Miejskie służby w Słupsku zostały sparaliżowane… dzikami. „Sytuacja kryzysowa dla naszego miasta”

Drugą dobę trwa akcja wywiezienia dzików z centrum Słupska. Mimo podania środka usypiającego, nie udało się ich przewieźć. Miasto planuje zakup specjalnej broni, aby móc radzić sobie w takich sytuacjach. Zwierzęta przywędrowały z terenu Parku Krajobrazowego Dolina Słupi, przemaszerowały przez Park Kultury i Wypoczynku i nie niepokojone przez nikogo spacerkiem przeszły przez centrum miasta. Azyl znalazły w podwórku przy ulicy Deotymy, zaraz przy Galerii Handlowej Słupsk.

AKCJA TRWA

Akcja ich odławiania i próba wywiezienia trwa już drugą dobę, bo zwierząt nie udało się do tej pory uśpić, mimo podania poczwórnej dawki środka. Podwórko i zwierzęta pilnowane są przez Straż Miejską, a dziki nic z tego sobie nie robią i wykopały sobie w ziemi jamę, w której ułożyły się do wypoczynku.

– To sytuacja kryzysowa dla naszego miasta, która pokazuje, jak jesteśmy nieprzygotowani do takich zdarzeń – mówi prezydent Słupska, Krystyna Danilecka-Wojewódzka.

 
 
KUPIĄ BROŃ

Decyzja o zakupie broni Palmera, która pozwoli miastu zająć się dzikimi zwierzętami, zapadnie jeszcze w tym miesiącu.

Posłuchaj całego materiału:

AKTUALIZACJA 06.11.2019

 

Po prawie dwóch dobach udało się miejskim służbom odłowić dziki, które upodobały sobie podwórko przy ulicy Deotymy w centrum Słupska. Zwierzęta, mimo pożyczenia broni Palmera z sąsiedniej gminy i podania im poczwórnej dawki środka usypiającego, nie chciały zasnąć. Dopiero silniejsza substancja sprowadzona późnym wieczorem z Redy powaliła dwa dziki.
Po uśpieniu zwierząt, przewieziono je kilka kilometrów za miasto, do lasów w pobliżu Krępy Słupskiej.

Marcin Kamiński

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj