21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego – niekoniecznie polskiego. Z tej okazji prof. Hanna Makurat-Snuzik, językoznawca, autorka pierwszego doktoratu napisanego w języku kaszubskim, opowiedziała w rozmowie z Tatianą Slowi w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” o tym jedynym oficjalnie uznawanym języku regionalnym w Polsce.
Prof. Hanna Makurat-Snuzik wskazywała, czym jest język mniejszościowy i jak wiąże się z nim pojęcie języka regionalnego.
– Język mniejszościowy to język używany przez jakąś węższą niż ogół grupę. Może być to język używany przez grupę narodową, wówczas mamy do czynienia z mniejszością narodową jak Niemcy czy Ukraińcy, lub przez grupę etniczną, na przykład przez Tatarów. Może być też język regionalny, używany przede wszystkim przez autochtonów, czyli osoby, które zawsze tutaj mieszkały, były na tym terytorium. Zarazem jest to język ojczysty niebędący dialektem. Język kaszubski wpasowuje się w tę definicję. Myślę, że w Polsce mamy też inne języki regionalne, choć kwestia ta jest kontrowersyjna. Toczą się dyskusje na temat śląskiego. Moim zdaniem język wilamowicki na pewno jest językiem regionalnym w Polsce – wskazywała.
Z czego wynika zatem wyjątkowa pozycja języka kaszubskiego?
– Status języka stanowi skomplikowaną kwestię. Jeden z badaczy powiedział kiedyś, że język to dialekt, który ma swoją armię i flotę wojenną. Tak naprawdę przede wszystkim to kwestia polityczna, chociaż decydują tu też inne czynniki, takie jak bogactwo literackie, tłumaczenia czy standaryzacja. Język kaszubski jest w o tyle lepszym położeniu od śląskiego, że jego przodkami są dawne dialekty pomorskie, natomiast język śląski, jeżeli uznać go za język, wywodzi się z języka polskiego – podkreślała prof. Makurat-Snuzik.
Rozmówczyni Tatiany Slowi opowiedziała też o własnych doświadczeniach naukowych z badaniem języka kaszubskiego. – Powiem szczerze, że jeżeli chodzi o doktorat, nie było to specjalnie problematyczne, dlatego że pisałam też pracę magisterską na filologii polskiej w języku kaszubskim. Wówczas faktycznie musiałam starać się o różne zgody, które były odrzucane na pewnych etapach, a potem dawano mi je znowu. Nie było to łatwe. Kazano mi przetłumaczyć pracę dwa tygodnie przed obroną. Natomiast jeżeli chodzi o doktorat, to właściwie szlaki zostały przetarte przeze mnie już wcześniej – wspominała.
Tatiana Slowi/MarWer