy przyjechały służby ratunkowe. Później pomógł także przetransportować mężczyznę do karetki.
– Gdy wracałem do pojazdu ktoś klepnął mnie w ramię i rzucił: „Dobra robota”. Jedna z pasażerek podeszła i podziękowała „za przejęcie inicjatywy”. Ktoś zapytał: „Nie obawiał się Pan?”. Nie, nie obawiałem się. To żadne bohaterstwo. Też chciałbym, żeby ktoś pomógł mi w takiej sytuacji. Zrobiłem oczywistą rzecz – przyznaje Mariusz Rusiecki.
PASAŻER PRZEŻYŁ
Tego samego dnia do GAiT zadzwonił zespół ratownictwa medycznego. Jak przekazano, pasażer przeżył między innymi dzięki pomocy kierowcy. Z panem Mariuszem spotkała się prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz, by podziękować mu za bohaterską postawę.
To nie pierwszy raz, gdy kierowcy i motorniczowie z Gdańska pomagają tym, którzy tego potrzebują. Zdarzało im się już tamować krwotoki, a nawet podjechać wprost pod drzwi szpitala, by odwieźć pasażerkę, która straciła przytomność.
ua