Choć średnia wieku przyjaciół tego towarzystwa zwiększa się z roku na rok, to ma się ono świetnie. Członkowie co roku wyjeżdżają odwiedzać swoje rodzinne strony, odwiedzają groby i zapalają na nich znicze. – Dlaczego istniejemy? Póki my żyjemy – odpowiada Marian Boratyński, prezes Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna. – Towarzystwo musi istnieć. To jest nasza historia, to jest nasza Polska. To jest sprawa honoru tych ludzi, którzy wyjechali, zostali wypędzeni z Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny.
Zapisu całej rozmowy z prezesem słupskich kresowiaków posłuchajcie niżej.