14 lub 30 dni – tyle zazwyczaj czekają na zapłatę polscy przedsiębiorcy. Im mniejsza firma, tym szybciej chce otrzymać pieniądze

(Fot. Pixabay)

Firmy z sektora MŚP najczęściej odraczają swoim klientom termin płatności o 14 i 30 dni, a co piąty przedsiębiorca, czekając na pieniądze z wystawionej przez siebie faktury, sam wstrzymuje zapłatę innym dostawcom – wynika badania Krajowego Rejestru Długów i firmy faktoringowej NFG.

Według badania „Impulsy i bariery w rozwoju MŚP”, firmy z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw chętnie udzielają swoim kontrahentom kredytu zaufania w postaci sprzedaży z odroczonym terminem płatności. Najczęściej stosowanym przez nich terminem na fakturze jest termin 14-dniowy (wskazuje tak 38,7 proc. firm), a 34,4 proc. przedsiębiorców stosuje 30-dniowy termin zapłaty. Prawie co dziesiąty umawia się na zapłatę po siedmiu dniach, a co czternasty – na 60 dni po terminie dostawy.

DWA TYGODNIE OCZEKIWANIA NA PŁATNOŚĆ

Te wskazania różnią się w zależności od branży i wielkości przedsiębiorstwa. W handlu i usługach normą są dwa tygodnie oczekiwania na płatność, a w budownictwie i w branży przemysłowej – miesiąc. Natomiast w transporcie większość przedsiębiorców wystawia faktury z dwumiesięcznym terminem zapłaty.

Sprzedaż z odroczonym terminem płatności to transakcja, w której klient ma określony czas na uregulowanie należności wynikającej z wystawionej faktury. Sprzedający nie żąda natychmiastowego uregulowania opłaty za towar lub usługę, ale umawia się z kupującym, że otrzyma płatność po terminie dostawy. Dzięki temu kupujący ma czas na zgromadzenie odpowiednich środków bez konieczności zaciągania kredytu w banku.

MNIEJSZE FIRMY CHCĄ SZYBSZEJ ZAPŁATY

Cytowany w badaniu prezes firmy faktoringowej NFG Dariusz Szkaradek zwrócił uwagę, że często termin płatności na fakturze podyktowany jest normą, jaka obowiązuje w danej branży, a nie świadomą decyzją właściciela firmy. Badanie pokazuje też, że im mniejsza firma, tym szybciej chciałaby otrzymać zapłatę. Zwolennikami krótszych terminów pozostają właściciele mikroprzedsiębiorstw. Większość z nich oczekuje, że otrzyma zapłatę po 14 dniach, podczas gdy większość firm małych i średnich stosuje na fakturach termin 30-dniowy. Siedmiodniowy termin zapłaty najpopularniejszy jest w gronie najmniejszych firm (13,4 proc.) w odróżnieniu od firm małych (9 proc.) czy średnich (6 proc.); co dziesiąte przedsiębiorstwo średnie może sobie pozwolić na 60 dni oczekiwania.

– Dłuższe terminy w MŚP praktycznie nie występują. Dla mikrofirm byłoby to zabójstwo – ocenił Szkaradek. Przypomniał, że ustawowo, w transakcjach, w których wierzycielem jest firma z sektora MŚP, a dłużnikiem duży przedsiębiorca, obowiązuje maksymalnie 60-dniowy termin zapłaty. Na podmioty, które przekraczają ten termin, prezes UOKiK może nałożyć kary pieniężne.

JAK „ZAŁATAĆ” DZIURĘ W BUDŻECIE?

Przedsiębiorcy na różne sposoby starają się „łatać” tę dziurę w budżecie. Najwięcej z nich, bo 43 proc., korzysta w tym celu ze zgromadzonych oszczędności, 27 proc. firm odwleka w czasie decyzje o inwestycjach, a niemal 20 proc. wybiera zewnętrzne źródła finansowania. Co piąty właściciel firmy przyznaje, że nie robi żadnej z tych rzeczy, bo w swojej kasie zawsze ma nadwyżkę.

Komentując wyniki badania, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej Adam Łącki zwrócił uwagę, że 21,1 proc. firm, czekając na zapłatę za towar lub usługę, samemu wstrzymuje płatności i bieżące rachunki, do czasu otrzymania pieniędzy od klienta. Z tego powodu w firmach powstają łańcuchy przeterminowanych należności, które wywołują zatory finansowe w całej gospodarce.

BRAK ZEWNĘTRZNYCH ŹRÓDEŁ FINANSOWANIA

Eksperci zwrócili uwagę, że tylko 19,9 proc. przedsiębiorców, stosując sprzedaż z odroczonym terminem płatności, decyduje się na wsparcie z zewnętrznych źródeł finansowania. – Firmy wolą kredytować swoją działalność kosztem innych przedsiębiorców, bo to jest łatwe i tanie, choć oczywiście z etycznego punktu widzenia całkowicie nieakceptowalne – wskazał Łącki.

Szkaradek zwrócił natomiast uwagę na „ciągle obecny w umowach zakaz cesji wierzytelności”. – Obecnie mamy w Polsce tzw. pozorną swobodę dysponowania swoją wierzytelnością, ponieważ przepisy dają taką możliwość, ale równolegle w zapisach umownych B2B możliwe jest zakazanie realizacji cesji wierzytelności – zauważył. Wyjaśnił, że w efekcie przedsiębiorcy nie mogą swobodnie dysponować częścią swojego majątku i zarządzać płynnością. Dodał, że jeśli kontrahent dodatkowo opóźnia płatność, to wpędza przedsiębiorcę w kolejne problemy płynnościowe, które mogą prowadzić nawet do utraty wypłacalności.

PAP/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj