Był w Ameryce Południowej i na Antarktydzie. Podróżnik Marcin Gienieczko dzieli się opowieściami ze swoich wypraw

(Fot. archiwum prywatne)

W Polsce zaczyna się wiosna, ale niektórzy uwielbiają tereny, na których stale panuje zima. Podróżnik Marcin Gienieczko opowiedział w rozmowie z Jarosławem Popkiem o ostatniej wyprawie do Arktyki, a także o wyjazdach, które już się odbyły.

Marcin Gienieczko podkreślał, że jego specjalnością są wyprawy na daleką północ, ale podróżował też po Amazonii. – Ponieważ pływałem wyczynowo canoe, płynąłem rzekami Jukon i Mackenzie, zdobyłem tytuł drugiego zawodnika świata w długodystansowym pływaniu canoe, przepłynąłem Amazonkę, powstała książka „Zatańczyć z Amazonką” i realizuję projekty między innymi o rejonach arktycznych. W ramach projektu „Trawers na biegun południowy”, który będę realizował w 2023 roku, wyruszyłem na Svalbard, a że są tam polskie drogi, dosłownie, bo jest też polska stacja w Hornsundzie, to ruszyłem w tamte rejony – opowiadał.

(Fot. archiwum prywatne)

– Zima to naprawdę wyższy stopień „jazdy” w eksploracji. Tropiki mają to do siebie, że jest trochę błogi stan, jak pisał Kapuściński: „miękka gleba”, więcej słońca, ludzie są bardziej rozluźnieni, można beztrosko realizować wszystkie czynności fizjologiczne. W Arktyce i Antarktydzie tak nie można. Żeby zjeść, trzeba naprawdę bardzo dobrze się do tego przystosować. Zębów nie myje się przez cały czas, ponieważ jest problem z wodą, trzeba ją rozmrozić ze śniegu. To trochę trwa i wymaga większej ilości benzyny. Czynności fizjologiczne też jest trudno załatwiać. Jest również tak zwana burza śnieżna i mróz – wyjaśnił Gienieczko.

(Fot. archiwum prywatne)

– Na Svalbardzie jest wymóg posiadania broni. Trzeba mieć pozwolenie na broń, być niekaranym, dostarczyć do gubernatora Svalbardu zaświadczenie w języku angielskim od Ministerstwa Sprawiedliwości, że jest się prawowitym obywatelem, i on daje to pozwolenie. Broń jest naprawdę potrzebna, bo żyje tam około 3 tysięcy niedźwiedzi polarnych. A mieszka tam około 1,5 tysiąca ludzi. W trakcie tej wyprawy ładowałem amunicję, nie założyłem rękawiczek i odmroziłem dwa palce przy silnym wietrze. Oczywiście to już zeszło, nie ma problemu, ale zmierzam do tego, czym jest zima. Czynności są bardzo trudne logistycznie, na przykład namiot stawia się pod wiatr. W tropikach takie utrudnienia są znikome – wskazywał podróżnik.

Posłuchaj całej rozmowy, którą z podróżnikiem przeprowadził Jarosław Popek:

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj