Blisko 100 pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku zakłóciło obrady komisji finansów w ratuszu. Z transparentami w rękach domagali się podwyżki wynagrodzeń o 500 zł. Zdaniem protestujących pensje pracowników socjalnych są niższe niż suma świadczeń pobieranych przez ich podopiecznych.
„MAMY DOŚĆ”
– Mamy dość pracy za grosze, a część osób ma po prostu „biedujące” wynagrodzenie. Wymagania dyspozycyjne i pracownicze są naprawdę ogromne. W związku z tym oczekujemy, że płaca będzie przynajmniej na poziomie ratusza. Nie chcemy nikomu niczego zabierać – dodają pracownicy słupskiego MOPR.
– Dostaliśmy pismo od skarbnika miasta, że nie dostaniemy tych pieniędzy, ponieważ z nich jest spłacane zadłużenie miasta, a my zgłaszamy już od 2014 roku, że brakuje pieniędzy na obsługę świadczeń alimentacyjnych – dodają.
PREZYDENT BEZRADNA
Obecna podczas protestu prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka, stwierdziła, że rozumie żądania pracowników, ale nie jest w stanie w tym roku spełnić związkowych postulatów.
– Nie ma mowy, abyśmy w budżecie znaleźli jakieś wolne środki – informuje. – Czynimy to, co jesteśmy w stanie udźwignąć. Powołaliśmy zespół, który dostanie wykaz wszystkich stopni pracowników samorządowych. Chcemy wypracować jakieś stanowisko razem z radnymi. Takie żądania mają również inni miejscy pracownicy i jest to bardzo liczna grupa. W czerwcu zobaczymy, jakie będą rekomendacje do kolejnego budżetu.
MOGĄ ZAOSTRZYĆ PROTEST
Jeśli nie dojdzie do porozumienia w sprawie wynagrodzeń, pracownicy socjalni nie wykluczają zaostrzenia protestu.
– Być może będą to ostateczne rozwiązania, które pokażą w mieście, że mamy już dość obietnic, za którymi nic nie idzie – twierdzą.
W ostatnich dwóch latach z opieki społecznej w Słupsku odeszło prawie 100 osób.
Marcin Kamiński/mrud