Jarosław Kaczyński spotkał się z elblążanami. Wskazywał na różne wymiary bezpieczeństwa

(Fot. PAP/Tomasz Waszczuk)

Rozbudowę zawodowej armii zapowiedział podczas spotkania z mieszkańcami Elbląga lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Prezes przypomniał, że w Elblągu znajduje się już dowództwo wielonarodowej Dywizji Północny Wschód . – Ta dywizja nabiera dziś mięśni, ale będzie jeszcze sześć i jedna zapasowa – mówił.

Podczas spotkania w Elblągu przypomniano programy, które już realizuje PiS. Mówiono m.in. o wsparciu dla rodziców, dzieci i seniorów.

Do realizacji kolejnych działań — jak podkreślano — potrzebna jest niezawodna drużyna. Taką według zapewnień partii udało się stworzyć PiS na Warmii i Mazurach. W Elblągu przedstawiono kandydatów z okręgów wyborczych w województwie warmińsko-mazurskim, którzy witani byli przez publiczność gromkimi brawami.

Podczas wystąpienia wicepremier ocenił, że zbliżające się wybory parlamentarne są najważniejsze, „jeśli liczyć od tych w 1989 roku”. – Tamte decydowały o dalszym biegu wydarzeń w Polsce, oczywiście w innych warunkach, w innych okolicznościach, i te też będą o tym decydowały.

— Bezpieczna przyszłość Polaków — dla nas to hasło nie jest puste, to coś, co robimy, robiliśmy i mamy zamiar robić i to na różnych płaszczyznach — podkreślał Jarosław Kaczyński, nawiązując między innymi do działań PiS na rzecz emerytów, ale podkreślał też inne wymiary bezpieczeństwa. – Bezpieczeństwo związane z naszymi granicami, planami UE, przymusową relokacją. Chodzi o to, żeby w Polsce nie działo się to, co w niektórych krajach Europy, gdzie po zmierzchu strach wyjść z domu, szczególnie kobietom — podkreślał prezes PiS, wspominając o referendum, które ma odbyć się 15 października.

KWESTIA BEZROBOCIA

Kaczyński poruszył też temat bezrobocia, które według niego „spadło niewiele mniej niż dwukrotnie w ostatnim okresie”. Podkreślił, że przez wiele lat wiązało się ono „w ogromnej mierze” z likwidowaniem zakładów pracy, „z wielką prywatyzacją, z wyprzedażą”.

– My jesteśmy jednoznacznie przeciw, a oni? Kiedy zadać im to pytanie, to nie chcą wyraźnie powiedzieć „nie”, a na sumieniu mają tu bardzo dużo – przypomniał.

„NAJWYŻSZA FORMA DEMOKRACJI”

Prezes PiS podkreślił, że omawiana kwestia jest poruszana w referendum, będącym „najwyższą formą demokracji, demokracji bezpośredniej”.

– I ci „demokraci” twierdzą, że nadużyciem jest łączenie referendum z wyborami. Przecież chodzi o to, by była jak najwyższa frekwencja. Ludzie w Polsce mieli pewne kłopoty z decydowaniem w referendach i trzeba było te referenda przedłużać do dwóch dni, jak w wypadku wejścia do Unii Europejskiej, żeby ta konieczna liczba głosujących była uzyskana. My po prostu chcemy te dwie rzeczy połączyć – stwierdził i zaznaczył, że jest to zgodne z prawem.

(fot. Radio Gdańsk/Marek Nowosad)

– Krótko mówiąc, mamy tutaj dwie sytuacje: wybór między bezpieczeństwem, i to szeroko rozumianym, a tymi, którzy tego bezpieczeństwa nie chcą zapewnić, bo po prostu mają dysponentów poza Polską. Jeżeli ktoś dotąd w to nie wierzył i mówił, że to nasza propaganda, to jeżeli oglądał ostatni odcinek, wczorajszy cyklu filmu „Reset”, to mógł zobaczyć, że nawet sprawa emerytur była uzgadniana z panią Merkel. Proszę państwa, chcecie takiej Polski, w której decyzje odnoszące się do całkowicie wewnętrznych spraw, do spraw Polaków, będą uzgadniane w Berlinie czy nawet w Brukseli? Czy chcecie być obywatelami czy ludnością? – pytał retorycznie.

OBYWATELE CZY LUDNOŚĆ?

Polityk podkreślał, że obywatele sami decydują o sprawach swojego państwa. – A jeśli nie decydujemy, to jesteśmy tylko ludnością i ta sprawa jest w tej chwili przedmiotem tego referendum, ale także przede wszystkim tych wyborów, bo zgodnie z prawem jeżeli wynik referendum będzie jednoznaczny na „nie”, to nie wolno tego zmieniać, jeśli to będzie przy frekwencji odpowiednio wysokiej, czyli ponad 50 proc. – oświadczył, dodając, że jego przeciwnicy polityczni „z Donaldem Tuskiem na czele”, nie mają zamiaru się z tym liczyć.

– Jeżeli Tusk zapowiadał, że będzie wyprowadzał prezesa Banku Narodowego przez kilku silnych mężczyzn, to jest łamanie konstytucji, łamanie ustaw. To po prostu kpina z praworządności, koniec praworządności w Polsce. Jeżeli to samo mówił o pani prezes Trybunału Konstytucyjnego, to przecież w gruncie rzeczy mówił to samo, to znaczy, że tutaj żadne prawo nie będzie już obowiązywało, konstytucja nie będzie obowiązywała; będzie obowiązywał tak zwany projekt. Oni się kiedyś posługiwali, dzisiaj rzadziej to robią, kiedy mówili o swojej władzy, o projekcie utrwalania tej władzy na wiele kadencji, a może w ogóle na bardzo wiele dziesięcioleci. To dzięki nam im się nie udało – zaznaczał.

Marek Nowosad/PAP/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj