Protest rolników w Pruszczu Gdańskim. Szpaler ciągników przejechał przez centrum miasta

(Fot. Radio Gdańsk/ Mateusz Czerwiński)

Około 100 ciągników z Żuław przyjechało w czwartek, 4 kwietnia do Pruszcza Gdańskiego. Rolnicy, którzy wznowili protesty, twierdzą, że ich postulaty w ogóle nie są realizowane. Tym razem nie blokowali dróg.

Czwartkowe protesty stanowią kontynuację ogólnopolskiej akcji rolników prowadzonej z przerwami od kilku miesięcy. Farmerzy sprzeciwiają się rygorystycznym zapisom Zielonego Ładu oraz importowi produktów rolno-spożywczych spoza krajów Unii Europejskiej. Kawalkada ciągników przemierzała ulice centrum Pruszcza Gdańskiego – Chopina, Wojska Polskiego i Grunwaldzką. Tym razem manifestacja trwała cztery godziny – to zdecydowanie krócej niż ostatnio, ale utrudniło przemieszczanie się kierowcom.

(Fot. Radio Gdańsk/ Mateusz Czerwiński)

– Oczywiście, że protestujemy również dla siebie, ale bronimy też interesów zwykłych obywateli. Jeżeli nie postawimy twardych warunków, to wkrótce klienci będą zostawiać pół wypłaty w sklepach, tak żywność zdrożeje. Nie chcemy uprzykrzać nikomu życia. Chcemy zajmować się swoją pracą – wyjaśnia Wiesław Zbroiński, rolnik z Mokrego Dworu i zarazem organizator protestu.

„EMBARGO ZOSTANIE PRZEDŁUŻONE”

Centrum wydarzeń miało miejsce pod biurami poselskimi. Magdalena Sroka przekonywała tam, że polski rząd robi wszystko, żeby powstrzymać nielegalny import ukraińskiego zboża. – Mamy dzisiaj embargo na zboże, które obowiązuje do czerwca. Wiemy, że na pewno zostanie ono przedłużone. Chcemy dołożyć do zbóż inne produkty spożywcze, które są produkowane przez polskich rolników, a również przyjeżdżają z Ukrainy – zaznaczyła.

(Fot. Radio Gdańsk/ Mateusz Czerwiński)

MAGAZYNY PEŁNE PSZENICY

Zupełnie inaczej patrzą na tę sprawę rolnicy. Obawiają się, że nie będą w stanie spłacić kredytów, które zaciągnęli na zakup sprzętu. Na domiar złego mają magazyny pełne pszenicy, której wielu z nich do tej pory nie udało się sprzedać, a jeżeli już do tego dojdzie, to cena będzie znacznie zaniżona.

– Embargo to fikcja. Wczoraj rolnicy znowu odkryli pociąg, który stał w lesie na bocznicy. Przeładowywano z niego ukraińskie zboże na ciężarówki. Powinniśmy mieć już dawno zagwarantowany zbyt pszenicy. Dziś proponują za nią 500 złotych, a produkowaliśmy ją w przeliczeniu na koszty za około 1200 złotych za tonę – uważa Zbroiński.

(Fot. Radio Gdańsk/ Mateusz Czerwiński)

PROBLEM Z BOBRAMI

Żuławscy rolnicy dodatkowo domagają się odszkodowań z tytułu wadliwego funkcjonowania melioracji oraz systemowej ochrony terenu sukcesywnie niszczonego przez bobry. Te elementy również znalazły się w petycji przekazanej posłankom.

– Tereny Żuław muszą zostać objęte systemowym działaniem polskiego rządu. Chodzi o faktyczną ochronę tych cennych terenów. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Żuławy Wiślane są w stanie w 30 proc. wypełnić zapotrzebowanie na żywność dla naszego całego kraju. Chcemy także odszkodowań za wadliwe funkcjonowanie melioracji, bo był to temat przez lata zaniedbywany – podkreśla Jerzy Sampolski, rolnik z Przejazdowa i organizator protestu.

MOCNY GŁOS W IMIENIU MIESZKAŃCÓW ŻUŁAW

Jak zapewnia posłanka Magdalena Kołodziejczak, odpowiedni projekt zostanie przygotowany. – Chciałam podkreślić, że powołałam Żuławski Zespół Parlamentarny. To pierwszy raz w historii polskiego Sejmu, kiedy jest słyszalny mocny głos w imieniu mieszkańców Żuław. Mieszka tu i pracuje 250 tysięcy osób. Chciałabym, żeby żyło się tutaj lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej – przypomina.

W całej Polsce rolnicy przekazywali posłom nietypowe „upominki”, czyli koszyki z obornikiem. Ci z Żuław dali posłankom dwa tygodnie na odniesienie się do petycji. Zagrozili, że w przypadku bierności protesty zostaną zaostrzone.

(Fot. Radio Gdańsk/ Mateusz Czerwiński)

Posłuchaj materiału naszego reportera:

Mateusz Czerwiński/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj