Kierowcy autobusów z Tczewa domagają się wyższych wynagrodzeń i przejrzystych zasad pracy. Trzydziestu z nich, zatrudnionych przez zewnętrznego przewoźnika – spółkę Gryf – złożyło pismo do prezydenta i przewodniczącego rady miasta, jak również do samego pracodawcy.
Miasto Tczew dopłaci spółce 1,6 miliona złotych z miejskiej kasy i sprzedanych biletów, a Gryf ma przeznaczyć te środki na pokrycie strat i wynagrodzenia kierowców. Tę decyzję zatwierdziła rada miasta.
Jednym z warunków przekazania pieniędzy miała być podwyżka dla kierowców, która, według przewoźnika, obowiązuje od początku października. Stawka wynosić ma 25 złotych netto za godzinę (wcześniej było to 19,50 zł netto), jednak w tej stawce doliczone jest także 30% premii motywacyjnej. Pracownicy nie zgadzają się jednak na takie rozwiązanie – oczekują, że 25 złotych za godzinę będzie podstawową stawką, bez żadnej premii motywacyjnej, a nadgodziny będą odpowiednio rozliczane.
KIEROWCY NIECHĘTNIE PODPISUJĄ ANEKSY UMÓW
Samym kierowcom zostały przedstawione do podpisania aneksy do umów, które, według informacji Radia Gdańsk, niewielu z nich podpisało. System przydzielania premii jest dla nich bowiem nieprecyzyjny, subiektywny i nie daje gwarancji, że dodatek będzie przyznawany obligatoryjnie co miesiąc, tym samym powodując niepewność, dotyczącą finalnej wysokości wynagrodzenia.
Pismo złożone przez kierowców zawiera także prośbę o odpowiedź do czwartku 13 października. Z przeprowadzonych z nimi rozmów wynika, że prezentują oni bardzo różne stanowiska: jedni czekają na stanowisko odbiorców petycji, inni wyrażają dezaprobatę dla działań obu stron i uważają, że wszyscy powinni usiąść do wspólnej rozmowy. Są także tacy, którzy biernie czekają na to, jak sytuacja się rozwinie.
Dwóch kierowców, którzy odpowiadają za złożenie pisma, jest na wypowiedzeniu, a Gryf zwolnił ich z obowiązku świadczenia pracy.
Filip Jędruch/am