Zdziczałe psy grasują w podelbląskich lasach. Problem jest na tyle poważny, że w wyłapanie zwierząt zaangażowano służby miejskie, weterynarzy, działaczy fundacji Animals i strażaków. Na terenie Zakładu Utylizacji Odpadów w Elblągu zamontowano odłownię.
Tomasz Świniarski, dyrektor departamentu bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w elbląskim magistracie, poinformował, że odłownia była wcześniej wykorzystywana do łapania dzików.
POWSTAŁA WIĘKSZA ODŁOWNIA
– W odłownię o powierzchni około 20 metrów kwadratowych udało nam się złapać trzy osobniki. Czwarty uciekł i już żaden się nie pojawił. To mądre zwierzęta, uczą się od siebie nawzajem. W tej sytuacji postanowiliśmy zbudować dużo większą odłownię, by zwierzęta nie czuły się zamknięte – wyjaśnił Świniarski.
Nowa, większa odłownia z zapadnią będzie funkcjonować przez najbliższy miesiąc. Służby miejskie i wolontariusze ze schroniska prowadzą także akcje wyłapywania szczeniaków, by licząca 10-12 psów wataha nie powiększała się. Próbowano, wzorem Nowego Dworu Gdańskiego, który również miał problem z dzikimi psami, wyłapać zwierzęta, nęcąc je mięsem z środkiem usypiającym. Niestety, podelbląskie czworonogi nie ruszyły jedzenia.
Marek Nowosad/mk