Działacze Sopockiego Klubu Tenisowego mają powody do zadowolenia. Po trzymiesięcznym oczekiwaniu Sąd Rejonowy w Sopocie wydał postanowienie, które już bez przeszkód powinno doprowadzić do powrotu stowarzyszenia w miejsce wieloletniej działalności, czyli na nadmorskie korty w Sopocie. – Karta się odwróciła – komentuje prezes SKT Bartłomiej Białaszczyk.
Sprawa powrotu Sopockiego Klubu Tenisowego do miejsca wieloletniego prowadzenia działalności tenisowej nabrała tempa w wakacje. To wtedy Sąd Rejonowy w Sopocie wydał korzystne dla stowarzyszenia postanowienie, na mocy którego założone w 2015 roku i popierane przez prezydenta miasta Jacka Karnowskiego stowarzyszenie o łudząco podobnej nazwie – Sopot Tenis Klub – musi opuścić kompleks sportowy przy ulicach Tenisowej, Ceynowy i Haffnera. Chodzi nie tylko o otwarte korty, ale także dużą halę sportową.
NAKAZ OPUSZCZENIA TERENU
Ponieważ Sopot Tenis Klub nie chciał dobrowolnie opuścić terenu, do akcji wkroczył komornik, który wyznaczył datę dobrowolnego opuszczenia obiektu. Jednak na skutek działań prawnych STK termin został zmieniony przez sąd. Do wydania obiektu 9 września 2022 roku nie doszło, bo tego samego dnia o poranku Sąd Rejonowy w Sopocie wstrzymał pracę komornika. Kolejny termin wyznaczono na 8 grudnia.
Rozpoznający sprawę sąd w trzyosobowym składzie zdecydował o oddaleniu zażalenia Sopot Tenis Klubu na postanowienie z 8 sierpnia 2022 roku, w którym sąd przychylił się do wniosku Sopockiego Klubu Tenisowego i udzielił tak zwanego zabezpieczenia. W tym przypadku było to właśnie nakazanie konkurencji opuszczenia obiektu i wydania nieruchomości jej właścicielowi, czyli SKT.
– W czwartek o godzinie 9:00 zapadło postanowienie Sądu Rejonowego w Sopocie w sprawie zażalenia Sopot Tenis Klubu w kwestii udzielonego nam zabezpieczenia, które umożliwia wydanie nieruchomości. Sąd oddalił to zażalenie, co oznacza, że postanowienie o zabezpieczeniu jest prawomocne – tłumaczy adwokat Aleksander Olszewski, pełnomocnik Sopockiego Klubu Tenisowego.
Sopot Tenis Klubowi nie przysługuje już dalsza droga formalna, która mogłaby zablokować działania komornika. – Egzekucja może być teraz kontynuowana od momentu, w którym została przerwana. Teraz komornik nie będzie już musiał wyznaczać terminu dobrowolnego wydania nieruchomości; po prostu wyznaczy termin jej wydania przymusowego – tłumaczy mecenas Olszewski.
„TRZEBA UPAŚĆ, ŻEBY WSTAĆ”
Teraz wyznaczona zostanie data eksmisji. Komornik będzie mógł przeprowadzić ją na przykład w asyście policji, której zadaniem będzie pilnowanie porządku, a w razie potrzeby również użycie siły w stosunku do osób, które mogą próbować zmusić służby do przerwania czynności.
– Powiem po sportowemu: czasami trzeba upaść, żeby wstać. To ostatnie nawet nie sto metrów; myślę, że jesteśmy teraz dwa metry przed metą. Za chwilę zameldujemy się na kortach i zaczniemy działalność sportową – deklaruje w rozmowie z Radiem Gdańsk Bartłomiej Białaszczyk, prezes Sopockiego Klubu Tenisowego.
Białaszczyk odniósł się do innego postanowienia sopockiego sądu, które zapadło w środę, 7 grudnia. Sprawa dotyczyła stwierdzenia bezskuteczności umowy dzierżawy, którą miasto podpisało z Sopot Tenis Klubem. Najpierw syndyk, a potem władze Sopockiego Klubu Tenisowego próbowały dowieść przed sądem, że umowa w rzeczywistości nigdy nie powinna zostać podpisana. W pierwszej instancji SKT sprawę przegrało. W uzasadnieniu wyroku Paweł Klecha, sędzia Sądu Rejonowego w Sopocie, wskazywał, że znaczenie dla decyzji miała między innymi formalna siedziba Sopockiego Klubu Tenisowego, która obecnie mieści się w Zamościu.
– Sopocki Klub Tenisowy nie wykazał, żeby zamierzał organizować na terenie nieruchomości rozgrywki czy zawody sportowe. Obecna siedziba klubu w Zamościu (wcześniej była w Pruszkowie i Siedlcach) też nie wskazuje na to, że realizowane przez pozwany Sopot Tenis Klub „krzewienie sportu tenisowego w Sopocie” stoi w sprzeczności z zamierzeniami Sopockiego Klubu Tenisowego z racji jego obecnej siedziby – uzasadniał sędzia Paweł Klecha.
– To absurd. Sopocki Klub Tenisowy był niszczony przez siedem lat. Próbowano nie tylko pozbawić nas majątku, ale doprowadzić do całkowitej likwidacji naszego stowarzyszenia i przejęcia dorobku budowanego przez dziesięciolecia. To, że dziś nie prowadzimy działalności sportowej, to właśnie efekt tych lat niszczenia nas i naszego dorobku. Twierdzenie, że przez formalną siedzibę w Zamościu nie chcemy kontynuować naszej działalności, to bzdura. Nawet Sąd Najwyższy potwierdził, że możemy mieć siedzibę gdziekolwiek – oponuje Barłomiej Białaszczyk.
DECYZJE SĄ, KIEDY EFEKTY?
Prezes SKT pytany o to, kiedy stowarzyszenie odzyska utracony teren, odpowiada ostrożnie.
– Jest okres przedświąteczny, a później święta. Teraz czekamy na oryginał postanowienia ze wszystkimi pieczątkami, a kiedy go dostaniemy, od razu idziemy do komornika. Myślę, że do końca miesiąca uda się załatwić formalności, a jeśli się postaramy, to może uda się zamknąć sprawę w ciągu dwóch tygodni. Realnie rzecz biorąc, na nasz obiekt uda się wejść zapewne w pierwszych dniach stycznia nowego roku. Kiedy będzie znany termin przymusowego wydania obiektu, zapraszamy wszystkich sopocian na korty – powiedział.
– Będzie można zobaczyć, co przez siedem lat zrobiono z kortami, jak to teraz wygląda i czemu to miało tak naprawdę służyć. Doprowadzono obiekt do ruiny, reprezentacyjny kort centralny czy domek klubowy stoją zapomniane i zrujnowane. Odbudujemy to i przywrócimy temu miejscu blask i prestiż, którym cieszyło się przez lata – zapowiada prezes SKT.
Bartosz Stracewski/mm