Koszykarze Grupy Sierleccy Czarni Słupsk przegrali z Legią w Warszawie 63:70 i wciąż rozczarowują

Fot. Screen Youtube

Legia Warszawa sprostała roli faworyta i pokonała w stolicy koszykarze Grupy Sierleccy Czarni Słupsk 70:63. Czarni znów zawiedli, nie tyle wynikiem, co grą.

Oba zespoły dotąd rozczarowywały w lidze i były krytykowane głównie za brak skuteczności. Od pierwszych minut potwierdziły, że te pretensje były uzasadnione. Fatalnie przestrzelone i nie „dociągnięte” rzuty (także spod kosza), piłki nie dolatujące do obręczy lub obijanie tablicy zamiast kosza. Do tego doszła fatalna skuteczność w rzutach za trzy punkty (oba zespoły trafiły ich w całym meczu zaledwie pięć razy na katastrofalnej skuteczności). Dość powiedzieć, że po pięciu minutach gry na tablicy widniał hokejowy a nie koszykarksi wyniki 7:5. Później nie było lepiej. W Czarnych w pierwszej piątce nie wyszedł Diante Watkins, ale i tak był to jeden z jego lepszych występów. Grał wprawdzie wyraźnie zachowawczo, ale ta rozwaga przyniosła mu osiem asysty i zaledwie strat. Trudno go jednak uznać za motor napędowy drużyny.

Czarni po słabiej I kwarcie, nieco odbili się w drugiej, a to za sprawą skutecznej gry Dequon Lake’a i nawet objęli po pierwszych 20 minutach niewielkie prowadzenie. Mecz stał na bardzo przeciętnym poziomie, w pierwszej odsłonie najciekawsza była przerwa, w której warszawski kibic zawstydził zawodowych koszykarzy. W konkursie trafił do kosza z połowy boiska i wygrał 4000 zł.

OŻYWIENIE PO PRZERWIE, TYLE, ŻE LEGII

Po przerwie gra się nieco ożywiła, ale za sprawą aktywniej grającej Legii. Szybko objęli prowadzenie po serii punktowej 13:2. Czarni wyszli z szatni bez pomysłu na zespołowe akcje. Dominowały indywidualne popisy, zwykle bez powodzenia. Otrząsnęli się wprawdzie po tym mocnym uderzeniu i doprowadzili do remisu 44:44 (w 35 minucie), a to dzięki serii 12 punków z rzędu dla Czarnych, które zdobył Shavone Coleman. Ale ostatecznie i tak wyraźnie przegrali tą kwartę tracąc w niej aż 27 punktów.

IV odsłona nie przyniosła spodziewanych emocji. Legia skutecznie wybijała z rytmu Czarnych, co nie było szczególnie trudnym zadaniem. Trzy i pół minuty przed końcem z idealnej pozycji za trzy punkty przestrzelił ważny rzut David DiLeo, który sam był zirytowany tą sytuacją. W rewanżu Davyn Marble trafił za trzy i dołożył jeszcze cztery punkty dając Legii bezpieczną przewagę. Czarni nie byli już zdolni odrobić tej straty. W samej końcówce kontuzji kolana doznał Bryant, który i tak grał na własną prośbę, zmagając się z przeziębieniem

CZARNI WALCZĄ Z DEMONAMI

Legia nie zachwyciła, ale wygrała. Wystarczyła jej dobra gra Marble’a (głownie w kluczowej III kwarcie) i przebudzonego Geoffrey’a Grosella. Czarni nadal rozczarowują i bardziej niż o wyniki chodzi o styl gry, którego po prostu brak. Zespół jest na razie zlepkiem indywidualności, a nie drużyną. Tymczasem za chwilę za nami będzie połowa pierwszej rundy rozgrywek.

Po meczu trener Mantas Cesnauskis przyznał, że Legia wygrała zasłużenie, choć jego zespół miał swoje szanse i trener czuł, że można wygrać ten mecz. – Walczymy ze swoimi demonami (sic!?), ale rzeczywiście brakuje nam stylu – dodał trener. – Do ubiegłego sezonu nie chcę wracać, bo taki zespół udaje się zmontować raz na parę lat.

Legia Warszawa – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 70:63 kwarty: 15:12, 12:18, 27:19, 16:14

Legia: Marble 24(3×3), Grosell 20, Berzins 4, Kulka 2, McCallum 4 oraz Wyka 2, Koszarek 11(1), Kamiński 3 (1)
Czarni: Coleman 16(2) Witliński 11, DiLeo 4, Bryant 5, Chyliński 3(1) oraz Watkins 8(2), Leończyk 4, Lake 10, Musiał 2

Krzysztof Nałęcz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj