Instruktor szybowcowy oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Przed słupskim sądem rejonowym rozpoczął się proces Andrzeja R.

W lipcu 2018 roku w pobliżu lotniska w Krępie Słupskiej siedemdziesięcioletni wówczas mężczyzna miał doprowadzić do uderzenia szybowca w ziemię, w wyniku którego zginął siedemnastoletni kursant. Zdaniem prokuratury instruktor trzykrotnie wyłudził zaświadczenie lekarskie, zatajając cukrzycę, by utrzymać uprawnienia lotnicze i instruktorskie. Andrzej R. nie brał też zapisanej przez lekarza insuliny.
– Niezgodnie z zasadami metodyki, zawartymi w programie szkolenia, Andrzej R. wykonał na małej wysokości manewr szybowcem w postaci okrążeń i „esowania”, podczas których doprowadził do utraty prędkości szybowca i w rezultacie tzw. przeciągnięcia w zakręcie, a następnie korkociągu. W następstwie tych manewrów utracił kontrolę nad maszyną i nieumyślnie spowodował wypadek w ruchu powietrznym, doprowadzając do zderzenia szybowca z ziemią – uzasadniał akt oskarżenia prokurator Marek Buchwald.

Siedemnastoletni uczeń, który brał udział w feralnym locie, zmarł po przewiezieniu do szpitala. Instruktora udało się uratować. Kilka miesięcy spędził w szpitalu.

TRAGICZNY LOT NUMER 31

To był 31 tego dnia lot instruktora Andrzeja R. Dziewiąty raz jako uczeń wsiadł natomiast do szybowca siedemnastoletni Krystian. Loty treningowe były krótkie, trwały zazwyczaj od dwóch do trzech minut. Kursanci ćwiczyli z instruktorem tak zwane okręgi w pobliżu lotniska w Krępie.

Zdaniem prokuratury siedemdziesięcioletni wówczas Andrzej R. trzy lata z rzędu wyłudził w ośrodku we Wrocławiu zaświadczenie lekarskie, dające mu prawo do latania. Natomiast w latach 2015-2018 zataił w ankiecie lekarskiej, że jest chory na cukrzycę. Lekarz-diabetolog, u którego leczył się instruktor, nakazał mu branie insuliny. Andrzej R. leku nie zażywał, bo – jak wyjaśnił przed sądem – nie czuł takiej potrzeby.

NIE PRZYZNAŁ SIĘ DO WINY, ALE PRZEPROSIŁ

Po odczytaniu aktu oskarżenia 73-letni Andrzej R. nie przyznał się do winy. Twierdził też, że nie pamięta nie tylko wypadku, ale też całego feralnego dnia. Przepraszał tylko rodziców siedemnastolatka, który zginął w wypadku.

– Przede wszystkim chciałem wyrazić ubolewanie, że doszło do tej tragedii. Przepraszam. Z dnia wypadku nic nie pamiętam. Co do ankiet lekarskich i cukrzycy, to mogłem się pomylić, wypełniając dokumenty – mówił.

– Trzy lata z rzędu pomylił się pan w tym samym miejscu? – pytał z niedowierzaniem sędzia Ryszard Błencki.

– Tak się mogło zdarzyć. Ja się bardzo dobrze czułem przed wypadkiem. Miałem samodzielne loty po sześć, siedem godzin. Nie brałem insuliny, bo po jej zażyciu wpadałem w hipoglikemię i ona mi nie służyła – odpowiadał przed sądem Andrzej R.

W dniu wypadku siedemdziesięciolatek był jedynym instruktorem szybowcowym, który prowadził szkolenie. Loty zaczęły się o siódmej rano, a do wypadku doszło około południa.

RODZICE ZMARŁEGO CHŁOPAKA OCZEKUJĄ MAKSYMALNEJ KARY

Rodzice siedemnastoletniego Krystiana podkreślają, że czekają na sprawiedliwy wyrok. Mówią, że nie potrafią wybaczyć instruktorowi tego, że z jego winy stracili syna.

– Nie możemy się pogodzić z tym, co się stało. Codziennie jesteśmy na cmentarzu, bardzo brakuje nam syna. Nie możemy też pogodzić się z myślą, że ktoś chory siadał do samolotu jako instruktor i uczył dzieci latać. Chcemy sprawiedliwego wyroku. Naszym zdaniem powinien zostać skazany na maksymalną karę – mówili rodzice siedemnastolatka.

Andrzejowi R. grozi do ośmiu lat więzienia.

Przemysław Woś/MarWer
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj