W nocy ze środy na czwartek Władimir Putin ogłosił w telewizyjny wystąpieniu rozpoczęcie „operacji specjalnej w Donbasie”. Według informacji władz i relacji w sieciach społecznościowych rosyjskie siły zaczęły ostrzał ukraińskich miast także z innych kierunków. Wybuchy słychać było także w stolicy Ukrainy, Kijowie.
Pierwszym porannym gościem Piotra Kubiaka był dziennikarz TVP Marcin Tulicki.
– Dziś przenosimy się na zachód Ukrainy. Na wschodzie zostały zaatakowane wszystkie duże miasta, nie tylko w Donbasie, ale także Charków i Dnipro, w którym my byliśmy i z którego się ewakuowaliśmy. Spełnił się najbardziej czarny scenariusz, czyli totalny atak na całą Ukrainę. Jeśli Vladimir Putin zaatakował stolicę, atak nie mógł być większy – mówił Marcin Tulicki.
– Z ostatniej mapy, którą widziałem, na której była pokazana liczba ataków, zostały zaatakowane prawie wszystkie duże miasta, aż po Kijów. Dziś rano, kiedy widziałem Ukraińców w Dnipro, z którego się ewakuowaliśmy, byli oni mocno przestraszeni. Kilkadziesiąt minut wcześniej było słychać wybuchy, docierały informacje o ataku na lotnisko w miejscowości Dnipro. To się później potwierdziło. Kiedy przejeżdżaliśmy obok lotniska, widać było ciemne kłęby dymu – informuje Marcin Tulicki.
Po godzinie 8:05 naszym gościem był dr Andrzej Szabaciuk z z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie.
– Atak jest praktycznie na całym terytorium Ukrainy, są nawet doniesienia o ataku rakietowym na Łuck i Iwano-Frankiwsk, więc mamy niespotykaną sytuację. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Ukraińcy są przerażeni, pisał do mnie kolega, który mieszka praktycznie przy froncie, między Krymem a linią rozgraniczenia na Donbasie. Przerażeni ludzie uciekają do miejsc, gdzie mogą się schować – relacjonuje Szabaciuk.
– Zaczęło się około 6:00 naszego czasu. Było słychać dość intensywny dźwięk przelatujących rakiet. Zostały zaatakowane składy z bronią na terytorium praktycznie całej Ukrainy. To pokazuje, że Rosjanie naprawdę rozpoczęli pełnoskalową inwazję. Są też informacje, że Białoruś przyłączyła się do tych ataków, że białoruskie czołgi wkroczyły już na terytorium Ukrainy od północy. Sytuacja jest katastrofalna. Mam nadzieję, że władze Ukrainy mają plan obrony przed tak zmasowanym atakiem z różnych kierunków. Powiem szczerze, że jestem przerażony – dodaje.
Po godzinie 8:30 gościem był pomorski poseł PiS Kacper Płażyński.
– Warto podkreślić, że do ataku dołączył Łukaszenka, czyli mamy już dwóch jawnych zbrodniarzy wojennych. Dzisiaj już wiemy, że wszystkie rozmowy dyplomatyczne to była mistyfikacja. Mając naszą pamięć historyczną w stosunku do imperialnych zakusów Rosji, wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego. Wielu zdawało sobie sprawę, począwszy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który już wiele lat temu spodziewał się takiego rozwoju wypadków – zaznaczył Kacper Płażyński.
– Ukraina to nie jest kraj, który Rosja i Białoruś mogą po prostu połknąć. Tam jest ponad 250 tys. żołnierzy, ta armia od 2014 roku bardzo się zmieniła. To na pewno nie będzie lekka i spokojna wojna w wykonaniu Rosji. Musimy ich wspierać tak, jak możemy, również w sposób niejawny. Robimy to od kilku lat. Wielka szkoda, że Zachód przez tyle lat spał, jeśli chodzi o to, co się dzieje w kontekście imperialnych zakusów Moskwy. My nie spaliśmy, miejmy nadzieję, że Zachód się obudzi – mówił pomorski poseł.
– Władimira Putina może powstrzymać twarda obrona, duże straty w zasobach żołnierzy armii rosyjskiej i białoruskiej, krwawy odwet ze strony ukraińskich żołnierzy. Po prostu skuteczna obrona. Rosjanie to ludzie, którzy przez dziesiątki lat mają głowy zupełnie wyprane przez propagandę sowiecką i putinowską, nie liczmy na to, że nastroje się tam zmienią. Musi być twarda obrona Ukrainy, wielkie sankcje ze strony społeczności międzynarodowej. Apelowaliśmy o nie już wiele lat temu, miejmy nadzieję, że teraz do tego dojdzie. Polska powinna apelować o odcięcie od rynków finansowych, systemu bankowego SWIFT, usunięcie z wszelkich gremiów międzynarodowych i skończenie z pistoletem przyłożonym społeczności międzynarodowej do głowy w postaci robienia intratnych interesów, w kontekście szczególnie energetycznych zasobów sprzedawanych przez Rosję zachodniemu światu – podkreślał.
Po 08:45 gościł u nas Łew Zacharczyszyn, ukraiński działacz społeczny, były konsul Ukrainy w Gdańsku.
– Niestety, najgorsze scenariusze sprawdzają się, ale wierzymy w to, że to może być ostatnia wojna również Rosji, bo wygląda na awanturę ostatniej nadziei Putina. Chyba cały świat rozumie już, o co chodzi, z kim ma do czynienia. Teraz najważniejsze dla Ukrainy jest wspieranie naszego wojska. Na razie walczymy, stawiamy opór. Żyjemy w czasach, kiedy możemy praktycznie na bieżąco śledzić, co dzieje się na polach wojennych, więc wszyscy jesteśmy przy źródłach informacji – opowiadał Zacharczyszyn.
– To nie jest problem tylko ukraiński, bo dzisiaj rano były ostrzeliwane miasta i obiekty w pobliżu granicy polskiej w obwodzie lwowskim i anafrankowskim. Może rakiety w pobliżu granicy polskiej i europejskiej będą jeszcze mocniejszym argumentem za wspólnym stawieniem oporu rosyjskiemu faszyzmowi – dodawał.
Po godzinie 9:05 specjalne wydanie „Komentarzy Radia Gdańsk”. Piotr Kubiak i Jarosław Popek rozmawiali z Markiem Formelą z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzejem Potockim z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.
– Przed chwilą rozmawiałem z redaktorem Tulickim. Są pierwsze objawy paniki. Są doniesienia o uderzeniu rakiety w blok mieszkalny w Charkowie. Sytuacja społeczna zaczyna się bardzo zmieniać. Sytuacja geopolityczna to w tej chwili podróż w nieznane. Europa Zachodnia przez wiele lat była sojusznikiem Rosji. Polska ze swoim odrębnym zdaniem była traktowana jako państwo dziwaczne i cała energia przywódców UE sprowadzała się do tego, żeby z Polską walczyć. Ja chciałbym przypomnieć stwierdzenie Donalda Tuska, że nie ma żadnych ideologicznych przeszkód, żeby sprzedawać rafinerię gdańską Rosjanom. Mówił to w otoczeniu prezesa Lotosu. Stało się tak, że polski sektor naftowy zbuduje swoją silną pozycję i dzięki temu mamy poważną szczepionkę przeciwko kryzysowi, którego dynamika rozwoju wydaje się w tej chwili nieznana, ale z pewnością nie będzie dla Polski przyjazna – mówił Marek Formela.
– Jeszcze daleka droga do sytuacji, w której możemy być zadowoleni z postawy naszych sojuszników. Dopiero wczoraj, dzień przed atakiem, zostały nałożone sankcje na Nord Stream 2. Dopiero przedwczoraj Amerykanie w porozumieniu z Niemcami podali komunikat, że certyfikacja została wstrzymana. Do tego, żeby rurociąg został rozebrany, musimy jeszcze poczekać. Nastroje zmieniają się na coraz bardziej antyrosyjskie, ale to jeszcze daleka droga do sytuacji, która uspokoiłaby Polaków. De facto jesteśmy następni w kolejce. Rosjanie zdecydowali się na agresję w pełnej skali. Trwają przygotowania, jeśli chodzi o bombardowania i atak rakietowy. Są sygnały, w których miejscach Rosjanie przekraczają granicę. Można sobie wyobrazić, jakie będą kierunki natarcia. Rosjanie skupią się na wschodniej Ukrainie, ponieważ tam są złoża mineralne i główny przemysł ukraiński – komentował Andrzej Potocki.
– Grozi nam atak cybernetyczny na naszą energetykę. Teraz wszystkim sterują komputery, w związku z czym agresja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się od ataku cybernetycznego na strony rządowe, strony tamtejszej służby wywiadowczej. Przez pół nocy był paraliż komputerów rosyjskich. Podobnie zresztą jest u nas. Były już sygnały od naszego rządu, że musimy się liczyć z atakiem cybernetycznym. To jeden z elementów wojny, bo wojna to nie tylko to, co na Ukrainie. To też wojna hybrydowa, w której skład wchodzi atak elektroniczny, to co się dzieje na naszej granicy z Białorusią. Dopiero teraz widzimy, że był to fragment całej operacji. Te operacje są ze sobą w 100% powiązane, to naczynia połączone. Ich celem jest destabilizacja Europy – zaznaczył Andrzej Potocki.
– To łatwy moment do atakowania Europy. Jest ona uwikłana w wewnętrzne problemy. Na skutek chaotycznej polityki niemieckiej poddana jest opresji wysokich cen energii. Europejskie demokracje trzeszczą z powodu walki z pandemią, która w różnych krajach jest różnie traktowana. Społeczeństwa źle znoszą różnego rodzaju szykany i rygory z tego wynikające. To moment, który Putin wybrał w sposób precyzyjny. Słabość demokracji, a po drugiej stronie gigantyczne zasoby rezerw walutowych i ubezpieczenie kontraktem z Chinami na ponad 100 miliardów dolarów. Moment ten jest strategicznie dobrany bardzo starannie – zauważył Marek Formela.
O godzinie 9:35 zaprosiliśmy na inne niż zwykle wydanie audycji „Ludzie i Pieniądze”. Z Iwoną Wysocką rozmawiali Maciej Kazienko, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Marek Krzykowski, manager AK Construction, prezes International Paper.
Maciej Kazienko stwierdzał, że wojna rosyjsko-ukraińska będzie miała wpływ również na polską gospodarkę. – Niestety, stało się to, co zapowiadano od tygodni. To bardzo smutny poranek, czarna karta w historii ludzkości. Rozpoczyna się konflikt i nie wiadomo, jak może się on rozprzestrzenić. Od rana przypominane są słowa świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, który na wiecu w Tbilisi wspominał o kolejności różnych zdarzeń, które mogą nastąpić w przyszłości. Scenariusz się realizuje i wojna, niestety, zbliża się do nas. To bardzo smutne, na pewno będzie nam w tej sytuacji o wiele trudniej, także gospodarczo. Musimy przygotować się na kolejne podwyżki surowców – wskazywał.
Z kolei Marek Krzykowski podkreślał, że przez swoje doświadczenia ze współpracy z Rosjanami nie jest zaskoczony wybuchem wojny. – Od wielu lat współpracuję z rosyjskimi firmami, spędziłem tam też trochę czasu. Powiem szczerze, że nie miałem wielkiej nadziei, iż działania dyplomatyczne odniosą wielki skutek. Rosja jest mistrzem w rozgrywaniu politycznych bijatyk. Przygotowywała się do aneksji części lub całości Ukrainy. Propaganda rosyjska jest niesamowita. Jak rozmawiałem z Rosjanami, oni cały czas bardzo przeżywali to, że Związek Radziecki nie istnieje. To mocarstwowe, imperialistyczne podejście, i to nie tylko na samej górze, ale również w społeczeństwie rosyjskim. Kiedy była manifestacja przeciwko wojnie, wzięło w niej udział sześciu ludzi. Wiadomo, że społeczeństwo jest zastraszone i zmanipulowane. Czekałem na dyplomatyczne rozwiązania, ale moje przewidywania niestety się potwierdziły – mówił ze smutkiem.
Po 10:30 połączyliśmy się z gościem ze Słupska. Przemysław Woś rozmawiał z profesorem Romanem Drozdem z Akademii Pomorskiej w Słupsku, historykiem i specjalistą od stosunków polsko-ukraińskich.
– Z porannych rozmów z kolegami z uczelni na Ukrainie wynika, że ludzie zachowują się racjonalnie. Wypłacają pieniądze z bankomatów, gromadzą żywność. To jest napaść Rosji na Ukrainę i próba destabilizacji Europy. Ten konflikt niestety może się rozwijać, bo wiemy już, że wojska wkroczyły na Ukrainę nie tylko od strony Rosji, ale również Białorusi. Wiele zależy od postawy państw zachodnich. Jeśli będą bardzo mocne sankcje, mocna odpowiedź, to może to powstrzymać Putina. Jeśli nie, to za jakiś czas będzie próba rozszerzania tego konfliktu na inne kraje, np. bałtyckie. Ten schemat jest powtarzany od czasów sowieckich. Ujawnia się jakaś grupa, która obwołuje się marionetkowym rządem i prosi Rosję o opiekę, i to jest pretekstem do akcji militarnej czy wojny hybrydowej – mówił na naszej antenie były rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku.
Profesor Roman Drozd podkreślał, że możemy mieć w Polsce do czynienia z dwoma trendami: z jednej strony młodzi Ukraińcy mogą wracać do kraju by walczyć z Rosjanami, a z drugiej strony do Polski może trafić fala uchodźców uciekających przed wojną.
O 10:30 Jarosław Popek połączył się z Hanną Marią Wasilewską, dziennikarską redakcji ukraińskiej Radia Olsztyn.
– Kontaktowałam się ze swoimi przyjaciółkami, to kobiety w wieku 40 lat, które mają małoletnie dzieci. Przede wszystkim moje pytanie dotyczyło tego, czy się boją, uciekają. Takich nastrojów nie ma. Oczywiście, część ludzi jedzie, są zatory na drogach. Są też bardzo duże kolejki do bankomatów, stacji paliwowych i supermarketów. Trochę tej paniki jest, ale nie wszyscy są wciągnięci w histerię. Ludzie zachowują spokój, są przygotowani, mają przygotowane walizki, pieniądze i dokumenty. I czekają. Przygotowywali się, to dotyczyło przede wszystkim obrony terytorialnej. Grupy bardziej aktywne społecznie przygotowywały się informacyjnie, ale przede wszystkim prezydenci miast zwracali się z prośbą, żeby były gotowe plecaki, walizki z dokumentami i rzeczami, żeby ludzie tankowali samochody. Były konkretne instrukcje w mediach społecznościowych – mówiła Hanna Maria Wasilewska, dziennikarska redakcji ukraińskiej Radia Olsztyn.
Po 11:00 gościliśmy redaktora Tomasza Jędruchowa z TVP Info (z Majdanu Niepodległości w centrum Kijowa). Rozmawiał z nim Michał Pacześniak.
– Największym problemem, jaki mamy tu od wczorajszego wieczoru, jest gigantyczny atak cybernetyczny, który blokuje połączenia internetowe, obciąża sieć komórkową i sprawia, że komunikacja jest bardzo utrudniona. Jest problem z internetem, ponieważ on nie zawsze działa, a czasami działa bardzo niestabilnie. Mieliśmy na przykład problem z dostępnością choćby do usług bankowych. Wiadomo też, że nie wszystkie systemy działają. Było wiele ataków na strony rządowe. Jeszcze zanim doszło do eskalacji, wielokrotnie były wydawane zalecenia, żeby ludzie wyposażali się w zwykłe, tradycyjne radia analogowe, na wypadek gdyby zabrakło łączności internetowej. Co ważne i ciekawe, w mediach bardzo często podawane są przede wszystkim informacje oficjalne – tłumaczył na naszej antenie.
Gościem Piotra Kubiaka był także Jerzy Borowczak z Koalicji Obywatelskiej.
– Od kilku tygodni było wiadomo, że Rosja zaatakuje. Mówił o tym prezydent Stanów Zjednoczonych i politycy europejscy. Nie było zaskoczenia, to była kwestia daty. Dzisiaj zastanawialiśmy się nad tym, w jaki sposób być solidarnymi z Ukrainą. Jakie działania należy podjąć, nie jako partia, tylko jako Polska i społeczeństwo, żeby wesprzeć Ukrainę. Padały różne pomysły, które będziemy przedstawiać wszystkim partiom opozycyjnym i w Sejmie, aby pokazać solidarność. Żeby nie było to polityczne. Musimy wystąpić jako naród, jako Polska, solidarnie przeciwko Rosji, która napadła na Ukrainę. Ukraina oczekuje na pomoc. Jeśli ten konflikt będzie się rozszerzać, na pewno będzie potrzebna zbiórka krwi, pomoc materialna. O tym wszystkim mówimy. Rząd podjął już wcześniej działania, jeśli chodzi o przygotowanie się na liczbę uchodźców, ale będzie potrzebna postawa solidarna naszego narodu, aby wiele osób zaangażowało się w pomoc dla uchodźców – mówił Jerzy Borowczak.
– Wszystkie ręce na pokład. To nie mogą być wystąpienia Donalda Tuska, Hołowni, czy kogoś. To musi być wystąpienie Polski. Tego nie można rozgrywać politycznie. Wszyscy musimy być solidarni, wesprzeć polskiego prezydenta, polski rząd i polski parlament, aby działania były skoordynowane i jednoznaczne. Musimy wiedzieć, że bomby, które dziś wybuchają, są 70 km od granicy z Polską. Widzimy, jak zachowała się Białoruś. Możemy spodziewać się różnych rzeczy, słyszeliśmy zapowiedzi pana Putina, że nie zaatakuje, ale nie można wierzyć w ani jedno jego słowa, trzeba brać zagrożenia na poważnie – komentował poseł.
Zaraz po nim na antenie pojawił się pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Śniadek. Rozmawiał z nim Jarosław Popek.
– Z jednej strony należało się tego spodziewać, ale gdzieś w głębi duszy każdy z nas miał nadzieję, że do aż tak dramatycznych wydarzeń, jakie dzieją się w tej chwili, nie dojdzie. Mamy regularną wojnę za polską granicą. Wyobrażałem sobie, że może chodzić o jakąś agresję rozszerzającą obszary tych „republik”, którym państwo rosyjskie nadało niepodległość. Tak się nie dzieje. Widzimy, że mamy do czynienia z regularną wojną na całym obszarze. Była mowa o tym, że Białoruś idzie ramię w ramię z Rosją. Mam nadzieję, że to nie okaże się prawdą. Musi być wyjaśnione, czy chodzi o jednostki rosyjskie, czy z innego terenu – mówił Śniadek.
mk/ua/MarWer