Trefl powstał z kolan i wygrał w wielkim stylu. Rywalizacja zaczyna się od nowa

Wrocław, 06.05.2023. Zawodnik Śląska Wrocław Łukasz Kolenda (L) i Strahinja Jovanovic (P) z Trefla Sopot podczas pierwszego meczu ćwierćfinałowego Ekstraklasy koszykarzy, 6 bm. (js) PAP/Maciej Kulczyński

– Wystarczy nam jeden impuls, jeden dobry mecz i wszystko się zmieni – mówił Radiu Gdańsk po pierwszym meczu ćwierćfinału play-off Michał Kolenda z Trefla Sopot. Słowa okazały się prorocze, Trefl zagrał znacznie lepiej w 2. meczu w Orbicie i pokonał Śląsk Wrocław 95:87.

To było imponujące pierwsze 10 minut,  w którym goście osiągnęli 20 punktową różnicę, zdobywając aż 34 punkty. Gdy niemożliwym wydawało się przebicie osiągnięcia Grupy-Sierleccy Czarnych z poprzedniego dnia i zdobycia 17 trójek, sopocianie zakasali rękawy i podjęli rękawice. W całym spotkaniu udało się aż 16 razy, w czym wielka zasługa Strahinji Jovanovicia, do tej pory zawodnika uchodzącego za średniego strzelca. W poniedziałek wyregulował celownik, trafiając 4 trójki ze 100% skutecznością. Nie ma watpliwości – Serb uciszył krytyków i zagrał najlepszy mecz od kiedy pojawił się w Treflu, będąc jednym z autorów sukcesu.

GORDON SIĘ OBUDZIŁ

Przewaga uzyskana w pierwszej kwarcie wprawdzie topniała w następnych fazach meczu, ale w końcówce sopocianie wykazali się dużym spokojem i dojrzałością. Gdy gospodarze zbliżyli się na 3 punkty, znowu włączyli swój najsilniejszy tego dnia arsenał, czyli rzuty za trzy i odskoczyli na 9 oczek. Świetnie także w tym elemencie spisywał się Jarosław Zyskowski, najlepiej punktujący z sopocian (22 oczka), ale wyróżnić można większość zespołu – Salumu i Moten już w poprzednim spotkaniu pokazywali się z dobrej strony, ale pozytywnie zaskoczył wreszcie podkoszowy Wesley Gordon – autor 7 punktów, 6 zbiórek i 2 przechwytów. To może nie są statystyki dominatora, ale zważywszy na jego dyspozycję po kontuzji i fatalne spotkania w ostatnich tygodniach, taka prezencja może cieszyć.

WYMAGAJĄCY ŻAN

Krytyczny wobec postawy swoich podopiecznych był za to szkoleniowiec Żan Tabak. Zwracał uwagę, że mimo dobrej gry w ataku, Trefl zagrał jeden ze słabszych meczów w obronie w ostatnich tygodniach. Gratulował jednak zawodnikom siły mentalnej i – w jego opinii – właśnie ona spowodowała, że sopocianie wygrali. Rywalizacja wraca zatem do stanu remisowego, z tą jednak różnicą, że teraz dwa mecze rozegrane zostaną w Ergo Arenie.

A Śląsk? Zagrał przyzwoicie, ale wyraźnie pudłował z dystansu. Nie trafiali kolejno Kolenda, Ramljak i Mitchell, szwankowało także dzielenie się piłką (tylko 14 asyst, wobec 21 Trefla).

Śląsk Wrocław: Vasa Pusica 22, Jeremiah Martin 21, Jakub Nizoł 12, Łukasz Kolenda 7, Donovan Mitchell 7, Ivan Ramljak 5, Artsiom Parachouski 5, Aleksander Dziewa 4, Daniel Gołębiowski 4, Jakub Karolak 0, Justin Bibbs 0;

Trefl Sopot: Jarosław Zyskowski 22, Strahinja Jovanovic 20, Jean Salumu 15, Darious Moten 11, Wesley Gordon 7, Andrzej Pluta 6, Michał Kolenda 5, Rolands Freimanis 5, Ivica Radic 4, Błażej Kulikowski 0.

 

Paweł Kątnik

 

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj