Chociaż człowiek wydarł je morzu, to ciągle trzeba o nie walczyć z siłami natury. Żuławy Wiślane, zajmujące wschodnią część województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, nazywane są polskim spichlerzem. To tu znajduje się najbardziej urodzajna ziemia, którą uprawiano od wieków. Dziś jednak o ten teren ponownie trzeba zawalczyć z siłami natury.
Specjaliści „od wody”, politycy, przedstawiciele służb państwowych i samorządowcy z Żuław Wiślanych spotkali się w czwartek, 7 września, w Gdańsku na roboczym posiedzeniu poświęconym „Programowi dla Żuław”. Dokument jest obecnie przygotowywany, a podobne spotkania są areną do dyskusji o problemach i potrzebach, a także poszukiwaniem sposobu na ich realizację.
PROBLEM ZNANY OD WIEKÓW
Problem ochrony Żuław Wiślanych przed wodą znany jest od wieków, a część terenu położona jest kilka metrów poniżej poziomu morza. Już w XV wieku, gdy Pomorzem władali Krzyżacy z Malborka, tworzono oficjalne dokumenty nakazujące budowę odpowiednich systemów technicznych służących dwóm celom: ochronie przed zalaniem wodą morską lub występującą z brzegów Wisłą, ale też zatrzymywaniu wody w sytuacji suszy.
Skomplikowany układ wałów, nasypów, rowów, śluz i wrót pozwala na odpowiednią gospodarkę wodami gruntowymi. – Te systemy, które kiedyś działały w dwie strony, często już nie spełniają swojej funkcji. Więc w tym zakresie rzeczywiście stoi przed administracją państwową zadanie, żeby to zmodernizować i wprowadzić nowoczesne systemy. Wiemy, jak to zrobić, zbudować rządowy program i znaleźć na to pieniądze. Ale to trzeba zrealizować – przyznaje poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński, który brał udział w spotkaniu.
O CO CHODZI Z BOBRAMI?
Za ochronę przeciwpowodziową odpowiedzialny jest Regionalny Zakład Gospodarki Wodnej w Gdańsku, który w poprzedniej perspektywie finansowej wykonał między innymi wrota sztormowe na rzece Tuga, które stanowią jeden z filarów ochrony przeciwpowodziowej.
Swoje plany przedstawiał tu dyrektor instytucji. – Ten system trzeba uzupełnić przebudową i podwyższeniem wałów przeciwpowodziowych wzdłuż rzeki Szkarpawy. Wynika to z tego, że w obecnej chwili wrota sztormowe zabezpieczają Żuławy przed wyższą wodą, niż sąsiadujące z nimi wały. Podobne problemy są również na innych odcinkach, gdzie wały są już mocno „nadwyrężone” przez populację zwierząt ryjących, głównie bobrów – wyjaśnia dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku Andrzej Winiarski.
O bobrach, które nie występowały tu naturalnie w przeszłości, mówią nie tylko samorządowcy z województwa pomorskiego, ale także z samego terenu Żuław. Według nich wprowadzenie zasad gospodarki w zwierzynie jest konieczny.
– Rzeczywiście populacja bobra rozrasta się w sposób zatrważający. Trzeba zdawać sobie sprawę, że Żuławy Wiślane są jednym wielkim urządzeniem hydrotechnicznym i bóbr nie jest tu naturalnym mieszkańcem. Został tu sprowadzony, a populacja rozrasta się w sposób nieokiełznany. Bóbr obecnie dostosował się tu do warunków i wykorzystuje tu sieć grobli i wałów do tworzenia swoich nor i systemu kanałów. To degraduje ludzkie konstrukcje do tego stopnia, że grozi to bardzo poważnymi konsekwencjami – twierdzi wójt gminy Gronowo Elbląskie Marcin Ślęzak. Jak dodaje, są to powodzie i zalania, co niesie zagrożenie dla zdrowia i mienia mieszkańców.
TRZY POSTULATY
Wśród postulatów mieszkańców Żuław dotyczących „Programu Dla Żuław” są między innymi: uregulowanie gospodarki zwierzęcej populacji dzikich zwierząt, uregulowanie kwestii prawnych związanych z melioracją oraz układu drogowego. – Jeśli te trzy warunki zostaną spełnione i będą ze sobą współgrały, to mamy rozwiniętą gospodarkę. A my w zamian możemy dać bardzo wysokie plony, bo to teren obfitujący w bardzo żyzne i bardzo urodzajne gleby – przekonuje Ślęzak.
„TWÓR WYDARTY MORZU” I NIEZBĘDNE ZMIANY
O tym, że zmiany w zakresie melioracji i gospodarki wodnej na Żuławach są niezbędne, przekonani są także urzędnicy RZGW. – Tamte systemy były tworzone wiele lat temu, a przez ten czas nastąpiły zmiany w charakterze i rodzaju prowadzonej gospodarki rolnej. Systemy działające na tym obszarze przez wiele lat, w jakiejś części, nie były utrzymywane w należytym stanie. Wymagają one modernizacji, przebudowy i dostosowania do obecnych warunków. Jeśli się tego nie zrobi, nastąpi spadek zdolności uprawowej na tym obszarze, a plony będą mniejsze niż możliwości środowiska naturalnego. Zmiany klimatu i chociażby podnoszenie się poziomu morza może skutkować po prostu powodzią – ocenia Andrzej Winiarski.
Jak dodaje, Żuławy „jest to twór wydarty morzu”, a odpowiednia gospodarka wodna pozwoli na optymalne wykorzystanie warunków do produkcji żywności – zbóż i warzyw, które dają tu plony nawet dwa razy większe, niż w innych regionach kraju.
Bartosz Stracewski/ol