Kuriozalny mecz w wykonaniu słupszczan. Czarni Słupsk przegrali z Arrivą Twarde Pierniki Toruń

(Fot. Czarni To Wy/ P. Przyborowski)

Koszykarze Grupy Sierleccy Czarni Słupsk zagrali zły mecz i przegrali z Arrivą Twarde Pierniki Toruń 73-74. Zespół Mantasa Cesnauskisa skomplikował sobie do maksimum walkę o miejsce w fazie play-off, a zespołowi z Torunia dał nadzieję na utrzymanie w Energa Basket Lidze.

Czarnych trudno jednoznacznie oceniać w tym sezonie. To drużyna, która czasem gra tak, że ręce kibicom same zbierają się do braw, a czasami tak, że opadają z bezradności i bezsilności. Tak było też w Toruniu.

W miarę wyrównana była pierwsza kwarta, jednak została wygrana przez zespół gospodarzy różnicą pięciu punktów. Nie trzeba było być prorokiem, by przewidzieć, że broniący się przed spadkiem zespół trenera Cedrica Heitza będzie bił się o każdą piłkę i o zwycięstwo. Tak naprawdę przegrana z Czarnymi ograniczała szansę na utrzymanie torunian do czystej statystyki i boskiej interwencji na najwyższym szczeblu.

(Fot. Czarni To Wy/ P. Przyborowski)

Wynikiem tego spotkania bujało jak łódką na rozszalałym oceanie. Torunianie zyskali w drugiej kwarcie dziesięciopunktową przewagę, by kolejny fragment meczu przegrać 2-15. Zespoły zeszły na przerwę po drugiej kwarcie przy stanie 37-42. W drużynie gości w tej części meczu punktowało tylko czterech zawodników. Reszta nie zdobyła nawet oczka.

W połowie trzeciej kwarty Czarni prowadzili różnicą sześciu punktów dzięki dobrze granym akcjom duetu Schenk-Witliński i wydawało się, że wystarczy utrzymać regularność i skuteczność, by zbudować przewagę i pewnie wygrać. Ale gospodarze odrabiali straty i w 27. minucie wyszli na prowadzenie, które rosło. W 36. minucie meczu osiągnęło osiem punktów. Co znamienne, zespół Mantasa Cesnauskisa wrócił do tego spotkania i zdołał doprowadzić do stanu 73-72. Czarni powinni w tym momencie prowadzić, ale dwóch rzutów wolnych nie trafił Michał Chyliński, który również później spudłował dobitkę, która mogła dać sukces w tym spotkaniu.

Goście mieli jeszcze szansę na wygranie spotkania po dwóch przestrzelonych wolnych Aarona Cela. W ostatnich sześciu sekundach „zakozłował” się Billy Ivey i nie zdołał oddać rzutu. To spowodowało eksplozję radości w Arenie Toruń, bo Czarni dali „tlen i nadzieję” zespołowi broniącemu się przed spadkiem.

PUNKTOWAŁO TYLKO CZTERECH ZAWODNIKÓW

Kuriozalny to był mecz w wykonaniu Czarnych, bo punktowała przez całe spotkanie tylko czwórka zawodników: Witliński – 22, Ivey – 19, Schenk – 16 i Dileo – 13. Minutę przed końcem za trzy punkty trafił w końcu Michał Chyliński i był piątym graczem z jakimkolwiek dorobkiem punktowym. Reszta zawodników nie zdobyła w tym spotkaniu nawet jednego punktu.

– Pierwszy raz w mojej karierze spotkało mnie coś takiego, że z ławki zawodnicy nie zdobyli nawet punktu. Jeśli tak dalej będzie, to jesteśmy bez szans na miejsce w play-off. Musimy bardziej wyglądać jak drużyna – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Mantas Cesnauskis.

– Wbrew pozorom miejsce w tabeli nie odzwierciedla ich gry, ponieważ z dobrymi zespołami do końca trzymali wynik. Wygrali ostatnio ze Szczecinem, to jest dobra drużyna i dobrzy zawodnicy i pokazali to dziś niestety – mówił po meczu o zespole gospodarzy Mikołaj Witliński.

TORUNIANIE TEŻ NIE ZAGRALI WYBITNIE

Zespół z Torunia nie zagrał wybitnego czy solidnego meczu. Dwaj gracze – Gibbs i Persons – oddali w sumie 30 rzutów z gry, zdobywając 45 punktów. W Czarnych w kategorii nieporozumienia należy ocenić występ Lake’a, Colemana, Leończyka czy niestety zawodnika, który zwykle nie zawodził – Jakuba Musiała. Nie trafił żadnego z pięciu rzutów z gry.

Porażka słupszczan w Toruniu to dobra wiadomość dla Anwila Włocławek, który wciąż chce grać w play-off. Zwycięstwo Czarnych utrudniłoby walkę o miejsce w pierwszej ósemce. Dziś oddech ulgi u kibiców gra Czarnych spowodowała i w Toruniu, i we Włocławku. To wyjątkowo rzadki przypadek.

Przemysław Woś/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj