Sąd Okręgowy w Słupsku ogłosił wyrok w sprawie morderstwa we wsi Szczypkowice w gminie Główczyce. 60-letni Zygmunt P. zadał znajomemu pięć ciosów nożem. Przed sądem przyznał się do winy.
Do tragedii doszło w styczniu 2023 roku. Zygmunt P. opiekował się dwójką niepełnosprawnych staruszków. Palił im w piecu, przynosił jedzenie, czasem gotował lub prał. Obok mieszkał kolega Zygmunta P. i zarazem krewny staruszków. Ze Stanisławem Ś. oraz Andrzejem G. późniejszy oskarżony spotykał się, razem pili alkohol i pracowali dorywczo w lesie.
Feralnego dnia Stanisław Ś. wysłał Zygmunta P. po alkohol, a po powrocie oskarżonego ze sklepu nie był zadowolony ani z tego, jak 60-latek rozpalił w piecu, ani też ze zwrotu reszty gotówki jaka miała zostać po zakupie alkoholu. Zygmunt P. pozwolił sobie wydać część pieniędzy na papierosy dla siebie. Doszło do sprzeczki, a w jej następstwie morderstwa po pięciu ciosach nożem.
– Wcześniej to jednak oskarżony został zaatakowany. Niewątpliwe jest, że do użycia noża przez oskarżonego doszło wskutek sprzeczki, wskutek tego, co się wydarzyło w mieszkaniu, a mianowicie tego, że oskarżony był popchnięty, był znieważany, a następnie uderzony w twarz. Tym samym sąd przyjął, że motywem działania oskarżonego w tym zakresie była złość, która się pojawiła na skutek tego zachowania Stanisława Ś. agresji oraz pretensji o pieniądze – uzasadniała wyrok sędzia Aleksandra Szumińska.
Prokuratura Okręgowa w Słupsku żądała dla oskarżonego 15 lat pozbawienia wolności, bo zbrodnia miała brutalny charakter. Zadano pięć ciosów nożem, przy czym jedno z cięć doprowadziło niemal do dekapitacji ofiary.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrona już zapowiedziała, że złoży apelację z wnioskiem o złagodzenie wyroku.
– Pozornie mogłoby się wydawać, że kara jest łagodna, ale trzeba wziąć pod uwagę, dlaczego doszło do tego zdarzenia, naszym zdaniem okoliczności wskazywały na możliwość wymierzenia kary w najniższym możliwym zakresie – mówił obrońca Zygmunta P. mecenas Paweł Skowroński.
Sąd przedłużył tymczasowy areszt Zygmuntowi P. o kolejne trzy miesiące.
Przemek Woś/ar