Pod koniec grudnia ubiegłego roku na Śląsku doszło do dramatu – dwunastolatka popełniła samobójstwo. Mimo tego, że sprawa seksualnego molestowania jej przez ojczyma i wujka była bardzo dobrze znana zarówno sądom, psychologom, policji, jak i bliskiej rodzinie, sąd zdecydował, że dziecko ma wrócić do domu. Dziewczynka psychicznie nie wytrzymała tej sytuacji.
I właśnie o tym, jak powinniśmy reagować w podobnych przypadkach (które niestety wciąż dzieją się i w Polsce, i na całym świecie) Beata Gwoździewicz w audycji „Więcej Serca i Mniej Barier” rozmawiała z Renatą Szredzińską z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Jak możemy zatem pomóc dzieciom, jak uwrażliwić społeczeństwo i najbliższych na dramat najmłodszych, jak uwierzyć dziecku w to, że taka sytuacja jest prawdziwa?
– Często pierwsza myśl, gdy dziecko ujawnia fakt wykorzystywania seksualnego, jest taka, czy aby na pewno jest to prawda. Nierzadko nie wierzymy dzieciom w to, że doznały takiej krzywdy. Tymczasem dziecko, gdy coś takiego już mówi, to w przeważającej liczbie przypadków nie wymyśla takiej historii. Przyznanie się do tego, że padło się ofiarą wykorzystywania seksualnego, to bardzo trudna sprawa. Jeśli dziecko zdobywa się na odwagę, to podstawą powinno być założenie, że dziecko nie kłamie i zapewnienie temu dziecku bezpieczeństwa, podjęcie takich działań, aby nie wróciło ono do osoby, która je skrzywdziła – tłumaczy gość Radia Gdańsk.
Trzeba też pamiętać, że dziecko, wybierając osobę do zwierzeń, nie robi tego przypadkowo. To musi być dla niego osoba zaufana. – Jeśli mówi o fakcie wykorzystania albo jeśli zauważamy, że jest wykluczane czy piętnowane w swojej grupie rówieśniczej, to nie można tego bagatelizować, tylko trzeba natychmiast podjąć działania. A jeśli nie wiemy, jak możemy pomóc, to sami powinniśmy po tę pomoc zwrócić się do specjalistów – dodaje.
raf